czwartek, 6 października 2016

Different World 2.01 - 2

                                                             
                                                          
   Z szokiem patrzyłam na ekran telefonu. Nie wierzyłam w to co jest tam napisane. W obecnej chwili tylko jedna myśl krążyła mi po głowie ,, Jak to jest możliwe, dlaczego ja? Czemu tylko mi przytrafiają się takie sytuacje? ''
Drzwi szatni otworzyły się z hukiem. Wpadła przez nie zdyszana Anastazja, koleżanka z klasy. Jest ona wysoką dziewczyną o długich brązowych włosach i niebieskich oczach. Obecnie włosy miała upięte w kok, a ubrana była w krótkie czarne szorty i o dwa rozmiary za dużą bluzkę w kolorze białym z granatowymi napisami.

-  Lily! Pani Turner jest wściekła, że jeszcze nie przyszłaś. Kazała mi po ciebie iść. Lekcja trwa już od 5 minut. Chodźmy!
-  Tak już idę. Na chwilę straciłam kontakt z rzeczywistością.
-  Spoko, powiedziałam jej, że jakiś nauczyciel musiał z tobą pilnie porozmawiać.
-  Dzięki, ratujesz mi skórę.
-  Nie ma sprawy.

Poprawiłam swoją bordową bluzkę i razem z szatynką przyśpieszonym truchtem ruszyłyśmy w stronę hali. Gdy dotarłyśmy na miejsce spostrzegłam, że nasza klasa kończyła rozgrzewkę. Gdy zobaczyła nas pani wuefistka machnęła ręką w naszym kierunku, co oznaczało, że mamy dołączyć do koleżanek z klasy.
Razem z Anastazją przyłączyłyśmy się do reszty i zaczęłyśmy biegać.
Nasza hala sportowa  jest ogromna, ale nieszczególnie atrakcyjna. Ściany pokryte są żółtą farbą, a podłoga zieloną wykładziną z powyznaczanymi liniami do różnych gier. Z prawej strony pod oknami są zawieszone drewniane drabinki potrzebne do niektórych ćwiczeń. Hala zazwyczaj jest przedzielona na pół granatową kotara. Za nią zajęcia ma równoległa klasa. Jeśli chodzi o dziewczyny z naszego rocznika, to większość niezbyt interesuje wychowanie fizyczne i prawie wcale się do tego nie przykładają. Choć wuefiści w tej szkole też nie robią nic, aby zarazić nas pasją jaką jest sport. Najczęściej siedzą w kanciapie dla nich przeznaczonej i robią coś na laptopach lub wypełniają papierkową robotę.

Po skończeniu rozgrzewki poszłyśmy na ławki, które znajdowały się pod ścianą by chodź przez chwile odpocząć. Nie posiedziałyśmy jednak długo, ponieważ po niespełna dwóch minutach wróciła nauczycielka z piłką do nogi i krzyknęła coś bardzo głośno.

-Zbiórka! Dziś będziemy grali w piłkę nożną!!! -  wokół siebie słyszałam jęki niezadowolenia dziewczyn z mojej klasy oraz pełne zachwytu okrzyki chłopców, co było bardzo typowe. Lubie piłkę nożną dlatego ta informacja bardzo mnie ucieszyła. Już od bardzo dawna nie miałam okazji pograć.
Rozejrzałam się dookoła, aby zobaczyć twarze dziewczyn. Hehe.. Trzeba przyznać miny niektórych wywołały na mojej buzi jeszcze większy uśmiech.  Jednak nie to mnie teraz najbardziej interesowało. Zachowanie moich koleżanek z klasy było zabawne jednak w obecnym momencie bardziej ciekawiło mnie z kim trafię do drużyny. Na odpowiedź nie musiałam długo czekać, ponieważ nasza kochana pani od wf znów zaczęła się wydzierać. Już mnie od jej krzyków uszy zaczynają boleć. Przecież stoimy centralnie przed nią, wiec dlaczego nadal się drze. Nigdy nie zrozumiem tej kobiety. Ma problem ze słuchem czy co. Jeśli tak to niech sobie kupi aparat słuchowy. Dzięki temu uszczęśliwi siebie i masę ludzi wokół.

- Aby nie tracić czasu to ja ustalę skład drużyn. Będą trzy składy po 5 osób kolejność taka jak w dzienniku. Dziś akurat mamy w każdej tyle samo osób, bo dwóch nie ma i cztery nie ćwiczą. Niech podejdzie do mnie pierwsza piątka. Wy będziecie mieć szarfy koloru żółtego. Druga piątka ma kolor zielony, a trzecia niebieski. Pierwszy mecz grają zieloni i niebiescy. Drużyna która wygra zagra z żółtymi. Wszystko jasne? -  Pokiwałam głową na tak, a reszta klasy zrobiła to samo. Tylko nie liczni się odezwali. - Skoro tak to możecie zaczynać. W razie problemów jestem w pomieszczeniu obok.

Ruszyłam w stronę mojego zespołu. Graliśmy jako pierwsi, wiec nie mogłam sobie posiedzieć. Mój team miał szarfy koloru niebieskiego. Jeju jak ja kocham ten kolor. Lubie go odkąd pamiętam. Zazwyczaj kiedy dziewczynki są małe ich ulubioną barwą jest różowy. Ja jestem odmieńcem. Hehe... Od zawsze nie przepadałam za tym kolorem. Jak byłam dzieckiem chodziłam cała ubrana na niebiesko lub niebiesko-czarno. Mojej mamie nigdy nie udało się ubrać mnie na różowo. Ehh.. to były czasy.
Lubie wspominać swoje dzieciństwo, a najbardziej uwielbiam kiedy robi to moja rodzicielka. Zawsze wtedy nasłucham sie jaką to ja byłam spryciulą i rozrabiaką. Najbardziej lubi opowiadać historie, kiedy to bawiłam się z krewnym w chowanego i schowałam się do szafy. Mój kochany wujaszek chciał mnie wtedy nastraszyć i gdy podszedł do mojej kryjówki powiedział, że w szafie na pewno mnie nie ma i zamknie ją, abym miała potem trudniej się schować. Ja przerażona myślą, że mogę zostać tu na noc z rozmachem otworzyłam drzwi nie zważając na to, że za nimi ktoś się znajduje. Wyleciałam jak z procy nie patrząc na leżącego na ziemi człowieka. Zatrzymałam się dopiero będąc w kuchni pod stołem. To była moja druga ulubiona kryjówka. Jednak dalszej zabawy nie było, ponieważ do pomieszczenia gdzie się obecnie znajdowałam wszedł wujek z krwawiącym nosem. Jak się potem dowiedziałam to ja byłam sprawcą tej katastrofy. Po tym jak z rozmachem otworzyłam drzwi szafy poleciały one z niesamowitą prędkością na twarz mojego krewnego, który nie zdążył odskoczyć. Skutkiem tego wszystkiego był złamany nos kochanego wujaszka i zbiorowy ochrzan od mamy. Ja oberwałam za to, że nie uważałam a brat taty za to, że mnie wystraszył. Pomimo wcześniejszych wydarzeń ta historia jest opowiadana teraz przez moją rodzicielkę jako zabawny wybryk z mojego dzieciństwa. Nawet wujek, który wtedy oberwał teraz się z tego śmieje. Hehe... Ehh.. Jednak to nie czas na takie przemyślenia. Mam przecież mecz do wygrania.

Jestem przekonana, że nam się uda. Razem ze mną w drużynie jest Daniel, który kocha ten sport i od zawsze gra w ataku. Anastazja, która należała do niedawna do szkolnej drużyny dziewczyn i tak samo jak mój przyjaciel gra w ataku. Max klasowy blondasek o brązowych oczach ubrany obecnie w czarną bluzkę na krótki rękaw i białe materiałowe spodenki. Jest on miłośnikiem koszykówki i muszę przyznać, że gra niesamowicie. Należy do szkolnej drużyny i gdy tylko nasi z kimś grają Max zawsze jest wystawiany w pierwszym składzie. Zaś gdy gra w piłkę nożna jego standardową pozycją jest obrońca. Gdy jest na stanowisku nie mamy się czego bać. Nasz przeciwnik nawet nie będzie miał szans na oddanie strzału na naszą bramkę. Mamy też świetnego bramkarza. Jest nim brunet o piwnych oczach o imieniu Peter, który jest ubrany w niebieski podkoszulek i czarne materiałowe spodenki. Tak samo jak Max jest miłośnikiem kosza. Na końcu jestem ja. Hehe.. Gram w obronie i pomimo tego, że nie jestem tak dobra jak reszta to jakoś daję sobie radę.

Wf minął mi bardzo szybko. I tak jak na początku mówiłam nasz zespół jest niezastąpiony. Wygraliśmy oba mecze, ale moja prawdziwa gra dopiero się zaczęła.


-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Witam witam i o zdrowie pytam ;)
Rozdział miał być o wiele dłuższy ale po tym jak zmieniłam koncepcje wprowadzanie zmian jest jak tworzenie od podstaw nowego rozdziału. 
Powoli wracam na stara śmieci jednak pisanie idzie mi coraz wolniej za co przepraszam. Mam wiele nowych pomysł lecz gdy siadam, aby je spisać nie mogę dobrać odpowiednio słów co mnie okropnie dołuje. Ehh... Jednak nie musicie się martwić doprowadzę tego bloga do końca... powoli ale jednak. ;)
 Dziękuje za wszystkie wyświetlenia i komentarze. ;) Tworząc tego bloga nie sądziłam, że aż tyle osób zechce przeczytać moje wypociny. Dziękuje wam z całego serca dla mnie zawsze będziecie najlepsi ;) 
Pozdrawiam Kitsune21 ^^

czwartek, 2 czerwca 2016

Different World 2.01 - 1

Witam po długiej przerwie. ;)
Przepraszam, że mnie tak długo nie było jednak matura mnie wykończyła. Musiałam od wszystkiego odpocząć. Ostatecznie wróciłam jednak nie z nowym rozdziałem Naruto. Ostatnio moja siostra zapisała się na konkurs. Miała za zadanie wymyślić i napisać swoją własną książkę. Pomagałam jej przy tym i uważam, że wyszło bardzo fajnie. Jednak chciałabym, abyście i wy wyrazili swoją opinię co do naszej książki . Dlatego proszę was o wszelaką krytykę. Każda opinia jest na wagę złota. ;)
 Nie przedłużając zapraszam do czytania 1 rozdziału.


------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Nowy dzień, szary, monotonny poniedziałek. Powoli otwieram oczy i ziewając przecieram je ręką. W mojej głowie pojawia się myśl, która towarzyszy mi w każdy poniedziałkowy poranek..... ,, Czemu szkoła musi zaczynać się tak wcześnie ???" Ehh... Nie jestem z tych osób, które wstają skoro świt bez jakiegokolwiek przymusu. Należę raczej do grupy kładącej się późno spać, które mają potem problem ze wstawaniem rano. Śmiało mogę powiedzieć, że kocham wieczory, mają one w sobie coś co mnie urzekło już jak byłam mała. Uwielbiałam siedzieć wtedy w oknie i podziwiać zachody słońca. Nic nie pobije tego widoku. Jak dla mnie jest on ósmym cudem świata. Zawsze gdy patrze jak ta wielka ognista kula znika za horyzontem moje ciało ogarnia przyjemne uczucie ciepła, które wydobywa się ze środka. Jest jeszcze wiele rzeczy za które kocham wieczór, jednak drugą najważniejszą jest gwieździste niebo. To dlatego zawsze siędzę do późna. Chociaż gwiazdy należą do królestwa nocy, ja uważam je jako element bez którego nie istniałby wieczór. Haha.. Głupie wiem, jednak postrzegam to tak, ponieważ dla mnie noc jest to pora w której się śpi. Dlatego może być i godzina 22, a ja nadal będę mówić, że to wieczór dopóki nie popatrzę na gwiazdy chodź parę minut. Tylko wtedy mogę potem zasnąć spokojnie, oddając się w objęcia Morfeusza i stwierdzić w duchu... ,, Tak, teraz jest noc. ''

Spojrzałam na zegarek znajdujący się na szafce nocnej obok mojego łóżka i aż otworzyłam oczy z wrażenia. Wskazywał on 6.50 nie mogłam uwierzyć w to, że moje przemyślenia zajęły mi, aż 10 min. Jeśli się nie pośpieszę to jeszcze trochę i się spóźnię do szkoły na pierwszą lekcje, a dzisiaj nie mogę nie dotrzeć na czas, bo zaczynamy od historii, a pani która nas uczy uwielbia pytać spóźnialskich. Nie zadaje ona wtedy łatwych pytań. Brr.. aż mnie ciarki przeszły na myśl, że mogłabym z czegoś dostać jedynkę. Migiem wstałam z łóżka i poleciałam do łazienki, aby wziąć szybką kąpiel. Po 15 minutach w samej bieliźnie wyszłam z łazienki i udałam się w stronę szafy, aby wybrać ubrania, w których pójdę dziś do szkoły. Zdecydowałam się na czysto biało bluzkę na ramiączka i ciemnie jeansowe spodnie z wysokim stanem. Po założeniu tego na siebie poszłam jeszcze do łazienki zrobić delikatny makijaż. Czyli można zrozumieć to tak, że użyłam tylko podkładu, tuszy do rzęs i błyszczyka. Swoje długie brązowe włosy związałam w kucyk, aby mi nie przeszkadzały. Sprawdziłam czy wszystko jest okey i wyszłam z łazienki. Idąc przez pokój zgarnęłam po drodze mój plecak leżący obok łóżka oraz komórkę, która leżała na szafce nocnej i wyszłam z mojego królestwa zamykając za sobą drzwi. Zeszłam po schodach na parter i ruszyłam w stronę kuchni, aby zjeść śniadanie. Gdy tylko tam weszłam ujrzałam moją mamę zmywającą naczynia.

- Cześć mamo. - Przywitałam się całując ją w póliczek , a potem udałam się w stronę stołu, gdzie czekał na mnie talerz bardzo smacznie wyglądających kanapek.

- Witaj kochanie. Jak się spało ? - Odparła moja rodzicielka patrząc w moją stronę.

- Z chęcią bym poleżała dłużej. Czemu ta szkoła zaczyna się tak wcześnie? Nie mogli jej zrobić na 10? Whaa...- Ziewnęłam ze zmęczenia.

Moja mama nic nie odpowiedziała jedyne co zrobiła to zaśmiała się pod nosem z mojej uwagi. Szybko zjadłam kanapki, które bardzo mi smakowały . Oddałam brudny talerz do zmycia, a sama po sprawdzeniu godziny w telefonie zaczęłam się zbierać do wyjścia. Już byłam przy drzwiach, gdy usłyszałam krzyk z kuchni. 

-Lilian, zapomniałaś o drugim śniadaniu!!

Szybko zawróciłam po czym zgarnęłam mój posiłek do szkoły z blatu, pocałowałam mamę na odchodne i krzycząc wyszłam z pomieszczenia.

- Dziękuje za przypomnienie. Do zobaczenia potem. - Założyłam na nogi swoje białe trampki, a na ramiona czarną skórzaną kurtkę i wyszłam z domu nie zapominając zabrać plecaka z podłogi.

Ruszyłam w stronę szkoły ciesząc się, że na dotarcie miałam aż 15 min. Droga z mojego domu do szkoły to około 10 min jeśli idzie się na piechotę. Nawet nie wiem kiedy znalazłam się na miejscu. Przede mną stał ogromny szary budynek, w którym uczy się ponad 500 osób. Większość mnie nie zna, ale nie dziwię im się , ponieważ nie jestem zbyt popularna. Moim jedynym przyjacielem jest Daniel, którego poznałam w pierwszej klasie podstawówki. Od naszego pierwszego spotkania minęło wiele lat. Nigdy nie zapomnę naszych zwariowanych przygód. Jeśli chodzi o Daniela to jest on bardziej znany ode mnie, ale nie przeszkadza mi to. W końcu, nie ma się czemu dziwić. Jest on wysokim brunetem z zielonymi oczami. Każda dziewczyna w szkole go pożąda jednak on nie wykorzystuje tego jak niektórzy. Twierdzi, że czeka na tę właściwą. Na tą która nie będzie latać za nim, lecz to on będzie musiał starać się o jej względy. Muszę przyznać, że ten pomysł jest bardzo interesujący. Chce znaleźć dziewczynę, która nie ulegnie jego wyglądowi lecz zainteresuję ją jego wnętrze. Trzymam za niego kciuki, chodź tak naprawdę jest mi smutno.

Szłam korytarzami obserwując ludzi wokół mnie. Niektórzy rozmawiali w małych grupkach inni grali na telefonie. Tych którzy ślęczeli nad telefonami było o wiele więcej. Ehhh... Odkąd pojawiła się ta nowa gra wszystko uległo zmianie.

Teraz większość uczniów woli tracić czas grając w nią na telefonach, jej nazwa brzmi chyba....Different World. Tak to ta nazwa. Different World po naszemu Inny Świat, a przez wielu nazywana też Lepszym Życiem. W bardzo szybkim tempie zyskała ona popularności. Ogólnie polega na wykreowaniu postaci, którą potem gramy w wirtualnym świecie. Jednak stworzone wizerunki to nasze prawdziwe oblicza. Każdy szczegół się zgadza. Oglądając je ma się wrażenie, że patrzy się w pomniejszone lustro. Coś jakby przenosiło nas do innego wymiaru. Poznajemy tam nowe osoby, bawimy się, podróżujemy, zakochujemy. Po prostu żyjemy pełnią życia bez żadnych ograniczeń. Żyjesz i robisz co chcesz. Ludzie coraz bardziej się od niej uzależniają, myślałam o ściągnięciu jej, ale szkoda mi pieniędzy. Wydać 100 zł na grę komórkową to istne przegięcie. Ehh.. Jeśli byłaby za darmo sama z chęcią bym ją ściągnęła.

Weszłam do klasy gdzie aktualnie miałam mieć lekcje. Usiadłam w swojej ławce czekając na przyjście nauczycielki. Przyszła jak zawsze równo z dzwonkiem. Ehh.. Biada tym którzy się spóźnili. Nie jest dzisiaj w dobrym humorze. Zaczęłam się martwić, jest już po dzwonku, a Daniela nie ma. Co ten człowiek wyprawia i tak ma już dwie jedynki z historii. Widocznie chce mieć trzecią. Już pięć minut po dzwonku a jego nadal nie ma w klasie, chyba będę dziś siedzieć sama.

Właśnie w tej samej chwili do klasy wpadł zielonooki. Podszedł do nauczycielki i zaczął jej tłumaczyć dlaczego się spóźnił. Aż mnie ciarki przeszły gdy na niego spojrzała tym swoim wzrokiem. Gdy tak patrzyła to mogło oznaczać tylko jedno zaraz zacznie zadawać te swoje strasznie trudne pytania. Już się przygotowałam psychicznie na klęskę mojego przyjaciela jednak nasza nauczycielka wszystkich zaskoczyła. Po wysłuchaniu bruneta uśmiechnęła się lekko i kazała zająć swoje miejsce. Wszyscy zaliczyliśmy glebę łącznie ze mną. To był szok nigdy nikomu nie darowała, a tu proszę okazała łaskę. Trzeba zapisać tą datę w kalendarzu jako cud. Przez dobre parę minut cała klasa patrzyła na nią z szokiem. A ona niczym się nie przejmując nawet nic nie mówiąc zaczęła coś pisać na tablicy. Brunet idąc w moją stronę szczerzył się jak głupi do sera. Nie dziwiłam się jego zachowaniem, ponieważ sama bym tak zareagowała. Miał się z czego cieszyć toż to na naszych oczach wydarzył się cud. Gdy tylko usiadł obok zadałam mu nurtujące mnie pytanie.

- Jaką ty jej historyjkę wcisnąłeś, że ci odpuściła?- spytałam przyjaciela.

- Haha... Powiedziałem, że moja młodsza siostra bała się iść sama do przedszkola, ponieważ ostatnio jakiś starszy chłopiec jej dokuczał i poprosiła mnie żebym się z nim rozprawił. Ja jako kochany brat pomogłem mojej małej księżniczce w tej strasznej dla niej sytuacji. Musiałem poczekać na oprawcę mojej małej siostrzyczki i to dla tego się spóźniłem.

- Czekaj, ale ty masz tylko starszą siostrę. - Zaczęłam się śmiać z jego pomysłu. No cóż muszę przyznać wybrnął idealnie. Trafił w czuły punkt naszej nauczycielki o którym nikt do tej pory nie wiedział. Hahaha... mój przyjaciel to geniusz.

- Ale pani nie musi o tym wiedzieć. - Zaśmiał się, ukazując przy tym swoje śnieżnobiałe zęby. - Może jednak dasz się skusić na ściągnięcie DW?- I znowu zaczyna. Ehh.. Zawsze jak się spotykamy próbuje namówić mnie, abym ściągnęła tą grę.

- Nie sądzę, aby był to dobry pomysł, ta gra nie jest dla mnie.- Jak zwykle moja odpowiedź jest negatywna. Nie dlatego, że ta gra mi się nie podoba lecz dlatego, że jest pioruńsko droga. Nie wywalę 100 złotych na grę dla jakiegoś widzi mi się.

- Eh.. ale ty jesteś denerwująca. Zawsze odpowiadasz tak samo, że ta gra nie jest dla ciebie, a nawet nie spróbowałaś. Zmień płytę, a zobaczysz, że nie pożałujesz.



Postanowiłam nie odpowiadać na jego dogryzki. Jest szczery i to w nim podziwiam. Ma wiele cech, które w nim mi się podobają np. ; wie jak mnie pocieszyć czy rozbawić, jest bardzo miły chodź czasami lubimy sobie podogryzać, nieważne gdzie jest zawsze gdy potrzebuje pomocy zjawia się w tempie błyskawicznym. To właśnie za te cechy charakteru tak bardzo go kocham. No i te jego piękne zielone oczy, w które mogę patrzeć godzinami i cudowny uśmiech. Ah... wstyd mi, ale bardzo mi się podoba. Mogę nawet powiedzieć, że jestem w nim zakochana na zabój. To głupie, on traktuje mnie tylko jako przyjaciółkę. Ale mi to w zupełności wystarczy. Cieszę się, że mogę spędzać z nim czas. Nie chcę popsuć tego co jest miedzy nami dlatego siedzę cicho. Ufa mi i przychodzi gdy potrzebuje pomocy i to się najbardziej liczy.



Dzwonek wyrwał mnie z zamyślenia. Koniec lekcji, nawet nie zauważyłam kiedy minęła. Pierwsza lekcja z głowy teraz jeszcze tylko 5 i można wrócić do domu. Następna to w-f potem jest biologia, j. polski i dwie chemie, a potem do domciu. Ehh... dopiero jedna lekcja za mną, a ja już marzę o moim kochanym łóżku. Przez te myśli strasznie spać mi się zachciało. Whaaa...

Wyszłam z sali i ruszyłam w stronę szatni, aby przebrać się na zajęcia fizyczne.

Szłam przez wąski korytarz, w którym lewa ściana obwieszona były dyplomami za udział czy też wygranie zawodów lub konkursów. Na prawej wisiały zdjęcia absolwentów. Cała prawa ściana obok gabinetu dyrektora była obwieszona tymi fotografiami. Przedstawiały one maturzystów z różnych lat. Muszę przyznać ładnie to wyglądało. Zdjęcia były duże i oprawione w piękne ramy. Niesamowicie prezentowały się na tej ścianie. Widać, że dyrektor jest bardzo dumny ze swoich absolwentów. Dokładnie za rok i moje zdjęcie klasowe będzie wisieć na tej ścianie. Ehh... Już niedługo kończę szkołę. Czeka mnie matura i wybór szkoły. Już się stresuje, a co ja zrobię w dzień egzaminów. Czarne myśli przeszły przez moją głowę i wolę ich nie wypowiadać na głos, bo jeszcze się spełnią.



Obie ściany obłożone były drobnymi kamyczkami. Gabloty z pucharami zaś na nich zawieszone niedługo się załamią pod naciskiem wszystkich statuetek, ale nikt raczej nie zwraca na to uwagi. Skręciłam w prawo i znalazłam się w damskiej szatni. Weszłam i odłożywszy swoje rzeczy na odpowiednie miejsce zaczęłam się przebierać.

Jednak myślami błądziłam gdzie indziej. Zastanawiałam się co będziemy dzisiaj robić na w-f. Ehh... Pewnie znów będę grać z dziewczynami w siatkę, a chłopaki w piłkę nożną. W tej szkole to już standard. Szybko się przebrałam i zaczęłam buszować po internecie dla zabicia czasu. Do dzwonka miałam jeszcze z jakieś 10 min, więc nie martwiłam się, że się spóźnię czy zagapię. Pozostałe dziewczyny grały w Different World. Ludzie dzięki tej aplikacji przestają ze sobą rozmawiać. Wolą patrzeć w ekrany telefonów. Rozumiem, że ta gra jest bardzo fajna, ale trzeba mieć umiar. Niedługo zamiast znaków ,, Uwaga dzikie zwierzęta '' będą znaki ,, Uwaga gracze ''

Co chwila słyszałam sygnał przychodzącej wiadomości co znaczyło, że dziewczyny dostawały wideo z DW. Jedną z zalet DW jest to, że jak wysyłamy swoją postać np. na plażę albo gdzieś indziej to możemy dostać filmik co ta postać robiła. Fajnie jest popatrzeć na swoją malutką wersje bawiącą się w najlepsze. Wtedy można poczuć, że sami to robiliśmy. Siedząc na ławce i obserwując wszystko z boku poczułam jak obok mnie wibruje mój telefon. Dostałam sms nie wiem od kogo, ponieważ nie mam go zapisanego w telefonie. Z ciekawości otworzyłam wiadomość i gdy tylko ją przeczytałam o mało co nie spadłam z ławki. To była wiadomość z firmy Different World. Gra stała się tak popularna, że zrobili event, w którym sto przypadkowych osób dostaję grę za darmo. O dziwo należę do tych stu szczęśliwców. Hahaha.... Ogarnęło mnie takie szczęście, że mogłabym skakać i robić fikołki z radości. Jednak piszą, że te sto osób nie dostanie standardowej gry lecz jej nową ulepszoną wersje - Different World 2.01 . Moja radość nie znała końca. Dostałam najpopularniejszą grę tego roku za darmo i to jeszcze nowszą i o wiele lepszą. Ledwo mogłam złapać oddech z tego szczęścia. Szybko kliknęłam podany link i gra zaczęła się pobierać. Cała się trzęsłam z tego podniecenia. Nie obchodziło mnie nic w tym momencie. Miałam 8 min na pobranie gry teraz tylko to się liczyło. DW 2.01 bardzo szybko się ściągnęło, ponieważ wystarczyło na to tylko 2 minuty. Od razu po instalacji się uruchomiła i mogłam zobaczyć tak wyczekiwane przeze mnie logo DW. Dwie duże litery na grafitowym tle umieszczone w diamencie. Odczekałam parę sekund i pojawił się ekran startowy.

Kliknęłam ,, Stwórz postać '' po sekundzie wyskoczył komunikat, że muszę zaakceptować regulamin. Dużo nie myśląc nacisnęłam przycisk ,, Akceptuj ''. Skoro wszyscy w to grają to nie może być tam nic ryzykownego. Pojawiło się pole wpisz imię i nazwisko. Szybko wklepałam na klawiaturze ; Lilian Rain i kliknęłam ,, Dalej ''.

Kolejnym punktem było wgranie zdjęcia. Szybko wybrałam jakieś ładniejsze z galerii i koniec. Postać zaczęła się tworzyć. Bardzo minie ciekawiło jak będę wyglądać. Do dzwonka zostało 6 min. Tyle mi wystarczy, aby sprawdzić tę grę. Tak długo się upierałam, a teraz, Daniel jak zwykle miał racje. Może na razie nie będę mówić mu o tym, bo zacznie swoje ,,A nie mówiłem?'' Hehe...



Po minucie okno postaci się załadowało i wreszcie mogłam zobaczyć swoją mini wersje. Muszę przyznać wyglądała identycznie jak ja tylko w o wiele mniejszym formacie. Gdy tylko weszłam w okno świat przyszła mi wiadomość. Był to filmik z DW trochę się zdziwiłam, ponieważ nie wysyłałam jeszcze nigdzie swojej postaci. Odtworzyłam filmik, aby dowiedzieć się co na nim jest. Zobaczyłam dziewczynę idącą korytarzem, która była zapatrzona w jakieś notatki. Szła prosto przed siebie nie zważając na otoczenie. Kawałek dalej stały jakieś inne dziewczyny.

Wydają mi się znajome, ale nie widać twarzy i nie mogę ocenić kim one są. Gdy blondynka z notkami przechodziła obok nich jedna podstawiła jej bezczelnie nogę. Co spowodowało, że bidulka się przewróciła, a jej notki rozsypały się po całym korytarzu. Na tym momencie filmik się urwał. Patrzyłam zdziwiona na ekran nie wiedząc co o tym sądzić. Jedynie co mogę o tym powiedzieć to to, że było to mega dziwne. Nie mogłam za długo o tym myśleć bo zadzwonił dzwonek na lekcje. Wyłączyłam grę i schowałam telefon do swojego plecaka. Po czym wyszłam z szatni. Idąc na salę gimnastyczną miałam dziwne uczucie deja vu. Maszerując korytarzem zobaczyłam blondwłosą dziewczynę zapatrzoną w swoje notatki. To była ona, ta dziewczyna z filmiku. Zdziwiłam się. Stanęłam w miejscu i stałam tak jak słup soli. Przez moimi oczami właśnie odgrywała się scena z filmiku. To niemożliwe, przecież to tylko gra więc dlaczego to się dzieje naprawdę. Stałam i patrzyłam jak tamte dziewczyny podkładają nieznajomej blondynce nogę, a ta z hukiem ląduje na ziemi. Jej notatki latały wszędzie. Nie poszłam na w-f z przerażenia cofnęłam się do szatni po telefon, aby sprawdzić co się dzieje.



Wbiegłam do niej jak burza, a jeszcze szybciej wyjęłam telefon z plecaka i włączyłam grę. Gdy tylko pojawił się ekran startowy migiem kliknęłam przycisk ,, Regulamin''. Zdębiałam po tym jak zobaczyłam co tam pisze. Pierwszy raz w życiu widzę tak krótki i przerażający regulamin. Były tam tylko cztery punkty. A mianowicie :



Witamy w świecie Different World 2.01 w tej grze panują tylko cztery zasady:



1. Nie ma możliwości odinstalowania gry. Zostaje ona przypisana do człowieka, a nie do telefony więc zniszczenie go nie powoduje utraty gry. Gra automatycznie przeniesie się na telefon członka rodziny, jeśli telefon osoby do niej przypisanej ulegnie zniszczeniu. Po przeniesieniu nadal gra będzie obowiązywać człowieka, który ją ściągnął po raz pierwszy.

2. Filmiki przychodzą nieregularnie. Nikt dokładnie nie wie ile w ciągu dnia ich dostanie. Pokazują one przyszłość osoby która ją ściągnęła lub jej otoczenia. Mogą to być niegroźne rzeczy lub takie, które doprowadzą do śmierci. Nic nie jest z góry ustalone i nie ma możliwości ich wyłączenia.

3. Gra zakończy się wraz ze śmiercią danego gracza lub po upłynięciu terminu. Zakończenie jest planowane na 21 czerwca obecnego roku. Jeśli po upłynięciu terminu więcej niż 10 osób będzie żyło wtedy gra zostanie wydłużona.

4. DW 2.01 zostało wysłane do 100 przypadkowych ludzi i tylko 10 z nich przetrwa tą grę. Ostatnie dziesięć osób zapewni sobie bezpieczeństwo i wygra 500 tysięcy złotych.


Nie ma możliwości ucieczki od tej gry, więc drogi graczu podporządkuj się do zasad, a przeżyjesz.


Życzymy powodzenia i miło spędzonych chwil z nasza grą.



Z poważaniem
Firma Different World.


Patrzyłam się na ten ekran nie wiedząc co o tym myśleć. Po mojej głowie ciągle chodziła jedna myśl. Nie możliwe jest przecież to, aby gra była tak niebezpieczna. Co ja teraz zrobię. Do czerwca zostało dwa miesiące. Z moich oczu zaczęły na podłogę kapać łzy. Nie obchodziło mnie to czy ktoś zobaczy mnie w takim stanie czy nie. Nie wiem ile czasu tak siedziałam, ale dopiero dźwięk przychodzącej wiadomości postawił mnie na nogi. Spojrzałam na telefon przerażona nie wiedząc co zrobić. Drżącymi rękami kliknęłam otwórz. Ponownie dostałam filmik z DW 2.01, a pod nim była dopiska: ,, Gra rozpoczęta ''.



Cdn...




--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Ta książka będzie miała tylko parę rozdziałów i będą się one ukazywać co jakiś czas.
Po tym jak skończy się to wrócę do publikowania rozdziałów z Naruto. Liczę, że się wam spodoba. 

Do zobaczenia. ;)
Kitsune21


poniedziałek, 7 marca 2016

One Shot - Ryūketsu no supaiku

-------------------------------------------------------------------------------------------------------
                                                                 Naruto

Puk Puk Puk
Ten nieznośny dźwięk wyrwał mnie z mojego snu. Otworzyłem zaspane oczy i zacząłem rozglądać się za źródłem hałasu. Dopiero po paru minutach ustaliłem co to za dźwięk. Ktoś dobija się do drzwi. Zły zacząłem wyklinać osobę stojącą pod drzwiami. Kto normalny wstaje tak wcześnie. Nadal leżąc spojrzałem na budzik. Wskazywał godzinę 9.00.
- Jest dopiero 9, a oni już czegoś chcą.- Warknąłem zły.
Przeturlałem się po łóżku jednak zapomniałem o jednej bardzo istotnej rzeczy. Moje łóżko było małe. Z hukiem wylądowałem na ziemi. Podniosłem się do siadu cały obolały.
- Co za paskudny poranek.
Mimo, ze minęło już trochę czasu dźwięk nie ucichł. Wstałem z podłogi. Zły na cały świat zebrałem pierwsze lepsze ciuchy z podłogi i zacząłem je zakładać. W moje ręce trafił czarny t shirt oraz białe sztruksowe krótkie spodenki. Ubrany w taki strój poszedłem otworzyć drzwi. Idąc uspokoiłem się na tyle, aby nie nawrzeszczeć na osobę robiącą ten hałas. Zapewne się dziwicie czemu mam podły humor. Na to pytanie jest bardzo łatwa odpowiedź. Misja. Wraz z moją drużyną mieliśmy tygodniową misje, która skończyła się wczoraj. Do wioski wróciliśmy coś około pierwszej, więc dzisiaj jestem padnięty. Misja była strasznie trudna. Ehh... Nawet już się domyślam o co może chodzić osobie stojącej pod drzwiami.
Puk Puk Puk
- Idę już idę. Po co się tak denerwować. Pali się czy co.
Doczłapałem się do drzwi. Jedną ręką chwyciłem klamkę, zaś drugą położyłem na framudze. Otwierając zgarbiłem się nieco pochylając do przodu. Drzwi otworzyły się na oścież, a za nimi stała różowo włosa kobieta o soczyście zielonych oczach. Ubrana w ciemno różowy podkoszulek i krótkie białe materiałowe spodenki. Na nogach miała standardowe buty shinobi.
- Ohayo Sakura – chan. Co cię do mnie sprowadza o tak barbarzyńskiej porze. – przywitałem się ziewając.
- Ohayo Naruto. To nie żadna barbarzyńska pora. Już jest 9.00 matole. Ehh.. Ty chyba nigdy nie nauczysz się wcześnie wstawać. Przyszłam, aby ci przypomnieć, że mamy udać się do Hokage – sama, żeby zdać raport z naszej ostatniej misji. Mamy spotkać się zresztą o 10.00 pod wieżą Kage.
- Pamiętam, pamiętam nie martw się Sakura-chan. Wejdziesz ? - Odsunąłem się, aby mogła przejść.
- Skoro tu jestem to czemu by nie. - Po usłyszeniu tego wysłałem w jej stronę mój firmowy uśmiech.
Przeszła obok mnie i udała się w stronę salonu.
- Chcesz coś do picia Sakura-chan ? - spytałem idąc za nią. Udałem się w stronę kuchni, aby przygotować sobie jakieś śniadanie.
- Sok pomarańczowy poproszę jeśli masz. - Usłyszałem jej głos dochodzący z salonu.
- Mam. A do jedzenia coś chcesz?
- Nie dziękuje jadłam już wcześniej. Niektórzy wstają wcześnie i jedzą śniadanie o przyzwoitej porze. - Pomimo, że byłem w kuchni nadal wyczuwałem w jej głosie dobrze słyszalny sarkazm. Zaś w wyobraźni widziałem jak na jej twarzy pojawia się grymas niezadowolenia. Westchnąłem.
- Nie przesadzaj Sakura-chan. Jestem śpiochem przecież o tym dobrze wiesz.- Odparłem wychodząc z kuchni. Niosłem ze sobą talerz kanapek oraz dwie szklanki soku pomarańczowego. Postawiłem je na małej ławie, a sam usiadłem na fotelu naprzeciwko Sakury.
- I to strasznym matole. Kto uważa godzinę 9 za barbarzyńską porę. Ehh... co ja z tobą mam.- Położyła rękę na czole udając załamaną. Zaśmiałem się z tej sytuacji.
- Itadakimasu – zabrałem się za jedzenie kanapek, które przed chwilą przyrządziłem.
Sakura bardzo łatwo się denerwowała, zazwyczaj przeze mnie. Tak działa mój urok osobisty. Hahaha...
Znamy się od akademii, kiedyś strasznie mnie nie lubiła, lecz z czasem wszystko się zmieniło. Teraz jest moją najlepszą przyjaciółką. Kochałem ją przez długi czas właściwie to zdawało mi się, że ją kochałem tak naprawdę to było tylko zauroczenie. Wiem , że ona nigdy nie pokocha kogoś innego. Dla niej zawsze będzie liczył się tylko ten drań Uchiha. Wiem, że mogę na niej polegać pomimo jej częstych humorków. Może się na mnie drzeć, wyzywać mnie, bić ale wiem, że kiedy zajdzie taka potrzeba odda za mnie życie bez zastanowienia. Nie chcę, żeby taka sytuacja kiedykolwiek nastąpiła, ponieważ nigdy sobie bym tego nie wybaczył. Wolę, abym to ja zginął niż ona. Śmierć przyjaciół traktuję jak swoją własną, Gdy odchodzi jedno z nich, cząstka mnie odchodzi razem z nimi. Ale to nie czas na takie rozmyślenia.
Rozmawialiśmy i śmialiśmy się przez dłuższy czas. Skończywszy jeść zaniosłem talerze do kuchni, a potem poszedłem do salonu. Gdy wróciłem zastałem piękny widok. Pomimo tego, że już nie kocham Sakury to nadal uważam, że jest niesamowicie piękną kobietą. Ma niekiedy paskudy charakter ale urody odmówić jej nie można. Zastałem ją stojącą bokiem przy oknie. Lewą rękę położoną miała na parapecie, zaś prawą dłonią podpierała sobie głowę. Jej wzrok był skierowany na pięknie kwitnącą różę w doniczce. Promienie słońca wpadające przez okno oświetlały jej sylwetkę dzięki czemu jej skóra wyglądała jakby była ze złota. Na jej twarzy gościł malutki uśmiech. To był naprawdę piękny widok, aż zaparło mi dech w piersi. Przystałem na chwile, aby móc nacieszyć oczy tym widokiem. Jednak ta chwila nie trwała długo. Sakura zorientowała się, że wróciłem i zaczęła powoli iść w moją stronę.
- To co gotowy? - ustała obok mnie, lecz wzrok nadal miała skierowany w stronę okna.
- Chwilka wezmę szybki prysznic i możemy iść ok?
- Ehh...Tylko się pośpiesz jest już 9.35, a mamy się spotkać zresztą o 10.00. Co za dziecko.
- Okey. Zaraz wracam. I tak, a pro po to ty mnie zagadałaś. - ruszyłem w stronę łazienki po drodze zgarniając ręcznik i ciuchy na zmianę.
- Nieważne leć już. - machnęła z rezygnacją w moją stronę.
Po 10 minutach byłem już gotowy. Moje niesforne kudły sterczały każdy w inną stronę. Czasami się zastanawiam czy one nie żyją własnym życiem. A o grawitacji to już lepiej nie będę mówić, ponieważ nie wiem jak to jest możliwe, aby włosy sterczały tak bardzo bez odrobiny żelu do włosów.
Na czole tak jak zawsze miałem Hitai- ate. Byłem ubrany w swój standardowy strój czyli pomarańczowe dresowe spodnie, czarny podkoszulek oraz moją ukochaną pomarańczową bluzę z domieszką koloru czarnego. Na nogi założyłem standardowe buty shinobi. Tak ubrany ruszyłem w stronę salonu, gdzie czekała na mnie już zniecierpliwiona Sakura.
- No nareszcie. Idziemy?
- Idziemy.- Ruszyliśmy w stronę drzwi.
Wyszliśmy z mojego mieszkania, a potem jak zamknąłem drzwi na klucz ruszyliśmy w stronę siedziby Kage. Szliśmy powoli podziwiając widok Konohy o poranku. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się tak jak to robiliśmy u mnie w mieszkaniu. Właściwie to gadałem za nas dwoje. Haha... ja i ta moja niewyparzona gęba. Zapewne gadałbym dalej, aż do końca naszej podróży, ale Sakura chciała zapytać o jedną rzecz.
- Naruto od kiedy masz tą różę?
- Od niedawna. Mam ją już jakiś miesiąc … chyba. Tak miesiąc jestem pewny. - odparłem po chwili zastanowienia.
- Gdzie ją kupiłeś?- dociekała Sakura.
- Miesiąc temu do Konohy przybyła pewna starsza pani. Handlowała różnymi pięknymi kwiatami. Były niesamowite, niektórych nigdy na oczy nie widziałem. Jednak najdziwniejsze było to, że tylko nieliczni mogli je kupić. To ona musiała zawołać. Tylko wtedy można było kupić kwiat. Gdy przechodziłem obok ta starsza pani mnie zawołała i spytała się czy nie chciałbym kupić jednego. Odpowiedziałem, że z chęcią. Kobieta usłyszawszy moją odpowiedzieć poszła po pewien kwiat. Okazała się to byś niesamowicie piękna róża. Powiedziałem, że chciałbym tamtego storczyka, lecz kobieta odpowiedziała, że ta jest specjalnie dla mnie. Nie wiem o co jej wtedy chodziło. Zdziwiony przytaknąłem. Nie chciałem się kłócić z tą dziwną starszą panią. Zapłaciłem za kwiatek i odszedłem. Oto cała historia.
- Rozumiem. Zastanawiam mnie tylko czemu nieliczni mogli kupić te kwiaty. Ehh... Nieważne pomyśle o tym potem. Jednak ta róża jest niesamowicie piękna.
- Tak to prawda.
- Bardzo się różni o tych, które sprzedaje Ino i jej mama. Ta twoja ma o wiele więcej kolców. Jej kolor nie jest jasny lecz ciemny ,bardzo ciemny. Można powiedzieć, że ma kolor krwi. Patrząc na nią ma się wrażenie, że jak się oderwie płatek i ściśnie w dłoniach to poleci krew. Liście mają barwę ciemnej zieleni, lecz najdziwniejsze jest to, że na końcówkach zieleń przechodzi w czerwień. Niesamowita, a jednocześnie taka dziwna. No i...
Sakura nie zdążyła dokończyć bo znaleźliśmy się pod siedzibą Kage. Na miejscu o dziwo czekali już wszyscy. Sai, który szkicował coś w swoim notesie, Sasuke, który patrzył się na górę Hokage mając na twarzy grymas niezadowolenia. Zapewne też się wkurzył, że musieliśmy tak wcześnie wstać. No tak nie wspomniałem wam, że Sasuke -teme wrócił do wioski. Ten drań wrócił trzy miesiące temu. Tsunade -obachan pozwoliła zostać mu w wiosce pod warunkiem, że przejdzie pewien test, który udowodni jego lojalność. Udało mu się , nie wiem co to był za test ale nieźle dał temu draniowi w kość. Nie mógł dojść do siebie przez następny tydzień. Hahaha... dobrze mu tak. Cieszę się, że Sasuke- teme wrócił. Zarazem jestem jednak smutny, ponieważ to nie mi udało się go sprowadzić. Ale to nie ważne. Najważniejsze, ze teme jest teraz z nami. Wracając do tematu. Nawet Kakashi-sensei się nie spóźnił, a to już jest cud. Zawsze się spóźnia przynajmniej godzinę lub dwie.
Przywitaliśmy się i wszyscy razem ruszyliśmy do Hokage. Szedłem jako pierwszy, więc każdy wie jak to się skończyło. Hahaha... Jak zawsze wparowałem do gabinetu bez pukania, a reszta weszła za mną. Gdy tylko przekroczyłem próg dało się słyszeć wrzask babuni.
- Uzumaki!!!! Ile ja jeszcze razy mam ci mówić, abyś pukał!! - Za biurkiem siedziała wysoka blondynka o brązowych oczach. Pomimo, że wyglądała góra na 30 lat to tak naprawdę miała o wiele więcej.
Jednak techniki medicjutsu są naprawdę przydatne na starość. Odwalają kupę dobrej roboty. Hehe... Muszę się kiedyś spytać babuni jak ona to robi.
Zaśmiałem się w duchu ze swojego pomysłu. Ale musicie przyznać, że jest wspaniały. Mieć np.: 50 lat, a nadal wyglądać jak 20 latek. Marzenie każdej kobiety i Sasuke. Hehe...
Jednak moje rozmyślenia musiały dobiec końca, ponieważ Hakoge zaczęła się niecierpliwić. Uprzedzając wasze pytanie po czym poznałem to odpowiem wam tak, że od dziecka obserwuje ludzi i dlatego teraz potrafię wychwycić najmniejszą zmianę jaka zachodzi na ich twarzy. Np. wiem, że babcia zaczyna się niecierpliwić, ponieważ na jej czole wyskoczyła bardzo słabo widoczna zmarszczka, którą widać tylko wtedy, gdy się bardzo dobrze przyjrzymy z bliska. Nie chcąc jej bardziej denerwować odparłem szybko.
- Hai Hai postaram się zapamiętać na następny raz. Jednak moja pamięć jest bardzo słaba. - z mojej twarzy nie schodził uśmiech. Wchodzenie do tego gabinetu bez pukania było moją tradycją . Uwielbiam patrzeć jak Tsunade -obachan się denerwuje i na mnie krzyczy. Czuję się wtedy jakbym miał rodzinę, której nigdy nie miałem. Od małego jestem sam, więc Tsunade traktuję jak moją babcie, Jest jedną z najważniejszych osób w moim życiu. Oddałbym za nią życie bez żadnego zastanowienia. Nie wiem co bym zrobił, gdyby umarła.
Jednak takie wchodzenia na chama za przeproszeniem się tak wyrażę jest niekiedy bardzo niebezpieczne. Czasami, gdy wejdę od razu muszę robić unik, ponieważ od czasu do czasu ( czyli bardzo często ) nasza ukochana Hokage nie wytrzymuje i potrafi rzucać różnymi rzeczami. Raz o mało co nie dostałem butelką od sake innym razem wazonem jeszcze innym razem biurkiem dobrze słyszycie biurkiem.
Pamiętam jak Jiraiya wparował ostatnio do biura Tsunade-hime bez pukania. To było z miesiąc temu. Uuuu...To nie było miłe spotkanie. Do tej pory mam ciarki jak o tym myślę. Ero-sennin nie zdążył zrobić nawet kroku, a już leżał wbity w ścianę dwa pomieszczenia dalej. Tamtego dnia babunia była niesamowicie wkurzona, ponieważ nie dotarł do niej bardzo ważny raport od jednego ze szpiegów. I całą swoją złość wyładowała na osobie, która jako pierwsza weszła do niej do gabinetu, czyli na Jiraiyi. Przez następny tydzień Ero-sennin leżał w szpitalu kurując się z obrażeń, które wystąpiły po spotkaniu pierwszego stopnia z paroma ścianami. Matko ale miałem wtedy szczęście. Miałem iść do babuni z samego rana, ale najpierw wstąpiłem do Ichiraku na ramen. Cieszę się, że wtedy naszła mnie ochota na ramen inaczej to ja leżałbym w szpitalu z połamanymi żebrami. To nie byłoby miłe doświadczenie. Bolałoby jak diabli znając siłę Tsunade-hime.
- Ehh... Ty się chyba nigdy nie nauczysz pukać. Ale to nie jest teraz ważne. Wezwałam was tu z innego powodu. Zapewne się już domyślacie jakiego, więc nie przedłużając powiedzcie mi dlaczego wasza ostatnia misja skończyła się niepowodzeniem. Hmm... No proszę mówcie. - na jej czole zaczęła niebezpiecznie pulsować żyłka.
Wszyscy wstrzymaliśmy oddechy ze strachu. Wiedzieliśmy, że dostaniemy opiernicz za nie wykonanie tej misji. Staliśmy jakbyśmy szli na ścieńcie, chociaż to powiedzenie mało mijało się z celem, ponieważ zła Tsunade to bardzo niebezpieczna Tsunade. Każdy shinobi tej wioski wie, że tej kobiety nie należy denerwować. A jak już ktoś podpadnie to ma zapewniony pobyt w szpitalu na minimum tydzień.
Po chwili ciszy nasz sensei odważył się odezwać. Podziwiam tego człowieka za jego odwagę. Ja wole jeszcze trochę pożyć, więc siedzę cicho.
- Tsunade- sama w wyniku nieprzewidzianych zdarzeń nasza misja skończyła się nie powodzenie.- Kakashi-sensei pomimo tego, że był trochę bledszy niż zwykle to jednak jego głos nie załamał się. Mówił to tak jakby misja się udała, a teraz tylko składał raport. Niesamowite. Podziwiam jego żelazne nerwy. Ja zapewne bym się jąkał i mówił od rzeczy tylko po to, aby złagodzić trochę sytuację.
Ja, Sakura-chan, Sasuke i Sai staliśmy trochę z tyłu i w duchu kibicowaliśmy naszemu kapitanowi.
- Możesz mi z łaski swojej powiedzieć co to były za nieprzewidziane komplikację ?
- Hai. Opowiem co się zdarzyło. - Sensei przełknął ślinę i zaczął opowiadać o przebiegu naszej misji. - Wszystko szło zgodnie z planem. Po odnalezieniu siedziby tamtych ludzi po cichu wykradliśmy im zwój. Po czym udaliśmy się w drogę powrotna do Konohy przez Kraj Żelaza. Gdy wieczorem zatrzymaliśmy się na postój, aby odpocząć wyczuliśmy, że w naszą stronę kierują się jacyś ninja. Kazałem Saiowi sprawdzić co to za ludzie. Okazało się, że to ci sami którym wcześniej wykradliśmy zwój. Przygotowaliśmy się do walki, ponieważ na ucieczkę było już za późno .Po chwili z lasu wokół nas wyszło 15 osób. Wywiązała się walka. Walczyliśmy z całych sił. Po paru minutach na polu bitwy zostało tylko 2 wrogich ninja. Byliśmy już zmęczeni. Oddałem zwój Naruto, aby ruszył przodem. Gdy Uzumaki wyruszył została wznowiona walka. Jednak tamta dwójka zastawiła na nas pułapkę. Zwabiła nas do jaskini 100 metrów na północ od pola walki. Gdy my byliśmy w jaskini oni wydostali się tylnym wyjściem. Jeden zasypał przednie, a drugi tylne wyjście. Zostaliśmy uwięzieni. Nie mogliśmy się wydostać. Nie wiem co było potem, ponieważ dopiero Naruto nas stamtąd wydostał. To tyle co mogę powiedzieć. - Gdy skończył wrócił do szeregu, w którym staliśmy na początku.
Wstrzymałem oddech. Wiedziałem co teraz nastąpi. Ehh...
- Rozumiem. Naruto możesz mi opowiedzieć co było dalej? - Tsunade splotła dotychczas leżące na biurku dłonie i podparła nimi brodę. Wpatrywała się we mnie wyczekująco.
Wyszedłem z szeregu i ustałem naprzeciwko biurka. Wyprostowałem się, a ręce splotłem z tyłu na plecach. Powoli wypuściłem powietrze z ust. Wziąłem parę głębszych wdechów, aby się uspokoić po czym zacząłem mówić.
- Hai. Po tym jak rozdzieliłem się zresztą zacząłem z dużą szybkością zmierzać w stronę Konohy. Jednak po pewnym czasie wyczułem za sobą dwa skupiska chakry. Przyśpieszyłem jednak na nic się to zdało. Przeciwnicy byli szybsi. Okrążyli mnie. Wywiązał się walka, w której to ja byłem górą. Jednak przez moją nieuwagę udało im się mnie zaskoczyć. Skupiłem się na jednym z nich całkowicie zapominając o drugim, który niedawno spadł w dół. Gdy pierwszy z nich zaczął formować dziwne pieczęcie skupiłem się za bardzo na nim obawiając się nadchodzącej techniki, która była mi nieznana. Drugi w tym czasie wykorzystał moją nieuwagę i mnie zaatakował. Zaczęliśmy spadać z drzewa nadal walcząc. Jednak nie zauważyłem, że z mojej kieszeni wypadł zwój. Gdy skupiłem się na atakach tego drugiego. Pierwszy wykorzystał sytuację i przechwycił zwój. Gdy wylądowaliśmy skapnąłem się, że zgubiłem zwój jednak było już za późno. Ten z którym walczyłem użył dziwnej techniki po której straciłem przytomność. Gdy się ocknąłem nie potrafiłem ich wytropić, więc ruszyłem sprawdzić co się stało z Kakashim-sensei i resztą.- powiedziałem to tak szybko, że nie wiem czy Tsunade- obachan wszystko zrozumiała.
Czekałem z niecierpliwością co odpowie Hokage, jednak milczała jak grób parząc na mnie ze srogą miną. Już po mnie. Nie da się mnie uratować.
- Uzumaki mam rozumieć, że przez twoją głupotę straciliśmy ten bardzo podkreślam BARDZO cenny zwój? - Wraz z wypowiadaniem tego zdania jej gniew rósł.
Stałem tam jak słup soli bojąc się odezwać. Zbladłem strasznie, a moje ciało zaczęło lekko drżeć. Wiedziałem co teraz nastąpi. Choler*** obawiałem się tej chwili. Jednak zbliżała się ona nieuchronnie.
Moja drużyna znajdująca się za mną cofnęła się o krok do tyłu.
- Uzumaki ty debilu wiedziałeś jak ta misja jest ważna. Chole** przez ciebie wróg dostał w swoje ręce plany wioski Taki-gakure, z którą mamy sojusz. - Jej złość osiągnęła najwyższy poziom. Podniosła się gwałtownie z fotela opierając swoje dłonie na biurku.- To kolejna zawalona przez ciebie misja w ciągu tego miesiąca. Myślałam, że jesteś silny jednak się myliłam jesteś totalnym nieudacznikiem. Co ja mam z tobą zrobić? No powiedz mi co, bo ja sama nie wiem.- załamała się . Opadła ciężko na fotel, z którego przed chwilą wstała. Złapała się obiema rękami za głowę kręcąc nią w lewo i prawo.
- Wiedziałem, że tak będzie. Trzeba było mi zostawić te zadanie, a nie temu młotkowi. Pff... Wiadomo, że on potrafi popsuć nawet najprostszą rzecz.- usłyszałem za sobą głos Sasuke, który był przesiąknięty jadem. Zaraz za nim odezwała się reszta mojej drużyny.
- Ehh... Naruto twoja głupota czasami zwala mnie z nóg. - to był głos Kakashiego.
- Zgadzam się z Kakashim-sensei. Zwalić tak proste zadanie. Myślałem, że stać cię na więcej Naruto. I ty niby chcesz być Hokage. - Nie musiałem się odwracać, żeby wiedzieć kto to mówi, a nawet bałem się odwrócić nie chciałem teraz widzieć ich wzroku na sobie, ponieważ wiem co by pokazywał : Złość, smutek, rozczarowanie, żal, pogardę.
- Miałam rację mogliśmy zostawić to zadanie Sasuke-kun on by na pewno nie stracił zwoju. - Gdy to usłyszałem zrobiło mi się strasznie słabo. Wiedziałem, że Sakura zawsze poprze teme jednak to i tak bolało. Nogi miałem jak z waty. Zrobiło mi się niesamowicie duszno, ledwo mogłem oddychać. Moje serce bolało niemiłosiernie, czułem się jakby mi ktoś wbijał w nie kolce, albo coś takiego. Zebrało mi się na płacz jednak nie pozwoliłem łzom płynąć. Pochyliłem głowę w dół i skłoniłem się nisko mówiąc na jednym wydechu.
- Gomenasai za moją głupotę. - Ledwo powstrzymywałem łzy. Od dawna nie czułem się tak paskudnie.
- Przepraszam tu nie wystarczy. Wrr ... Teraz muszę wysłać inną drużynę, aby odzyskała zwój. I ostrzec Lidera Tsuki-gakure, że są w niebezpieczeństwie. Wrr... Chole** jasna. Co za paskudny dzień. Będę teraz zajęta, więc WYNOCHA z mojego gabinetu, ale to już. - Szybko wyszliśmy z jej gabinetu, aby dalej nie narażać się na jej gniew. Nie chcąc słuchać docinek reszty drużyny szybko opuściłem pomieszczenie i ruszyłem w stronę swojego domu.
Gdy tylko dotarłem przed mój blog szybko wszedłem po schodach na górę. Po drodze wyjąłem klucz z kieszeni, aby nie marnować czasu. Szybko otworzyłem drzwi, wszedłem do pomieszczenia po czym zamknąłem drzwi i oparłem się o nie plecami. Zsunąłem się po nich w dół nie mając już siły stać. Teraz kiedy nikt nie patrzył pozwoliłem swoim łzom płynąć. Płakałem długo nie potrafiłem się opanować. To było ode mnie silniejsze , tak bardzo bolało mnie serce. Wiedziałem, że to moja wina jednak słysząc te wszystkie słowa, które padły niedawno w gabinecie Hokage załamałem się. Nie wiem ile tak płakałem siedząc pod drzwiami do mojego domu. Nie obchodziło mnie to zbytnio. Gdy postanowiłem wstać było już ciemno. Nie przebierając się ani nic ruszyłem w stronę sypialni. Gdy tam dotarłem doczłapałem się jakoś do mojego łóżka po czym runąłem na nie jak długi. Bolała mnie strasznie głowa od płaczu, mój brzuch burczał głośno domagając się jedzenia, jednak nie obchodziło mnie nic. Byłem jak w transie. Nie myślałem o niczym po prostu bytowałem. Nie wiem nawet kiedy zasnąłem. Gdy się obudziłem było już rano. Spojrzałem w stronę okna. Zdziwiłem się bardzo, ponieważ jeszcze wczoraj piękna róża dzisiaj straciła swój urok. Cała łodyga była w kolcach. A róża zaczęła więdnąć. Wyglądała jakby miała zaraz umrzeć. Jednak nie miałem ochoty o tym teraz myśleć. Nadal czułem się okropnie jednak postanowiłem, że pójdę do Ichiraku na ramen. Może moja ukochana zupka postawi mnie chociaż trochę na nogi. Jak postanowiłem tak też zrobiłem. Wziąłem szybki prysznic po którym założyłem długie pomarańczowe dresowe spodnie, biały podkoszulek oraz pomarańczowo- niebieską bluzę. Tak ubrany wyszedłem z mojego mieszkania i ruszyłem powoli w stronę Ichiraku ramen. Po drodze mijałem wielu ludzi. Gdy tylko spojrzeli w moją stronę ich wzrok się zmieniał z miłego na pełen pogardy i nienawiści . Znowu powróciły, od zawsze były moim największym koszmarem. Ludzi znów patrzyli na mnie ,,tym'' wzrokiem i szeptali pomiędzy sobą na mój temat. Jak ja tego nienawidziłem. Oddałbym wszystko, aby te spojrzenia i szepty zniknęły. Chciałbym, aby ludzie mnie akceptowali jednak demon zawsze pozostanie demonem nie ważne jak się będzie starać. Moje serce znów zaczęło boleć. Czułem się tak jakby ktoś powoli i bardzo boleśnie rozrywał je na maluteńkie kawałeczki, a potem te maluteńkie kawałeczki na jeszcze mniejsze. Chciałem się teraz zapaść pod ziemię. Jednak nie chciałem dać tym parszywym ludziom satysfakcji z mojego cierpienia. Dlatego powstrzymałem zbierające mi się w oczach łzy. Podniosłem głowę wysoko do góry, a do twarzy przykleiłem sztuczny uśmiech, który zawsze pokazywałem światu, kiedy chciałem go oszukać.
Kiedy dotarłem do Ichiraku zauważyłem, że parę osób z mojego rocznika jest już w środku. Chciałem zawrócił jednak było już za późno. Zauważył mnie Kiba, który od razu zaczął mnie wołać.
- Naruto chodź do nas. Przyłącz się. - Nie mając wyboru ruszyłem w ich stronę. Przy stoliku siedział Kiba oraz przy nim na podłodze leżał Akamaru. Obok Kiby siedziała Ino pijąc herbatę, a naprzeciwko niej siedział Shikamaru jak zawsze zamyślony.
Przywitałam się po czym poszedłem złożyć zamówienie, gdy wróciłem usiadłem na ostatnim wolnym miejscu naprzeciwko Kiby. Rozmawialiśmy przez dłuższy czas. Dzięki temu mój humor trochę się poprawił jednak wszystko legło w gruzach, kiedy Kiba zaczął rozmawiać na temat mojej ostatniej nieudanej misji. Tak jak i moja drużyna zaczęli mówić, że lepiej byłoby kiedy to Sasuke-teme zająłby się opieką zwoju, a nie ja. Kiba i Ino śmieli się z tego, że zwaliłem tak ważną misję choć była łatwa. Shikamaru nic nie mówił tylko słuchał. Miałem tego wszystkiego dość. Wyszedłem nic nie mówiąc. Nie obchodziło mnie to co o mnie pomyślą. Miałem to w głębokim poważaniu. Czułem się coraz gorzej zaczęło kręcić mi się w głowie. Moje nogi zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa. Czułem się koszmarnie. Moje serce piekło, a z oczu zaczęły cieknąć łzy. Nie interesowało mnie to, że ludzie patrzą. Chciałem tylko dotrzeć do domu i tam się zaszyć. Nie wiem jakim cudem dotarłem do domu. Gdy tylko przekroczyłem próg poszedłem do sypialni. Minąłem wygodne łóżko i usiadłem pod parapetem. Nawet nie zauważyłem kiedy z moich ust zaczęła lecieć krew. Za bardzo źle się czułem, aby to zarejestrować. Powoli zacząłem zapadać w sen. W którym śniło mi się, że zostałem zaakceptowany przez mieszkańców wioski. Zasypiałem, a na moją głowę zaczęły opadać płatki więdnącej róży.
-------------------------------------------------------------------------
Gabinet Hokage.
- Sakura skup się!! O czym tak zawzięcie myślisz, że nie możesz skupić się na swojej pracy? - w swoim gabinecie Hokage wydzierała się na swoją uczennicę, ponieważ ta zamiast jej pomagać stała jak słup soli i zawzięcie o czymś myślała. - Powiesz mi czy mam zgadywać? Jeśli masz zamiar nadal tak stać to lepiej już idź bo zamiast mi pomagać to bardziej mnie denerwujesz.
- Gomenasai Tsunade-sama. Po prostu od rana mam strasznie dziwne przeczucie i ciągle myślę o tej jednej rzeczy. - Westchnęła po czym usiadła na krzesełku, które stało naprzeciwko biurka Kage.
- Co to za rzecz, o której tak zawzięcie myślisz ?- Usiadła na swoim fotelu po czym pochyliła się do przodu i kładąc dłonie na biurku oparła o nie brodę.
- O pewnej róży, której jeszcze nigdy nie widziałem. Jest niesamowicie piękna ale i trochę dziwna zarazem. Nigdy takiej nie widziałem. Różni się ona bardzo od tych , które sprzedaje Ino i jej mama. - Westchnęła na samo wspomnienie pięknej róży.
- Jak ona wyglądała? - Spytała zaciekawiona Tsunade.
- Ma bardzo dużo kolców. Można powiedzieć, że prawie cała łodyga jest pokryta kolcami. Jej kolor nie jest jasny lecz ciemny ,bardzo ciemny. Można powiedzieć, że ma kolor krwi. Patrząc na nią ma się wrażenie, że jak się oderwie płatek i ściśnie w dłoniach to poleci krew. Liście mają barwę ciemnej zieleni, lecz najdziwniejsze jest to, że na końcówkach zieleń przechodzi w czerwień. Nie widziałam w życiu piękniejszej róży. Jest niesamowita.
- Sakura kto ma tą różę i od jakiego czasu?- Hokage bardzo zbladła po usłyszeniu opisu kwiatu. Już nie podpierałam rękami brody. Osunęła się głęboko w fotel, jedno rękę kładąc na oparcie fotela, zaś w drugiej schowała twarz bojąc się tego co zaraz usłyszy.
- Naruto ma ją od jakiegoś miesiąca. Mówił, że miesiąc temu do Konohy zawitała starsza pani, która sprzedawała właśnie te piękne kwiaty. Wspomniał jeszcze, że dopiero po tym jak zawołała daną osobę można było kupić u niej kwiat. Innego sposobu nie było. Podobno go zawołała.Chciał kupić storczyka, lecz ta starsza pani odpowiedziała, że ta róża jest specjalnie dla niego. Uzumaki nie chciał się kłócił zapłacił i odszedł. To wszystko co wiem. Zastanawiam się właśnie dlaczego dopiero po tym jak ta dziwna starsza pani zawołała można było kupić kwiat. Nie chciała sprzedać innym osobom. Co o tym myślisz Tsunade-sama? - Zamyślona Sakura nie zauważyła jak jej mistrzyni staję się coraz bledsza.
- Jigoku no bara. To niemożliwe. To nie może być prawda. Niech to będzie kłamstwo błagam.- Tsunade-hime z sekundy na sekundę robiła się coraz bardziej bledsza. Jej ciało zaczęło drżeć i oblały ją zimne poty, a do oczu zaczęły napływać łzy. Opanowała się na tyle, aby zacząć działać. Słabym głosem zwróciła się do swojej uczennicy.
- Sakura masz w błyskawiczny tempie zebrać wszystkich znajomych Naruto i udać się z nimi do jego mieszkania. Rozumiesz mnie? - Wstała szybko, jednak potrzebowała paru sekund, aby się otrząsną, ponieważ zakręciło jej się w głowie. Gdy tylko wszystko wróciło do normy szybki krokiem udała się w stronę drzwi.
- Ale co się dzieje mistrzu? - zaniepokojona Sakura chciała dowiedzieć się co się dzieje.
- To nie czas na to. Mamy mało czasu Sakura. Zrób to co ci kazałam ale to migiem.
Obie szybko wyleciały z gabinetu. Każda w swoją stronę. Hokage do mieszkania Naruto, a Sakura po sowich znajomych.
Kage biegła całą drogę. Nie zwracała uwagę na gapiów. Musiała się dostać jak najszybciej do mieszkania blond narwańca zanim będzie za późno. Po paru minutach znalazła się przed drzwiami do jego mieszkania. Zaczęła pukać ale nikt nie odpowiadał. Jednym szybkim ruchem wyważyła drzwi. Po czym z prędkością światła znalazła się w środku. Ruszyła w stronę sypialni z przeczuciem, że to właśnie tam znajdzie Naruto. Znajdując się coraz bliżej bardziej się denerwowała, a strach opanowywał jej ciało. Bała się widoku, który mogła tam zastać.
Gdy dotarła na miejsce strach sparaliżował jej ciało, ledwo mogła złapać oddech. Do jej oczu stróżkami cisnęły się łzy. Nie powstrzymywała ich pozwoliła im spływać po jej twarzy. Upadła na kolana i zaniosła się gorzkim płaczem. Miała przed sobą widok Naruto, który siedział pod parapetem obok łózka. Jego całe ciało obsypane było płatkami zwiędłej róży. Z jego ust ciekła krew, która brudziła mu brodę, szyję i jego ulubioną pomarańczową bluzę. Był bledszy niż normalnie, a jego włosy oklapły.
Tsunade z wielkim trudem doczłapała się do Naruto i schowała go w swoim uścisku. Płakała, mocno przytulając do siebie ciało blondyna. 
---------------------------------------------------------

Nie zauważyła, kiedy z wielkim trudem otworzyłem oczy. Zareagowała dopiero wtedy, gdy się odezwałem.
- Tsunade-obachan co ty tu robisz ?- Spytałem odwzajemniając uścisk Hokage.
- Czemu mi tego wcześniej nie powiedziałeś? Czemu ? Znalazłabym na to jakiś sposób.
- Wiesz, że nie da się tego uniknąć, Bardzo dobrze zdajesz sobie sprawę kim była ta dziwna starsza pani.- wiedziałem, że Tsunade jako najlepsza medic jutsu na świecie wie kim była ta kobieta.
- Tak wiem to była Shi. Jednak dlaczego to ciebie musiała wybrać? Choler* jasna. Błagam tylko nie ty. Nie chce cię stracić Naruto. Nie chcę stracić kolejnej najważniejszej dla mnie osoby. Błagam nie odchodź. Nie mój Naru-chan. - Jeszcze nigdy nie widziałem, aby Hokage tak płakała. Z moich oczu same zaczęły lecieć łzy. Resztkami sił zacząłem głaskać babcie Tsunade po głowie.
- Przepraszam ale nie chciałem, aby ktoś wiedział. Myślałem, że będę miał więcej czasu.
- Czyli te dwie misję, które zawaliłeś to były przez to prawda?
- Tak to przez to. Podczas walki zacząłem tracić kontakt z rzeczywistością. Gdy się ocknąłem nie mogłem już nic zrobić. Gomenasai.
- Nie przepraszaj mnie debilu to nie twoja wina. - Siedzieliśmy tak kołysząc się w przód i tył. Oboje płakaliśmy. Zacząłem żałować teraz tego, że nie powiedziałem o tym wcześniej Tsunade-obachan. Może wtedy zostałoby mi więcej czasu.
- Dziękuje ci babciu za wszystko. Przebywanie z tobą oraz z Jiraiyą było najszczęśliwszymi chwilami w moim życiu. Przeproś ode mnie Jiraiyę i moich przyjaciół. Chciałbym się z nimi pożegnać osobiście jednak chyba nie zdążę. - Obraz przed moimi oczami coraz bardziej się rozmywał. Nie miałem już sił utrzymać rąk w górze dlatego leżały one jakby bezwładnie wzdłuż mojego ciała.
- Nie mów tak reszta zaraz powinna tu być.- Jej łzy kapały na moją twarz, a ona co chwila je wycierała. Była bardzo blada, miała czerwone oczy od płaczu, a jej całe ciało się trzęsło.
- Przykro mi Tsunade ale to smutna prawda. - uśmiechnąłem się do niej ostatkiem sił przez łzy. - Żegnaj babuniu nigdy ciebie nie zapomnę. Od kąt cię poznałem zawsze zajmowałaś najwyższe stanowisko w mym sercu wraz z Jiraiyą i Iruką . Dziękuje za wszystko co dla mnie zrobiłaś i przepraszam za wszystkie kłopoty, które na ciebie sprowadziłem. Przeproś też resztę ode mnie i podziękuj im za wszystko w szczególności Iruce-sensei, Jiraiyi, Kakashiemu-sensei. Kocham Cię. Żegnaj. - Jego powieki powoli zaczęły opadać, a oddech zamierać. Tsunade płakała przytulając do piersi swojego ulubieńca. Wydał ostatnie tchnienie w momencie, w którym opadł ostatni płatek róży. Umarł, a ona zaczęła jeszcze głośniej płakać. Nadal tuliła do piersi jego bezwładne ciało wołając jego imię i prosząc, żeby nie odchodził.
Jego przyjaciele przybyli jednak było już za późno. Widok, który zastali zmroził im krew w żyłach. Wszyscy bez wyjątku zaczęli płakać. Hinata zemdlała, Kakashi, Jiraiya i Iruka osunęli się na podłogę, ponieważ ich nogi odmówiły posłuszeństwa. Sasuke nie ukrywał swoich uczuć płakał jak każdy nie mogąc sobie wybaczyć, że nic nie zauważył. Wszyscy obwiniali się za to, że nic nie zauważyli. Odszedł ich przyjaciel ten który sprawił, że są teraz tu wszyscy razem. To dzięki niemu wielu z nich jest teraz szczęśliwych. Zmienił wiele osób. Potrafił przebić się przez mrok w ich sercach. To dzięki niemu są teraz tym kim są. Wiele osób dużo mu zawdzięcza, ponieważ ten narwany dzieciak miał dar zmieniania ludzi. Lecz teraz już nikomu nie pomoże. Zostawił po sobie smutek, ponieważ odszedł zbyt wcześnie z tego świata. Umarł, a razem z nim umarła cząstka każdego z nich.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
* Myśl 
*Ryūketsu no supaiku - Krwawe kolce.
*Jigoku no bara - Piekielna róża. (Jej kolce oznaczają tak naprawdę ilość ran w sercu jej posiadacza, gdy zabraknie miejsca na łodydze różą usycha zwiastując śmierć.)
* Shi - Śmierć.
Przepraszam, że tak długo nic nie wstawiałam. Jednak bycie maturzystką jest strasznie męczące. ;( Tyle nauki, że nie wiadomo w co ręce włożyć. Nie wiem jak niektórzy znajdują czas na zabawę. Ehh... Z góry przepraszam notka miała wyglądać inaczej. Jak dla mnie średnio wyszło, lecz jej korektą zajmę się dopiero w przyszłym tygodniu. Z góry przepraszam za wszystkie błędy interpunkcyjne. Nie przedłużając Pozdrawiam i do zobaczenia w następnej notce, która ukaże się nie wiem kiedy. 
- Kitsune21