środa, 27 stycznia 2016

Rozdział 2

Witam po dłuższej przerwie ;) 

Muszę was przeprosić, ponieważ rozdział miał być w tamtym tygodniu, ale przez nawał pracy nie udało mi się go wstawić na czas. Sumimasen!
No i muszę wam przyznać, że jestem zaskoczona ^^ Pod ostatnią notką ukazało się, aż 9 komentarzy. Skakałam z radości za każdym razem, gdy liczba komentarzy rosła. :) Jesteście najlepsi.^^
W szczególności chce podziękować wszystkim tym którzy zostawili komentarz czyli:
- Kawa                                                    
- Ecleette
- Saba20
- Viki
- Kimiko Moon
- Nakurishi
- Mess
- Elon 

Ale nie tylko, chcę podziękować wszystkim tym, którzy zawitali na mojego bloga. Dziękuje za 2500 wejść na bloga.;)

Dōmo arigatō!
 A teraz już się zamykam i życzę miłego czytania. ;)

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
                                                                     Kyuubi no Kitsune
 
Witajcie ponownie. Poznaliście już historię życia Tatsuyi. Nie miał łatwego życia nie sądzicie? Z chęcią rozszarpałbym wszystkich mieszkańców Tsuki - gakure za to jak traktowali tego chłopca. Nic by nie zostało z tej wiochy. Haha... Jedyną osobą, którą zostawiłbym przy życiu jest kage tamtej wioski, ponieważ był jedynym, który nie odwrócił się od Tatsu i opiekował się nim jak wrócił. Uważam, że ten chłopak jest niesamowity, ponieważ pomimo bólu jakiego zaznał nadal potrafi się uśmiechać. Chowa go w sobie nie pokazując światu zewnętrznemu. Podziwiam takich ludzi, ponieważ to świadczy o ich sile. Ale nie rozpisując się o Tatsu pora, abyście poznali Naomi. Kolejna osoba, która zmieniła mój pogląd na świat. Niesamowita dziewczyna o silnym charakterze pochodząca z Hana – gakure. Zaczynamy...
--------------------------------------------------------------------------
                                                       
                                                            Naomi Uchiha
Witajcie nazywam się Naomi Mishima. Dobrze usłyszeliście Mishima nie Uchiha. Zapewne zastanawiacie się dlaczego tak. Zacznijmy od tego, że moja mama nazywa się Kyoko Mishima i jest córką Kazuo Mishimy kage wioski, w której mieszkamy. Mój tata Jun Shiokawa ożenił się z mamą 16 lat temu i przyjął jej nazwisko klanowe, ponieważ nie pochodził on z żadnego klanu. Po dwóch latach ich małżeństwa urodziłam się ja. Moi rodzice byli bardzo szczęśliwi. Rozpieszczali mnie jak tylko mogli, ale nie tylko oni. Byłam oczkiem w głowie moich rodziców i dziadka. Po tacie odziedziczyłam czarne włosy, a po mamie czarne oczy. Wszystko byłoby wspaniale, gdybym w wieku 10 lat nie uruchomiła Sharingana. Wtedy moje życie legło w gruzach. Tata dowiedział się o zdradzie mamy.
--------------------------------------------------------------------------------
Dzień zaczął się jak zwykle. Obudziłam się gdy pierwsze promienie słońca wpadły do mojego pokoju rażąc mnie w oczy. Zgramoliłam się z łóżka o mało co nie zahaczając głową o róg szafki. Wzięłam ciuchy i poszłam do łazienki. Po szybkim prysznicu zeszłam na dół już odświeżona. Miałam na sobie swoje ulubione ciuchy. Białe krótkie kimono z trzy czwartymi rękawami, przepasane na brzuchu czerwonym paskiem zawiązanym z tyłu na kokardę. Do tego czarne krótkie spodenki sięgające do połowy ud. Na nogach zaś miałam standardowe buty shinobi. Włosy związałam w kucyk czerwoną kokardką.
Udałam się do kuchni coś zjeść, ponieważ mój brzuch burczał niemiłosiernie. Tam czekali już na mnie moi rodzice. Mama szykował kanapki podśpiewując cicho pod nosem swoją ulubiona piosenkę, a tata siedział przy stole czytając gazetę. Weszłam do pomieszczenia, kiedy czajnik zaczął gwizdać co oznaczało, że woda się zagotowała.
- Ohayo Oto-san Oka-san.- Przywitałam się siadając przy stole.
- Ohayo Naomi- chan.- Odparła moja mama stawiając przede mną talerz z kanapkami.
- Ohayo Nami- chan - Odparł tata odkładając gazetę na bok i biorąc łyk kawy, którą przed chwilą zaparzyła mu mama.
- Oto- san miałeś mnie tak nie nazywać. Jestem już za duża. - pomimo moich słów skierowanych do taty cieszyłam się w duchu. Wiem, że to strasznie dziecinne ale kiedy Oto -san mnie tak nazywa to zawsze odczuwam takie przyjemne ciepło wewnątrz siebie.
- Nigdy nie przestane cię tak nazywać. Zawsze będziesz moją małą słodką Nami- chan. - Na jego twarzy gościł szeroki uśmiech, a w oczach można było zobaczyć iskierki radości takie jak u małego dziecka, które cieszy się z nowej zabawki.
Oto- san... - Odparłam z pretensja w glosie, lecz tata tylko się zaśmiał patrząc na moje zarumienione policzki. Zawsze się rumienie kiedy tak mówi. To już tradycja.
Gdy trochę się uspokoiłam zaczęłam jeść kanapki, które przygotowała dla mnie Oka- san.
- Itadakimasu – na twarzy moich rodziców pojawił się leciutki uśmiech.
- I jak wyspana? - mama usiadła przy mnie z kawą w ręku. Popatrzyła na mnie upijając z kupka łyk gorącego napoju.
- Yhym – tylko tyle udało mi się wykrztusić, ponieważ buzię miałam pełna jedzenia.
- Nie będzie nas dzisiaj cały dzień. Wrócimy dopiero wieczorem bo idziemy z tatą na misję. Poradzisz sobie ?
- Oczywiście, że tak. Nie wierzycie we mnie ? - w moi głosie można było usłyszeć pretensję. Moi rodzice ciągle się o mnie martwią, kiedy idą na misję, a ja zostaje sama w domu. Mam już 10 lat ale nadal traktują mnie jak bym miała 5. Zawsze przed ich misja przerabiamy ten schemat. Kocham ich i wiem, że się o mnie martwią. Jednak boję się myśleć co zrobią jak skończę akademię i pójdę na pierwszą poważna misję.
- Oczywiście, że w ciebie wierzymy kochanie, ale wiesz rodzice już tak mają. Zawsze będziemy się o ciebie martwić. Nawet jak będziesz już dorosła i sama założysz swoją rodzinę. Wtedy zobaczysz jak to jest być rodzicem. - skończywszy mówić wstała od stołu. Wzięła ode mnie pusty talerzyk po kanapkach oraz od taty pustą szklankę i udała się w stronę zlewu, aby pozmywać.
- Liczę tylko na to, że nie za szybko to nastąpi. Masz jeszcze czas na dorastanie Nami- chan. Twój chłopka będzie miał ze mną ciężko. Najpierw poddam go paru testom, aby sprawdzić czy, aby na pewno się nadaję. Liczę, że jeszcze przez parę lat nie będę musiał się jednak tym martwić. - w jego oczach można było dostrzec niebezpieczny błysk.
- Oto- san... - byłam czerwona jak burak. Współczuję mojemu przyszłemu chłopakowi będzie miał bardzo ciężkie zadanie. Udobruchać mojego tatę. Już sobie to wyobrażam. Szybciej tata pogoni go z kataną w ręku niż ten przekroczy próg naszych drzwi.
- Chwilowo nie musisz się tym martwić, a teraz zbieraj się bo jeszcze się spóźnimy. Naomi- chan ty też się pośpiesz bo spóźnisz się na zajęcia. - odparła mama wychodząc z kuchni.
- Hai.- odpowiedzieliśmy razem w tym samym czasie. Popatrzyłam na tatę, a potem wybuchliśmy śmiechem. Wstałam od stołu i ruszyłam w stronę drzwi. Zauważyłam kątem oka, że oto- san powoli udaję się na górę. Wychodząc krzyknęłam :
- Wychodzę do zobaczenia wieczorem. - w odpowiedzi usłyszałam :
- Do zobaczenia. Uważaj na siebie i miłego dnia. - usłyszałam z góry głos mamy.
- Do zobaczenia. Miłego dnia ale pamiętaj o naszej rozmowie. Zero chłopaków inaczej pogadają sobie z moja kataną. - Odparł tata będą na schodach z leciutkim grymasem wymalowanym na twarzy.
- Hai Hai będę pamiętać. Udanej misji. Powodzenia. - zamknęłam drzwi i powoli ruszyłam w stronę akademii.
Idą rozkoszowałam się ciepłem promieniami słonecznymi, które oświetlały moje ciało. Leciutkim wiaterkiem, który muskał moje włosy podnosząc je lekko do góry. Zapachem kwiatów, który unosił się w powietrzu. Kocham poranki wiosną. Wiosna i lato to moje ulubione pory roku, ponieważ wtedy mogę podziwiać piękno świata, który mnie otacza.
Nawet nie zauważyłam, kiedy dotarłam na miejsce. Weszłam do dużego budynku i udałam się do sali, w której za parę minut miały rozpocząć się zajęcia. Po dotarciu weszłam do klasy, w której siedziało już parę osób. Usiadłam obok mojej najlepszej przyjaciółki Mariko Tsurumi, która siedziała w ostatniej ławce przy oknie. To było nasze ulubione miejsce. Zawsze tam siadałyśmy taki nasz mały zwyczaj.
- Naomi - krzyknęła półgłosem zrozpaczona przyjaciółka - Ten stary pryk jeszcze nie przyszedł i nie zaczął gadać, a ja już mam dość. Po ostatniej lekcji znaki śnią mi się po nocach, nie czekaj nawiedzają mnie i próbują przeciągnąć na ciemną stronę mocy! Ratuj mnie z tego pogrążonego w czeluściach rozpaczy miejsca - westchnęła teatralnie naśladując swoją matkę, nawet mówiła tak jak ona, stylem pełnym dramaturgi - Strzępy smutnej rzeczywistości zasłaniają mi oczy, czy to ty moja droga.
Mariko zaczęła wymachiwać w powietrzu i szukać przyjaciółki. Na ogół była, no cóż taka. Zawsze wesoła, rozgadana, wszędzie jej było pełno. Jednak dziś było słychać inną nutę w jej brzmieniu. Tak, nutę rozpaczy.
- Pociesz mnie Naomi ! Jestem w kawałkach, a moje życie straciło sens !
- Co się stało? - zapytała ostrożnie Naomi.
- Kartkówka, czuję to w kościach. Spóźni się, aby nam dopiec. Da nam mniej czasu żebyśmy zawalili. Założę się, że dostaje dodatkową premię za każdego nie przepuszczonego ucznia.
- Rozumiem za przepuszczonego ale, żeby za nie przepuszczonego. Nie sądzę. To by było zbyt dziwne.
- Wszystko jest możliwe.
Spojrzałam na Mariko. Duże błękitne oczy przyjaciółki zaszkliły się z przejęcia. Długie zgrabne nogi prężące się pod stołem i mysie włosy do ramion. Chłopcy często się w nią wpatrywali. Ze wszystkich w roczniku to ona była najbardziej wygadana, śmiała i określana jako pyskata. Cóż nie każdy w wieku 9 lat nazywa swojego senseia starym, wyłysiałym dinozaurem, który żeruje na marzeniach innych i wysysa życie ze swoich młodych ofiar, aby utrzymać się przy życiu. Zrobiła to żywo gestykulując i modelując głosem. Biedny Sensei nie wiedział co powiedzieć, kiedy już się zdecydował, że ją zgani za jej zachowanie Mariko powiedziała miłym głosem takim jak to nasz nauczyciel wielokrotnie wcześniej "Jeśli nie podoba ci się odpowiedź, to zastanów się po co pytałeś. Dla prawdy czy nie koniecznie". Wszystkich zatkało, Senseia najbardziej ze wszystkich. Jego mina w tamtym momencie była przekomiczna. Przez parę dobrych minut zbierał szczękę z podłogi. Zapewne stałyby tak jeszcze długo, ale uczniowie wybuchnęli śmiechem po otrząśnięciu się z szoku. Głośnym śmiechem sprowadzili senseia na ziemię. Od tego czasu minął prawie rok, a ona nie była pytana ani razu więcej. Prawdopodobnie dla bezpieczeństwa ego naszego nauczyciela.
Przyjaciółka jak zawsze miała racje co do takich spraw. Na dzień dobry napisaliśmy kartkówkę ze znaków.
Uczyłam się ich wcześniej w domu. Mój tata uważa, że wszystko czego uczymy się w szkole, kiedyś może nam ocalić życie. Dlatego jestem dobrą uczennicą. Właściwie to szybko pochłaniam wiedzę i nauka nie wymaga ode mnie dużego wysiłku, ponieważ prawie wszystko zapamiętuje za pierwszym razem. Mam to po mamie. Determinację do nauki odziedziczyłam zaś po tacie. Chociaż słowo odziedziczyć tu nie pasuje, raczej zostało mi to wpojone przez tatę. Oto- san kładzie bardzo duży nacisk na edukację. Dlatego nie martwię się oceną z tej kartkówki. Z Mariko jest inaczej. Strasznie nie lubi się uczyć . Wiedza opornie wchodzi jej do głowy. Ona woli działać zamiast myśleć dlatego to ja zawsze muszę ją ratować z kłopotów, w które często się pakuje. Nie dziwię się, że boi się oceny z dzisiejszej kartkówki, ponieważ nie zna ona prawie żadnego znaku. Rozpoznaje je, ale mylą jej się nawzajem. Te koszmary senne naprawdę ją wykończą, ponieważ przypieczętowały jej dzisiejszą porażkę.
Lekcje dobiegły końca. Powoli zaczęłyśmy zbierać się do wyjścia. Jednak zanim wyszłyśmy usłyszałyśmy, że ktoś woła Marike. Odwróciłyśmy się, aby sprawdzić kto to jest. Okazało się, że dwaj najprzystojniejsi chłopacy z klasy idą w naszą stronę.
- Mari- chan co ty na to, aby wybrać się z nami na ramen. - rzekł Suzuro.
Jego blond kosmyki okalały powleczoną słońcem skórę. Jego chód wyrażał pewność siebie, a w błękitnych oczach iskrzyły się ogniki. Jedyny problem był w tym, że te oczy były zwrócone na Mariko, a nie na mnie. Przywykłam do bycia w jej cieniu, jeśli chodzi o popularność. Mój charakter bardzo się różni od charakteru mojej przyjaciółki. Jesteśmy jak ogień i woda. Ja jestem spokojna ,a ją można nazwać ,, szaloną'' oczywiście w pozytywnym sensie. Wszystkich zaraża swoim uśmiechem, potrafi poprawić człowiekowi humor jednym słowem,a czasami zepsuć . Mnie zaś można nazwać szarą myszką. Nie wyróżniam się, ponieważ to by było zbyt niebezpieczne. Uważam, że czasami lepiej jest pozostać w cieniu. I mówię to ja wnuczka Kage śmieszne nie ? Dla mnie nie całkiem. Niekiedy lepiej się nie wyróżniać, ponieważ ludzie tylko na to czekają. Kiedyś nie byłam taka cicha. Zmieniło się to dopiero 2 lata temu, kiedy zobaczyłam, że niektórzy próbują wykorzystać moje powiązanie z Kage. Byłam bardzo śmiała, zawsze wesoła, wszędzie mnie było pełno. Byłam wtedy jak Marika. Ale po incydencie, kiedy to zostałam zamknięta w szafce na całą noc w szkole oraz kiedy zostałam pobita wiele razy przez swoich rówieśników. Moje zachowanie uległo zmianie. Ale nie tylko to zmieniło tak mój charakter. Wydarzyła się jeszcze jedna rzecz w moim życiu, o której wie tylko mój dziadek. To po tamtej sytuacji postanowiłam zmienić moje postępowanie. Jednak w obecnej chwili nie powiem wam o co chodzi. Od tamtej pory się nie wyróżniam i mam święty spokój. Pomimo swojej popularności Marika ma bardzo słabe oceny, dlatego w naszym duecie to ja jestem tą mądrzejsza. Jednak zazdroszczę jej jednej rzeczy - podoba się chłopakom. Chociaż bolało mnie, że i Noreki nie zwracał na mnie w ogóle uwagi. Wbijał swoje zielone spojrzenie w jakiś odległy punkt za oknem. Był typowym myślicielem. Chłodny, zadumany i bardzo przystojny. Jednak nie miał tego czegoś co posiadał Suzuro – silnego charakteru, który zawsze wychodził z inicjatywą.
- Suzuro, Noreki bardzo chętnie, ale razem z Naomi miałyśmy iść do jej dziadka. - Powiedziała smutno Marika, na co chłopcy pokiwali głowami ze zrozumieniem. - Ale jestem pewna, że nic się nie stanie jeśli przełożymy to na kiedy indziej, a teraz wszyscy razem wybierzemy się na ramen, prawda? - rzekła dobitnie.
Chłopcy rozchmurzyli się i nawet nie wspomnieli o tym, że zapraszanie mnie nie było w planie. Wybraliśmy się wszyscy razem do najlepszej budki z ramen w mieście- u Kiyohise i złożyliśmy zamówienia.
Siedziałam cicho zajadając się ramenem. Przysłuchując się o czym rozmawiała reszta. Żartowali coś o naszych nauczycielach, opowiadali o swoich wyczynach. Głownie Suzuro, który jest tym dowodzącym w ich znajomości. Noreki kiwał głową, na potwierdzenie słów przyjaciela, ale jak zwykle nic nie mówił. Czasami przelotnie na mnie spojrzał, ale nie wiedziała o co mu może chodzi. Przecież nie czytałam w myślach. Nie była pewna czy on o tym wie. Może zakłada, że skoro wywodzi się z klanu o umiejętnościach psychicznych to i inni potrafią się komunikować telepatycznie. Albo może on umiał czytać w myślach ?
"Noreki jest taki przystojny, władczy i tajemniczy. Chciałaby być jego dziewczyną, ale nie mam odwagi nic mu powiedzieć" - myślałam intensywnie. Okej zero reakcji, inne podejście
" Przecież widziałam go nago w gorących źródłach jak to dobrze że się nie odzywa, bo spaliła bym się ze wstydu... " - wciąż nic. Cóż, przynajmniej mam pewność, że moje myśli są bezpieczne przed jego umysłem. O matko o czym ja myślę haha...- zaśmiałam się w duchu. Czasami powraca moja dawna śmiałość i niekiedy tak jak Marika mam zbzikowane pomysły.
Nasz wypad na ramen skończył się , a zaczął się "trening w sektorze 32". Chociaż określenie tego jako trening to raczej jak nazwanie pochmurnego dnia pięknym. Nigdy tam nie byłyśmy z Mariką, ale chłopcy zapewnili, że będzie fajnie więc poszłyśmy. Była to dość zaniedbana część lasu wychodząca dość daleko od wioski. Pole treningowe było małe i bardzo ładne, ale to nie to tak nas zachwyciło. Bardziej niesamowity był wodospad, który wypływał z kamiennej ściany po zachodniej części pola treningowego. Strumyk z tego wodospadu ciągnął się przez całą długość polanki i znikał głęboko za drzewami. Na około wszędzie pięknych kolorowych kwiatów, cisza i spokój. To był niesamowity widok. Mogę śmiało powiedzieć, że zakochałam się w tym miejscu od pierwszego wejrzenia. Od teraz jest to moje ulubione miejsce. W związku z tym, że oni jak twierdzili bardzo dobrze ja znali, postanowiliśmy zostać tutaj do wieczora. Zebraliśmy jagody i inne owoce sezonowe, które znajdowały się w lesie. Zajadając się nimi położyliśmy się na trawie i zaczęliśmy obserwować chmury, które znajdowały się na niebie. Ta czynność bardzo odpowiadała Norekiemu. I tak to przecież zwykle robił. Nie ważne czy na lekcji w klasie czy na zewnątrz, w restauracji, kinie czy na rynku. On zawsze parzył w niebo czegoś szukając, a może dostrzegając coś czego nikt poza nim nie widział?
"Strasznie dużo o nim dziś myślę, muszę przestać". - Upomniałam się w myślach.
Ułożyliśmy się jedno przy drugim. Głową przy głowie, twarzami zwróconymi ku niebu. Było pięknie. Niesamowicie niebieskie z białymi puchatymi elementami. Nie dziwię się, że Noreki często się w nie wpatruje. Jest niesamowite. Każda osoba na świecie może dostrzec na nim coś innego. Jest wiele kombinacji, a jakie one będą to już zależy od naszej wyobraźni.
- Patrz to tygrys- krzyknął Suzuro ewidentnie wskazują na pandę.
- Nie prawda. To jest butelka perfum - rzekła z przekonanie Mariko.
- A te uszy to co, nie przerobione płatki róż ? - zapytałam.
- Czepiasz się, a ty niby co tam widzisz ?
-Pandę.
-Pandę?-zapytała zdziwiona
- Tak pandę, masz z tym jakiś problem. - i znowu odezwało się moje dawne ja. Coś dzisiaj strasznie dużo się udziela. Lepiej, żeby przestało. Muszę się pohamować, bo inaczej znowu stanę się taka jak dawniej i będę miała kłopoty. Ehhh... Życie jest ciężkie. Czy raczej lepiej to ujmując dzieci potrafią zachowywać się czasami jak diabły wcielone. Do te pory po tamtym incydencie boje się małych pomieszczeń.
-Nie w ogóle. Po prostu nie wiem jak można pomylić perfumy z pandą.
-A ja nie wiem jak można pomylić tygrysa z perfumami, panda ma chociaż oczy i uszy, co więcej to też zwierze futerkowe. - Poczułam się dowartościowana i zrobiło mi się cieplej na duszy. Suzuro trzymał moją stronę. To trochę dziwne przecież nigdy nie zwracał na mnie uwagi, a teraz mnie broni. Nie będę się nad tym zastanawiać. Zobaczymy co z czasem przyniesie los.
- Chmury są różne i każdy może widzieć w nich coś innego ... - rzekł Noreki przerywając walkę na spojrzenia tamtej dwójki - ... choć tym razem to ewidentnie panda. - stwierdził, a ja oblałam się rumieńcem. Zerknął na mnie co nie polepszyło mojego stanu, a wręcz przeciwnie. Stałam się jeszcze bardziej czerwona.
- I ty Brutusie przeciwko mnie? - zapytał teatralnie Suzuro udając, że wbija mu się sztylet w serce.- Przecież widać, że to tygrys. Zobacz tam ma ogon,uszy i nawet widać lekko zarysowane kocie wąsy. - Mówił pokazując na poszczególne wymieniane przez niego fragmenty chmury, które miały niby przypominać tygrysa.
- Nie jestem po niczyjej stronie poza moją własną. - odrzekł Noreki.
- Ale teraz zgodziłeś się z Naomi, prawda ? - Marika jak zawsze musiała wcisnąć swoje trzy grosze.
Przekręcił w jej stronę swoja idealną twarz i rzekł spokojnie.
-Panda to panda - odwrócił się znów w stronę nieba obserwując chmurki. A ja dostrzegła go w nowym świetle. Może ma w sobie nawet więcej niż Suzuro tylko ja tego nie dostrzegałam tak jak nikt nie dostrzega tego co on widzi w ty naszym niebie.
Leżeliśmy tak jeszcze przez dłuższy czas. W pewnym momencie zostałyśmy same, ponieważ Suzuro nie spodobała się jedna wypowiedz Mariki. Nie dziwię się mu, że się obraził i poszedł .Na jego miejscu postąpiłabym tak samo. Przebywając z Maiką trzeba się liczyć z tym, że niektóre jej wypowiedzi mogą sprawić, że czuję się do niej urazę. Potrafi palnąć niekiedy taką rzecz,że od razy z miejsca można ją znielubić. Przyzwyczaiłam się do tego, więc nie zwracam na jej słowa niekiedy już uwagi.
Gdy poszedł Suzuro , Noreki też się zmył. My zostałyśmy jeszcze jakiś czas, aby popatrzeć z tego pięknego miejsca na gwiazdy. Było już bardzo ciemno, kiedy postanowiłyśmy z Mariką wracać. Nie chciałyśmy wracać jednak kiedyś trzeba. To miejsce nocą było jeszcze piękniejsze. Księżyc oświetlał swoją poświatą wodę, co nadało jej niesamowitego efektu. Wyglądała jakby się błyszczała, zaś na samym środku strumienia można było zobaczyć odbijający się w wodzie księżyc. To było niesamowite. Nie mogła oderwać oczu przez dłuższy czas. Dopiero szturchnięcie mnie w łokieć przez Marikę pozwoliło wybudzić mi się z transu, w który wpadałam oczarowana widokiem tej polanki. Zaczęliśmy wracać jednak kręcąc się po lesie zrozumiałyśmy jedną rzecz. Zgubiłyśmy się. Byłyśmy tu pierwszy raz i nie znałyśmy dobrze tych terenów.
,,Oby moi rodzice jeszcze nie wrócili bo jak zobaczą, że jeszcze nie ma mnie w domu to wpadną w szał.''
Miałam już dość chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu i nie słyszeć już narzekania Mariki. Lubię ją ale w obecnej chwili działa mi na nerwy.
Kręciłyśmy się tak jeszcze przez dłuższy czas. Nie wiedziałyśmy gdzie jesteśmy. Szłyśmy i szłyśmy, a wioski jak nie widać tak nie widać. W pewnej chwili usłyszałyśmy szelest w krzakach. Zaalarmowane hałasem ustałyśmy w pozycji bojowej gotowe do walki. Hałas wzmagał się coraz bardziej z każdą sekundą. Bałyśmy się. Jeszcze nigdy nie musiałyśmy stawać bezpośrednio do walki.
Moje ciało drżało ze strachu.
Usłyszałyśmy ryk niedaleko siebie. Obie zamarłyśmy z przerażenia. Marika schowała się szybko za mną.
Z krzaków wyłonił się ogromny niedźwiedź. Ze strachu cofnęłyśmy się parę kroków. Był ogromny, a stał na czterech nogach. Wolę nie widzieć jak będzie wyglądać, gdy stanie na dwóch. Nie mogłyśmy się ruszyć nasze ciała odmówiły posłuszeństwa. Trzęsłyśmy się jak osiki. Niedźwiedź spojrzał na nas i zaryczał. Zaczął powoli iść w naszą stronę. To koniec...
Cdn...
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
* Myśl danej osoby 
I jak podobał wam się rozdział ? Nie ma w nim tyle akcji, co w poprzednim, ponieważ nie chciałam, aby wszyscy moi główni bohaterowie mieli, aż tak drastyczną przeszłość jak Tatsuya Suzuki. Liczę jednak na to, że polubicie Naomi tak samo jak Tatsuye ;)
W pisaniu rozdziału pomagała mi jak zawsze Papilondigo ;) Bez niej by mi się nie udało.^^
Jeszcze raz wam za wszystko dziękuje. ;) 
Nie przedłużając. Sayonara i widzimy się w następnej notce.
 

piątek, 15 stycznia 2016

LIEBSTER BLOG AWARD


Cześć wszystkim ;) 

Na sam początek chcę się pochwalić, że już jestem pełnoletnia xD Stuknęła mi 18 na karku dokładnie 13 stycznia xD Muszę was jednak rozczarować to jeszcze nie rozdział, ale nie martwcie się następny postaram się wstawić w następnym tygodniu. :) To w podziękowaniu za komentarze oraz taki prezencik ode mnie na moje 18 urodziny ;)

Teraz jednak chciałabym podziękować Kimiko Moon za nominowanie mnie do Liebster Blog Award. Bardzo ci dziękuje ;) Dzięki temu wiem, że moje pisanie nie idzie na marne. xD

                                 


Chyba każda osoba, która prowadzi bloga albo czyta wie co to Liebster Blog Award, więc nie będę tłumaczyć xD

Oto odpowiedzi na zadane pytania ;)

1. Jaką książkę aktualnie czytasz?

Obecnie czytam ,, W sieci umysłów '' Jamesa Dashnera. Jest to pierwsza część trylogii Doktryna Śmiertelności. 

Opis :

Aby schwytać hakera, potrzebujesz hakera.

Michael jest graczem. I – jak większość graczy – więcej czasu niż w realnym świecie spędza w wirtualnej rzeczywistości VirtNet. Do VirtNetu można wejść i umysłem, i ciałem, a jeśli jesteś hakerem, czeka cię jeszcze więcej zabawy. Bo przecież najfajniej jest łamać zasady, prawda?
Ale pewne reguły powstały nie bez powodu… Kiedy jeden z hakerów zaczyna seryjnie mordować, rząd wie, że aby go schwytać, potrzebny będzie równie dobry haker. I to właśnie Michael wygląda na osobę, która może włamać się do najbardziej skomplikowanego systemu na świecie. Jeśli zgodzi się podjąć tej misji, będzie musiał wejść do VirtNetu nigdy nieodkrytymi ścieżkami. I uważać, aby nie stracić z oczu bardzo cienkiej granicy między grą a rzeczywistością… 

2. Jakiej muzyki nie znosisz, dlaczego ?

Z muzyki najbardziej kocham rocka, a nie znoszę metalu. Nie lubię tego ich darcia się. Nie chcę nikogo obrażać, więc nie bierzcie tego do siebie jeśli ktoś z was lubi metal. Ja lubię kiedy wokalista ma niesamowity głos, taki przyjemy dla ucha. 

Dlatego moimi ulubionymi wokalistami są :
- Patrick Stump - Fall Out Boy
- Adam Gontier, gdy grał jeszcze w Three Days Grace
- John Cooper - Skillet
- Benjamin Burnley - Breaking Benjamin
- Josh Smith - Ashes Remain

3. Czy nadal oglądasz kreskówki?

Obecnie nie. Nie mam na to czasu, ani ochoty. No i zrobiłam się na to już trochę za stara xD

Nie ma już takich fajnych serii jak : 
- Max Steel 
- Galactik Football 
- Aaron Stone
- Ja w kapeli 
- Slugterra 
- Para królów

Teraz lecą takie beznadziejne niektóre, że nawet już tam nie zaglądam.

4. Jakbyś mógł/mogła przenieść się w przeszłość, zmienił/a byś cokolwiek w swoim życiu? 

Jakbym mogła przenieść się do przeszłości jedyną rzeczą jaką bym zrobiła to odnalezienie młodszej siebie oraz nakazanie jej pozbycia się mojej najgorszej cechy - LENIA ;(

Uważam, że wszystko co mnie w życiu spotkało w pewnym stopniu ukształtowało obecną mnie. Dlatego nic bym nie zmieniła. ;)

5. Dlaczego prowadzisz bloga o takiej a nie innej tematyce (uzasadnij). 

Naruto było pierwszym obejrzanym przeze mnie anime dlatego mam do niego sentyment. ;)
Zaczęłam je oglądać gdy jeszcze leciało na Jetix ( chyba tak to się pisze xD )

Kiedy zaczęłam czytać blogi o tej właśnie tematyce w mojej głowie pojawiło się wiele pomysłów. Z początku tylko wymyślałam nigdzie ich nie spisywałam. Lecz ostatnio chciałam sprawdzić czy komuś moje pomysły się spodobają . Nie myśląc za wiele założyłam bloga i teraz jestem z tego zadowolona. Ta spontaniczna decyzja pozwoliła mi sprawdzić czy jestem całkiem dobrym pisarzem xD 

6. Jakbyś mógł/mogła wybrać sobie samodzielnie imię, jakiekolwiek, jak by ono brzmiało? 

Mam na imię Ewelina xD Bardzo lubię swoje imię, lecz jeśli miałabym wybierać sama to nazywałabym się Wiktoria , ponieważ jest to jedno z moich ulubionych imion. Jak będę kiedyś miała córkę to nazwę ją właśnie Wiktoria. :)

7. Jaka jest twoja ulubiona pora roku?

Lato, ponieważ pomimo tego, że urodziłam się w zimę to nie lubię gdy jest mi zimno xD Uwielbiam lato dlatego, że zawsze mam najlepsze wspomnienia właśnie z tej pory roku. Jest ciepło ;) Wszędzie kolorowo oraz można leżeć na plaży i się opalać. 

8. Jakbyś mógł/mogła się teleportować do jednego miejsca na ziemi, jakie byś wybrał/a ?

Ciężkie pytanie, ponieważ mam wiele takich miejsc, które bym chciała kiedyś odwiedzić. Jednak najbardziej chciałabym teleportować się do Japonii nieważne gdzie , ponieważ pomimo tego, że bardzo bardzo chciałabym tam pojechać to moje marzenie się nigdy nie spełni. ;( Fascynuje mnie ten kraj. Jest bardzo piękny, dlatego nie podam dokładnej lokalizacji, bo chciałabym go zwiedzić od stóp do głów. xD

9. Utożsamiasz się z jednym ze swoich bohaterów z własnego opowiadania? ( uzasadnij odpowiedź )

 Odpowiedz na pytanie brzmi Tak xD Zazwyczaj, gdy wymyślam opowiadanie zawsze wcielam się w tą samą osobę. Tworząc tą postać daje jej niektóre moje cechy. To sprawia, że czuję się jakbym to ja wszystko przeżywała. Jakby to było moje życie xD Nie powiem wam jednak jak się ta postać nazywa. To będzie moja słodka tajemnica ;)

10. Przenosisz się do innego świata. Możesz wybrać kim mógłbyś w nim zostać, shinobim, wampirem, wilkołakiem, demonem itd.

Wszystkimi po kolei xD Ale najbardziej chciałabym zostać shinobi, wilkołakiem, aniołem i demonem ;)

11. Wolisz pić kawę czy herbatę ?

Kawę rozpuszczalną z mlekiem. Pycha. xD 

 Nominuję blogi, które obecnie czytam :

- Viki -Naruto-namikaze.blogspot.com 
- _domcia_  - Dlanowegopokolenia.blogspot.com 
- Mess - Mess12.blog.pl
- Chingyu - Dilemma-naruhina.blogspot.com

Oto moje pytanka ;)

1. Jaki typ muzyki uwielbiasz ? Uzasadnij i wymień ulubione zespoły.
2. Jakie anime poleciłabyś / poleciłbyś do oglądania ? Wymień i uzasadnij.
3. Ulubiona postać fikcyjna ? Uzasadnij.
4. Gdybyś mogła/ mógł mieć jedną super moc jaka by to była ? Uzasadnij.
5. Anime do którego chciałbyś/ chciałabyś się przenieść to ? Uzasadnij.
6. Dlaczego zacząłeś/ zaczęłaś prowadzić bloga o takiej tematyce ? Uzasadnij.
7.  Jaki jest twój ulubiony kolor ?
8. Twoim wymarzonym prezentem na urodziny jest ...
9.  Podaj swoje ulubione blogi o Naruto.
10. Ulubiony paring w Naruto ?
11. Jakie jest twoje największe marzenie ?

Tak jak mówiłam wcześniej rozdział powinien pokazać się w następnym tygodniu tak, więc Sayonara i widzimy się w następnej notce ;)

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Rozdział 1.5

Ohayo to znowu ja. Witajcie w nowym roku. :)

Dziękuje za 1000 wejść na bloga. Nawet nie wiecie jaka jestem zaskoczona, że udało się to tak szybko. Dziękuje wam za to.Nie rozpisując się. Życzę miłego czytania.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Taro !! Nie !! - Po okolicy rozniósł się głos niosący ze sobą smutek, przerażenie, rozpacz. To właśnie te uczucia w obecnej chwili ogarnęły Yatsuhiro. Jego brat, jego ukochany brat Taro nie żyje.

Dlaczego? Dlaczego to musiał być on? To nie może być prawda! Dlaczego byłem tak głupi i zostawiłem go tam samego? Kur**, ale jestem głupcem! Taro wybacz mi proszę. To miało potoczyć się zupełnie inaczej. Przepraszam!!

Te myśli zabijały Yatsuhiro od środka. Nie mógł uwierzyć, że jego jedyny, ukochany brat nie żyje. Od zawsze byli razem, a teraz został sam. Nie mógł jednak długo o tym rozmyślać, ponieważ człowiek, który zabił Taro właśnie zbliża się w ich stronę. Zagrożenie nie minęło, lecz jeszcze bardziej wzrosło.

Yatsuhiro ogarnęła panika. Jego chakra była na wyczerpaniu, a zagrożenie było coraz bliżej. Nie wiedział co ma robić. Jego rodzina znów była w niebezpieczeństwie, a on nie miał pomysłów jak wybrnąć z tego koszmaru. Jedno wiedział na pewno. Nie podda się bez walki. Jest przecież głową klanu, a nie jakąś zasraną beksą. Musiał coś wykombinować, lecz jeszcze nie wiedział co.

- Teraz wasza kolej. - czarnowłosy Chōkyōshi kaminari zbliżał się powoli do kokonów. Na jego twarzy można było zobaczyć obłąkany uśmiech, a w oczach szaleńczy błysk. Wszystko w postawie czerwonookiego wskazywało kłopoty dla członków klanu Suzuki. - Nie martwcie się, zaopiekuje się wami. Tak jak to obiecałem twojemu bratu głowo klanu. - Jego głos był wypełniony radością po brzegi. Był coraz bliżej. - Ale najpierw trzeba was wyciągnąć z tych pier******** kokonów nieprawdaż.

- Nie uda ci się to.- Pomimo strachu Yatsuhiro zachował zimną krew. - Nie tak łatwo je zniszczyć.

Był tego pewien. Tą technikę jego klan doskonalił przez lata. Była oparta na żywiole ziemi. Potężna, ale ma też swoje słabe punkty, których nie udało się wyeliminować przez wiele lat poprawek. Liczył, że jego przeciwnicy okażą się tylko mocni w gębie.

Nagle zauważył wyłaniające się postacie z ruiny, która kiedyś była jego wioską. Szły powoli, drapieżnie jakby pewne swojego zwycięstwa. Nie spodobało mu się to. Ani trochę. Podeszli do czerwonookiego. Wszyscy byli do siebie podobni. Mógł to zauważyć, bo akurat tak jak ich przywódca nie mieli na sobie masek. Otoczyli ich kokony. Rozstawili się w równej odległości od siebie. Wszystkich razem było sześcioro. Po jednym na każdego z członków jego rodziny. Było źle, oni byli zbyt pewni siebie. Czerwonooki tylko się tajemniczo uśmiechnął. Mieli plan, a im pozostała tylko czekać na to co się wydarzy.

Każdy z nich zajął pozycję. Czekali na dalsze rozkazy. Yatsuhiro pomimo tego, że był ukryty w kryształowym kokonie zajął pozycję obronną, tak na wszelki wypadek. Zachowanie jego wrogów było nieprzewidywane, dlatego przygotował się na wszystko. Nie miał zamiaru się teraz poddawać. Nie dopóki ma za kogo walczyć. Nie musiał długo czekać na ruch wroga. Chōkyōshi kaminari wydał rozkaz, którego Yatsuhiro nie zrozumiał, lecz reszta wrogich shinobi zrozumiała. Wszyscy w synchronizacji zaczęli formować pieczecie, ale robili to zbyt szybko, aby mógł zobaczyć jakie.

- Raiton: Kami no hōden - wykrzyczeli chórem. Niebo zaczęła spowijać ciemna chmura. Można było dostrzec ogarniająca zewsząd ciemność, nawet pomimo gęstego dymu tlącego się ze zniszczonych budynków. Nie czekali zbyt długo, aż ciemność pochłonęła ich bez reszty. Wtedy znikąd zaczęły pojawiać się jasne smugi na niebie. Rozdzierające ciemność pasma światła. Ale to nie było światło ratunku,lecz zagłady. Chmury burzowe. Pokrywały one całe niebo, rozbłyskiwały coraz silniej. Ciemność już nie istniała. Yatsuhiro jeszcze nigdy w życiu nie widział takiej burzy. Ogarnęło go niesamowite przerażenie. To koniec. Jego wróg zna słaby punkt techniki Shouton ; Gōkei bōei no Jutsu. Przez wpatrywanie się w niebo z oniemieniem Yatsuhiro nie dostrzegł jak jego wrogowie formowali kolejne serie pieczęci. Następnie unieśli miecze ku górze. Klan Suzuki zastygł z przerażeniem wymalowanym na twarzach. Nie było ratunku. Yatsuhiro był wyczerpany. Utrzymanie techniki tak długo kosztuje wiele chakry, której w obecnej chwili posiadał bardzo mało. Kobiety za to były sponiewierane po ostatniej walce, a dzieci w ogóle się do niej nie nadawały. Jedyną nadzieją byłby jego brat, ale jego martwe ciało leżało niedaleko na polu bitwy. Przegranej bitwy.

Kiedy takie wielkie wyładowanie elektrostatyczne uderzy w kokony, pękną one na miliony kawałków a wtedy wszyscy, którzy w nich byli znajdą się w jeszcze większym niebezpieczeństwie niż wcześniej.

- Jakieś ostatnie słowa - rzekł czarnowłosy oprawca z okrutną słodyczą w głosie - Nie ? No trudno wasza strata.

Yatsuhiro zebrał się w sobie i przekierował resztkę swojej chakry do kokonów w nadziei, że to ich uratuje. Małe szanse, ale jednak jakieś. Miecze zgodnie opuściły się i przypieczętowały ich przegraną. Oślepiający błysk i niewyobrażalny huk wstrząsnął okolicą. Kokony pękły roztrzaskując się na miliony odłamków. Nie było już ratunku. Ocalała 6 członków klanu Suzuki znalazła się w przerażającej sytuacji. Yatsuhiro ledwo trzymał się na nogach całkowicie pozbawiony chakry. Kobiety nadal zmęczone po poprzedniej walce oraz dzieci, które krzyczały i płakały przerażone. Sytuacja beznadziejna. Trafili w sam środek horroru, gdzie grali główne role.

- Mam was. Hahaha... Teraz należycie do mnie. - Przerażający śmiech rozniósł się po okolicy. Czarnowłosy pstrykną palcami, a jego ludzie rozumiejąc sygnał ruszyli na ostatnich członków klanu Suzuki. Zanim ocalała 6 zdążyła podnieść się z ziemi. Wrogowie już byli przy nich, łapiąc wszystkich tak, aby nie zdołali się uwolnić. Dwoje trzymało Yatsuhiro, kolejny trzymał dwie zmęczone kobiety za gardła, zaś ostatni czwarty zajął się dzieciakami.

- I co mi teraz powiesz głowo klanu? O przepraszam głowo prawie wymarłego klanu - zakończył sadystycznym śmiechem.

Yatsuhiro warknął próbując się uwolnić jednak zmęczenie, brak chakry oraz dwoje trzymających go ludzi uniemożliwiało to.

- Dlaczego? Kur** dlaczego wybiliście mój klan? Kto was nasłał? - Złość sięgnęła zenitu już nie panował nad sobą. Śmierć brata, wybity klan, jego ukochana żona, bratowa oraz dzieci w niebezpieczeństwie to wszystko sprawiło, że wszelkie granice w jego umyśle zostały zatarte.

- Widzę, że jeszcze nie straciłeś zapału, staruchu. Skoro się tak upierasz, aby wiedzieć to ci powiem. Nikt nas nie nasłał. To ja pragnąłem zemsty za śmierć mojego brata. Twój klan zabił go podczas Trzeciej Światowej Wojny Shinobi. A dokładniej rzecz ujmując to ty go zabiłeś Yatsuhiro Suzuki.- Na twarzy czarnowłosego można było dostrzec ogromną złość ale i smutek.

- O czym ty gadasz? Nie mam bladego pojęcia o kogo ci kur** chodzi.

- Czarnowłosy chłopczyk o wściekle czerwonych oczach z blizna przechodzącą przez lewe oko. Nawet teraz gdy patrzysz na mnie. Nie przypominasz go sobie. Nazywał się Oda Shirai, a ja nazywam się Takeo Shirai. To był mój brat! Byliśmy jak dwie krople wody. Zawsze nierozłączni, ale akurat tamtego dnia podczas wojny zdarzył się wypadek i się rozdzieliliśmy. Gdy przybyłem na miejsce było już za późno. Zabiłeś go skur*****.

- To był wypadek! To nie on miał zginąć.- do świadomości Yatsuhiro wdarło się wspomnienie z tamtego dnia. Do dziś ma poczucie winy. Przez niego zginał niewinny chłopczyk, który miał całe życie przed sobą.

- Wypadek czy nie wypadek to cię nie usprawiedliwia. Mój brat Oda nie żyje, a ja teraz się na tobie zemszczę z potrójną mocą. Tamtego dnia nie mogłem pomóc już mojemu bratu, ale przysiągłem sobie jedno,że dowiem się kto za tym stoi i ten ktoś mi zapłaci. Trenowałem przez te wszystkie lata tylko po to, aby być tu teraz i rozkoscować się zemstą. To dzięki tobie stałem się Chōkyōshi kaminari i tylko za to mogę ci podziękować. - jego całe ciało, aż drżało ze wściekłości. Głos był mroczny. Oczy jarzyły się na czerwono. Już nic nie mogło uratować klanu Suzuki przed zemstą tej wygłodniałej bestii.

- Ja... - Yatsuhiro chciał zacząć ale mu przerwano.

- Damare !! Dość tych pogaduszek. Teraz ty będziesz patrzeć jak twoja ukochana rodzina cierpi. Zapłacisz mi za wszystko z nawiązką. Na pierwszy ogień pójdzie twoja ukochana bratowa. Dajcie ją tu.- Mężczyzna, który trzymał kobiety podszedł do swojego szefa i rzucił jedną z nich przed jego nogi, a potem ustał parę kroków za nim nadal trzymając za gardło drugą z kobiet.

- Przepraszam za wszystko cię przepraszam. Proszę cię nie rób im krzywdy. Błagam zrób ze mną co chcesz, ale oszczędź moją rodzinę. - Cały się trząsł, a z jego oczu leciały łzy.

- Za późno na przeprosiny. - W jego ręce nie wiadomo skąd wziął się kunai. Jednym szybkim ruchem wbił go w lewy bark wystraszonej kobiety. Kobieta była silna zacisnęła zęby i nie krzyczała. Kolejny kunai wbił się w prawy bark. Jedyną reakcją było mocniejsze zaciśnięcie zębów oraz cichy jęk.

- Mocna jesteś. Pobawił bym się dłużej, ale już i tak za dużo czasu zmarnowałem. Żegnaj.- Jego ręka trzymająca kunai prześlizgnęła się po jej szyi. Kobieta zaczęła się dusić, z rozcięcia na gardle szybko ciekła krew, upadła, oddech powoli zamierał do momentu, kiedy zniknął całkowicie. To koniec.

- Mina !!! - Yatsuhiro szarpał się próbując się wydostać, lecz bez skutku uściski na jego rękach jeszcze się wzmocniły. Słychać było krzyk przerażonych, płaczących dzieci próbujących dostać się do ciała kobiety. Szamotały się na wszystkie strony, lecz miały za mało siły, aby się wydostać.

- Dajcie kolejną! Teraz czas na twoją żonę. Haha... - Jego ciałem wstrząsnął złowieszczy śmiech.

- Błagam! - Yatsuhiro nie miał już siły. Zrobiłby wszystko, aby tylko ocalić rodzinę, lecz wróg był bezlitosny.

Tak samo jak w poprzednim wypadku pierwszy kunai wbił się w lewy bark, drugi w prawy bark. Tym razem jednak Takeo Shirai nie miał zamiaru tak szybko kończyć zabawy. Kolejny kunai został wymierzony w prawą dłoń, potem w lewą. Kobieta zaciskała zęby z całej siły, aby nie ulec krzykowi, który chciał wydostać się z jej gardła. Nie chciała pokazywać jak bardzo ją boli, aby jej mąż mniej cierpiał widząc tą przerażającą scenę. Następne zostały wbite w jej stopy. Chciała, aby to się prędko skończyło, a zarazem ganiła się za te myśli, ponieważ wtedy jej dzieci przeżyłyby jeszcze większy horror, ale czy można pokazać bardziej masakryczną scenę dzieciom, które widziały śmierć wujka, torturowanie cioci oraz jej śmierć, a teraz torturowanie ich matki. Płakała, nie miała siły by powstrzymywać łzy. Nie chciała, żeby jej dzieci to wszystko widziały, lecz nie mogła nic zrobić w obecnej sytuacji. Była zdana na łaskę wroga, tak jak cała reszta.

- Przestań błagam cię !!! Oszczędź ją !! Zrobię wszystko co chcesz, ale oszczędź moją rodzinę.- Yatsuhiro nie mógł już na to patrzeć. Jego serce i dusza były w tym momencie rozrywane na miliony strzępków . Płakał, nie powstrzymywał łez nie miał już na to siły. To dla niego za wiele. Jego ukochany brat, bratowa, a teraz żona. To był koszmar, który nie chciał się skończyć.

- Uwielbiam słuchać jak mnie błagasz przerażony. Będę wielkoduszny i …...................................... skończę z nią szybko. - Tak jak i w przypadku Miny kunaiem podciął gardło żony Yatsuhiro. Upadła, jej oddech zaczął zwalniać, ostatkiem sił spojrzała na swoje dzieci, a z jej oka poleciała ostatnia samotna łza. Potem spojrzała na swojego męża widząc przerażenie na jego twarzy uśmiechnęła się smutno i wyszeptała :

- Przepraszam, że nie udało mi się obronić naszych dzieci. Wybacz mi. Kocham Cię.- Wydała ostatnie tchnienie, a na jej buzi nadal gościł ten ostatni smutny uśmiech skierowany do jej męża.

- Aya!! - po wypowiedzeniu tego opad bez sił. Zrobił się blady, jego wzrok utkwiony nadal w ciele martwej żony zaszedł mgłą. Nie płakał. Wszystkie łzy już mu się skończyły. Pozostała tylko skorupa zwana ciałem. Dusza, zaś została uwięziona w nieskończonej ciemności pełnej bólu.

Takeo podszedł i uklęknął przed Yatsuhiro. Chwycił jego brodę w rękę i podniósł do góry tak, aby widzieć twarz.

- I jak ci się podobało moje przedstawienie? Przygotowałem je specjalnie dla ciebie. Miałem się jeszcze pobawić z dziećmi, ale mam jednak inny pomysł. Chcesz usłyszeć jaki? Zabiorę je ze sobą i wytrenuje tak, że będą mi posłuszne jak psy.- Na jego twarz wdarł się ten psychiczny uśmiech.

Yatsuhiro podniósł głowę i nadal zamglonym wzrokiem spojrzał na czarnowłosego. Dopiero jak zrozumiał sens słów wypowiedzianych przez przywódcę wrogich shinobi wrócił do normalności.

- Nie waż się ich tknąć. - jego głos wyrażał chęć mordu. Był mroczny, przepełniony żalem i bólem po stracie kolejnych bliskich. Zauważył, że ból nie malał, a z każdą kolejną osobą tylko wzrastał.

- To co z nimi zrobię to już moja sprawa. Zemściłem się na tobie, więc teraz cię pożegnam. Żegnaj Yatsuhiro Suzuki umierając pamiętaj, że twoje dzieci teraz należą do mnie. Dobrze się nimi zaopiekuje. Haha...-Szybko i skutecznie podciął brązowowłosemu gardło. Jeden ruch zakończył żywot ostatniego wyszkolonego członka klanu Suzuki.

Yatsuhiro upadł na ziemię. Jego ciało było za ciężkie. Nie zdążył popatrzeć ostatni raz na dzieci, żonę, bratową czy brata. Zabrakło mu sił. Leżał sparaliżowany czekając na koniec. Jego ostatnią myślą było jedno słowo ,, Przepraszam ''. Odszedł zostawiając swoje dzieci w rękach wroga. To koniec, a on nic nie może z tym zrobić.

- Zbieramy się. Zabierzcie dzieciaki ze sobą.- rozkazał, a potem niespodziewanie zniknął.

- Hai.- Odpowiedzieli chórem, a potem zniknęli w taki sam sposób jak ich przywódca wykonując jego rozkaz.

Pozostawili po sobie jedynie ciała martwych członków klanu Suzuki oraz nadal palące się domy. Legendarny klan poległ jednej nocy. Poczuli się zbyt pewnie w tej wiosce. Żyli w przekonaniu, że są tu naprawdę bezpieczni, że świat zewnętrzny o nich zapomniał. Złudne marzenie ponieważ wszyscy, którzy się liczyli pamiętali i pragnęli zemsty, która tak naprawdę jeszcze się nie skończyła.

------------------------------------------------------------

Tamtej nocy skończył się horror dla mojej rodziny, lecz nie dla mnie, mojej siostry oraz naszego kuzyna. Dla nas to był dopiero początek.

Zabrali nas do swojej bazy. Nie powiem wam gdzie ona była bo sam nie wiem. Rozdzielili nas. Każdy z nas trafił do innej celi, w której znajdowało się jakieś rozpadające się łóżko, podarty koc, trochę siana oraz wiadro. Trzy razy dziennie dostawaliśmy trochę żywności, aby zaspokoić głód. Nic się nie działo przez 3 kolejne dni.

Dopiero czwartego dnia wyprowadzili mnie z celi i zaprowadzili do jakiegoś małego pomieszczenia z lustrem na ścianie oraz z krzesełkiem pośrodku. Przywiązali mnie do niego i wyszli. Pamiętam, że byłem okropnie przerażony. Po tym co zrobili mojej rodzinie, bałem się co mogą zrobić nam. Po paru minutach do pomieszczenia wszedł ten czarnowłosy shinobi, który zabił naszych rodziców. Moje całe ciało trzęsło się z przerażenia. On tylko na mnie spojrzał i się uśmiechnął. Bałem się tego uśmiechu, to był uśmiech psychopaty. Gdy ja umierałem ze strachu, on obszedł mnie dookoła, a potem ustał przede mną i kucnął nadal z ,, tym '' uśmiechem na ustach.

- Jak się nazywasz? - nie umiałem odpowiedzieć na to pytanie za bardzo się bałem. Język utkwił mi w gardle. Czarnowłosy poczekał parę minut, a potem ponowił pytanie.

- Jak się nazywasz chłopcze?- Pomimo strachu udało mi się jakoś wydukać odpowiedz.

- Ta... tat...Tatsuya Suzuki.

- Dobrze Tatsuya. Nie wiesz z jakiego powodu was porwałem prawda? - Zaczął znowu krążyć wokół mnie.

- Nie nie wiem.- odparłem ledwo słyszalnie zgodnie z prawdą.

- Porwałem was po to, aby uczynić z was shinobi idealnych. Jednak wystąpił mały problem. Tylko jedno z was może nim być. I będziesz nim właśnie ty Tatsuya Suzuki. To ciebie wybrałem.

Gdy tylko wypowiedział te słowa po całym ciele przeszedł mi zimny dreszcz. Wiedziałem, że zaraz stanie się coś złego.

- Ale, aby to zrobić musisz wiele przejść. Dlatego mam dla ciebie niespodziankę.- Nawet nie spostrzegłem, kiedy się nade mną pochylił i wyszeptał mi te słowa do ucha.

Po drugiej stronie lustra zapaliło się światło. Niespodzianka zmroziła mi krew w żyłach. Stałem się blady, całe moje ciało zaczęło jeszcze bardziej drżeć. Po drugiej stronie lustra moja młodsza siostra Mei leżała przykuta łańcuchami do jakiegoś stołu.

- Będę bawił się z twoją siostrą oraz kuzynem tak jak to robiłem z twoją matką i ciotką. Będę to robił do momentu, aż nie wyzbędziesz się wszystkich pozytywnych uczuć.- mówił nadal szepcząc mi do ucha.

Wyszedł, a ja cały się trząsłem z przerażenia. Płakałem i krzyczałem, aby tego nie robił, lecz na próżno.

Przez pół roku musiałem patrzeć dzień w dzień jak torturuje moją rodzinę. Robiłem wszystko, aby nie patrzeń, lecz mimo że zamykałem powieki nadal widziałem wszystko co robił mojej siostrze i kuzynowi. Co jakiś czas nudziła mu się zabawa z nim i wtedy zajmował się mną. Nadal pamiętam ten przeszywający ból, woń spalenizny, trzask łamanych kości.

Tak było przez pół roku do momentu, gdy nie znudziła mu się zabawa całkowici.

Miałem już wtedy 10 lat. Pomimo bólu fizycznego i psychicznego jaki zaznałem nadal nie stałem się całkowicie pozbawioną uczuć osobą.

Tamtego dnia czara goryczy, którą w sobie nosiłem napełniła się do końca. Czarnowłosy Takeo Shirai zwany też Chōkyōshi kaminari zabił moją siostrę i mojego kuzyna na moich oczach.

Nie miałem już nic co by mnie trzymało na tym świecie. Wściekłem się niesamowicie. Każdy w klanie Suzuki ma zielone oczy. Tamtego dnia, zaś zieleń moich oczu jarzyła się niebezpiecznie. Nie panowałem nad sobą to wtedy obudziła się moja druga strona. Kryształ zaczął pokrywać wszystko wokół, a potem zaczął się kruszyć. Nie było przed nim ucieczki. Nie pamiętam co się działo potem. Wiem jedynie, że moja uśpiona strona dobrze się wtedy bawiła. Gdy się ocknąłem byłem na zewnątrz. Leżałem na ziemi, a wokół mnie leżały ruiny kryjówki wrogich shinobi. Podniosłem się z trudem i ruszyłem na przód. Mijałem wielu ludzi umieszczonych w krysztale, który gdy tylko go dotknąłem zaczął się kruszyć. Dotarłem do miejsca gdzie była torturowana moja siostra i kuzyn. Ich ciałom nic nie było, wyglądały tak samo jak je ostatnio widziałem. Poturbowane z siniakami i ukuciami po igle w wielu miejscach. Wyglądały jakby spały. Padłem na kolana płacząc. Ogarnęło mnie przerażenie. Zostałem sam. Cały mój klan nie żyje. Nie ma już mamy, taty, wujka Taro, cioci Miny, mojej ukochanej siostry Mei czy troszeczkę wkurzającego ale kochanego kuzyna Keia. Wstałem i ruszyłem dalej musiałem zobaczyć, czy Chōkyōshi kaminari nadal żyje. Po pewnym czasie znalazłem to czego szukałem. Czerwonooki Takeo Shirai został uwięziony w krysztale z licznymi ranami na ciele. Jego ręce były złożone w pieczęć smoka. Na jego twarzy gościł grymas wściekłości, a głęboko pod warstwą złości w jego oczach można było zobaczyć szok. Ciekawi mnie do tej pory co go tak zszokowało. No cóż nigdy się tego nie dowiem. Podszedłem bliżej i położyłem dłoń na krysztale. Kopuła zaczęła pękać razem z zawartym w niej czarnowłosym mężczyzną. Po chwili rozpadła się całkowicie. Nic mi już nie groziło. Opuściłem dłoń, którą nadal trzymałem w powietrzu, upadłem na kolana przyciskając ją do piersi. Na mojej twarzy po raz pierwszy od pół roku pojawił się uśmiech. To koniec.

Pochowałem ciała swojej rodziny na wzgórzu pod pięknie kwitnącą wiśnią. Stałem nad grobami, aż do wschodu słońca, a potem ruszyłem przed siebie. Chciałem dostać się do Tsuki-gakure do wioski, w której się urodziłem.

Moja podróż trwała już dwa tygodnie. Szedłem bardzo długi czas. Nie miałem już siły, aby iść dalej. Zemdlałem z wyczerpania na pewnej polance. Jednak szczęście mi dopisało. Dostrzegł mnie patrol z Tsuki-gakure. Wróciłem do domu.

Jednak pomimo powrotu nieszczęście dalej się mnie trzymało. Tym razem wrogiem była moja druga uśpiona strona. Wystarczyło, abym trochę mocniej się wkurzył, a drugie ja budziło i robiło rzeź. Zaczęły się prześladowania, wyzwiska, unikanie. Nie miałem nic co by mnie nadal trzymało w tej wiosce. Nie było już dzielnicy klanu Suzuki. Nie było żadnej rodziny. Zostały tylko koszmary. Jedyną bliską mi osobą w wiosce był sam Kage. Opiekował się mną gdy wróciłem po porwaniu. To dzięki tej osobie nie zamknąłem się w sobie. Tylko przed nim nie udawałem zimnego księcia.

Teraz mam 14 lat. Minęło 5 lat od tamtej przeklętej nocy. Ciężko trenowałem od kąt wróciłem do wioski. Pomimo prześladowań nigdy nie zaatakowałem mieszkańca Tsuki-gakure, ale nie mogę powiedzieć tego samego o moim drugim ja.

Ale wróćmy do początku mojej opowieści:

- Giń potworze! Takie ścierwa jak ty nie powinny żyć! - Znowu zostałem zaatakowany. Nie robiłem nic pozwoliłem im się na mnie wyżyć. Wiedziałem, że nie mogę się wkurzyć bo będzie jeszcze gorzej, a wtedy nikt mnie nie powstrzyma przed zabiciem ich.

Nie wiem ile jeszcze mnie tak bili bo straciłem przytomność. Gdy się ocknąłem był już ranek. Bocznymi uliczkami udałem się do swojego domu. Po dotarciu wziąłem prysznic, opatrzyłem rany, a potem zjadłem kanapki, które przyrządziłem chwile wcześniej. Dzień spędziłem w domu czytając książkę o legendach krążących po Tsuki-gakure. Gdy nastał wieczór nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Coś wewnątrz mnie kazało mi wyjść z domu. Posłuchałem się tego głosu i wyszedłem. Szedłem przed siebie nie wiedząc za bardzo, gdzie tak naprawdę idę. Ocknąłem się dopiero gdy dotarłem na wzgórze na którym kiedyś z rodziną zawsze oglądaliśmy gwiazdy. Położyłem się i zacząłem im się przyglądać. Były śliczne. Przypomniały mi się te wszystkie szczęśliwe chwile z spędzone z nimi. Wiedziałem, że one już nigdy nie wrócą. Po moim policzku zaczęła spadać jedna samotna łza. Leżałem tak przez dłuższy czas. Nagle na niebie zobaczyłem spadającą gwiazdę. Mama zawsze mi mówiła, że gdy zobaczymy spadającą gwiazdę trzeba pomyśleć życzenie, a wtedy ono się spełni. Nie myśląc wiele pomyślałam o jednej rzeczy, której pragnąłem najbardziej ,, Chciałbym znaleźć miejsce, w którym będę szczęśliwy'' . Zasnąłem muskany lekkimi podmuchami wiatru.

Gdy się ocknąłem od razu udałem się do domu. Wykonałem poranne czynności i wyszedłem. Bocznymi uliczkami udałem się do gabinetu Kage, ponieważ poprzedniego dnia chciał coś ode mnie.

Gdy tylko dotarłem pod drzwi gabinetu zapukałem. Po usłyszeniu proszę wszedłem.

- Witaj Kage-sama. Wzywałeś mnie.- Odparłem pochylając lekko głowę w dół.

- Ooo.. To ty Tatsu. Siadaj oczekiwałem cię.-odparł siwowłosy kage siedzący przy biurku.

- Hai.

- Tatsu musimy porozmawiać. Wiem jak ci ciężko żyć w tej wiosce dlatego mam dla ciebie propozycję.

- Jaką Kage-sama? – odparłem zaciekawiony.

- Wyruszysz do Konohy i tam zamieszkasz. Jak wiesz tu wszyscy traktują cię jak potwora. Ehh.. coraz ciężej mi jest ich powstrzymywać. Dlatego wyruszysz do Konohy i tam zaczniesz nowe życie. Co ty na to ?

- Zgadzam się.- Prawie spadłem z krzesełka słysząc tą propozycję. Będę mógł zacząć życie od nowa. Na mojej buzi gościł wielki uśmiech.- Dziękuje czcigodny Kage-sama. Kiedy mogę wyruszać ?

- Możesz i zaraz jeśli chcesz wystarczy, że dam ci przepustkę i mapę jak tam dotrzeć. Leć się spakuj, a potem tu wróć.

- Hai. - wyleciałem z biura jak z procy. Spakowałem się błyskawicznie i po paru minutach znów byłem u Kage.

- Będę za tobą tęsknić Tatsu.- odparł staruszek przytulając mnie.

- Też będę za panem tęsknił Kage-sama.- Odparłem oddając uścisk.

- Trzymaj i pamiętaj, aby czasami napisać co tam u ciebie słychać.

- Nie zapomnę. Żegnaj Kage-sama. - Odparłem wychodząc z biura Kage.

- Żegnaj Tatsu.- Odparł nadal patrząc w miejsce, w którym przed chwilą stał Tatsuya.

Biegłem przed siebie nawet na chwilę nie zwalniając kroku. Zwolniłem dopiero przed główną bramą, aby dać dyżurującemu shinobi przepustkę. Widziałem jak się uśmiecha czytając.

Na pożegnanie usłyszałem jedynie:

- Obyś zginął demonie.

Ruszyłem wolno. Zatrzymałem się dopiero na wzgórzu kilometr od Tsuki-gakure. Odwróciłem się, aby ostatni raz spojrzeć na wioskę, w której się wychowałem.

- Żegnaj. Czas zacząć nowe życie. Wiem, że jestem potworem i nie ważne, gdzie pójdę będę musiał grać zimnego księcia. Jednak liczę, że w Konosze będę choć trochę szczęśliwy. Jeśli będzie zagrażać ci niebezpieczeństwo wrócę, aby cię ochronić, lecz teraz żegnaj.

Odwróciłem się i ruszyłem przed siebie.

- Do Konohy.


-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Liczę, że rozdział się spodoba . Włożyłam w niego dużo pracy dlatego mam dla was ogłoszenie. Normalnie wstawiłam bym kolejny dopiero tak za miesiąc może dwa. Jeśli jednak chcecie, aby pojawił się szybciej to pod tym rozdziałem zaskoczcie mnie i niech będzie chociaż 6 komentarzy. Wiem, że to wyzwanie bo max było 3, ale liczę, że zrozumiecie i poświęcicie chwile, aby wyrazić swoją opinię.
Nie przedłużając. Do zobaczenia w następnej notce, a kiedy ona wyjdzie to zależy tylko od was. :)
Sayonara :)