Naruto
Puk
Puk Puk
Ten
nieznośny dźwięk wyrwał mnie z mojego snu. Otworzyłem zaspane
oczy i zacząłem rozglądać się za źródłem hałasu. Dopiero po
paru minutach ustaliłem co to za dźwięk. Ktoś dobija się do
drzwi. Zły zacząłem wyklinać osobę stojącą pod drzwiami. Kto
normalny wstaje tak wcześnie. Nadal leżąc spojrzałem na budzik.
Wskazywał godzinę 9.00.
-
Jest dopiero 9, a oni już czegoś chcą.- Warknąłem zły.
Przeturlałem
się po łóżku jednak zapomniałem o jednej bardzo istotnej rzeczy.
Moje łóżko było małe. Z hukiem wylądowałem na ziemi.
Podniosłem się do siadu cały obolały.
-
Co za paskudny poranek.
Mimo,
ze minęło już trochę czasu dźwięk nie ucichł. Wstałem z
podłogi. Zły na cały świat zebrałem pierwsze lepsze ciuchy z
podłogi i zacząłem je zakładać. W moje ręce trafił czarny t
shirt oraz białe sztruksowe krótkie spodenki. Ubrany w taki strój
poszedłem otworzyć drzwi. Idąc uspokoiłem się na tyle, aby nie
nawrzeszczeć na osobę robiącą ten hałas. Zapewne się dziwicie
czemu mam podły humor. Na to pytanie jest bardzo łatwa odpowiedź.
Misja. Wraz z moją drużyną mieliśmy tygodniową misje, która
skończyła się wczoraj. Do wioski wróciliśmy coś około
pierwszej, więc dzisiaj jestem padnięty. Misja była strasznie
trudna. Ehh... Nawet już się domyślam o co może chodzić osobie
stojącej pod drzwiami.
Puk
Puk Puk
-
Idę już idę. Po co się tak denerwować. Pali się czy co.
Doczłapałem
się do drzwi. Jedną ręką chwyciłem klamkę, zaś drugą
położyłem na framudze. Otwierając zgarbiłem się nieco
pochylając do przodu. Drzwi otworzyły się na oścież, a za nimi
stała różowo włosa kobieta o soczyście zielonych oczach. Ubrana
w ciemno różowy podkoszulek i krótkie białe materiałowe
spodenki. Na nogach miała standardowe buty shinobi.
-
Ohayo Sakura – chan. Co cię do mnie sprowadza o tak barbarzyńskiej
porze. – przywitałem się ziewając.
-
Ohayo Naruto. To nie żadna barbarzyńska pora. Już jest 9.00
matole. Ehh.. Ty chyba nigdy nie nauczysz się wcześnie wstawać.
Przyszłam, aby ci przypomnieć, że mamy udać się do Hokage –
sama, żeby zdać raport z naszej ostatniej misji. Mamy spotkać się
zresztą o 10.00 pod wieżą Kage.
-
Pamiętam, pamiętam nie martw się Sakura-chan. Wejdziesz ? -
Odsunąłem się, aby mogła przejść.
-
Skoro tu jestem to czemu by nie. - Po usłyszeniu tego wysłałem w
jej stronę mój firmowy uśmiech.
Przeszła
obok mnie i udała się w stronę salonu.
-
Chcesz coś do picia Sakura-chan ? - spytałem idąc za nią. Udałem
się w stronę kuchni, aby przygotować sobie jakieś śniadanie.
-
Sok pomarańczowy poproszę jeśli masz. - Usłyszałem jej głos
dochodzący z salonu.
-
Mam. A do jedzenia coś chcesz?
-
Nie dziękuje jadłam już wcześniej. Niektórzy wstają wcześnie i
jedzą śniadanie o przyzwoitej porze. - Pomimo, że byłem w kuchni
nadal wyczuwałem w jej głosie dobrze słyszalny sarkazm. Zaś w
wyobraźni widziałem jak na jej twarzy pojawia się grymas
niezadowolenia. Westchnąłem.
-
Nie przesadzaj Sakura-chan. Jestem śpiochem przecież o tym dobrze
wiesz.- Odparłem wychodząc z kuchni. Niosłem ze sobą talerz
kanapek oraz dwie szklanki soku pomarańczowego. Postawiłem je na
małej ławie, a sam usiadłem na fotelu naprzeciwko Sakury.
-
I to strasznym matole. Kto uważa godzinę 9 za barbarzyńską porę.
Ehh... co ja z tobą mam.- Położyła rękę na czole udając
załamaną. Zaśmiałem się z tej sytuacji.
-
Itadakimasu – zabrałem się za jedzenie kanapek, które przed
chwilą przyrządziłem.
Sakura
bardzo łatwo się denerwowała, zazwyczaj przeze mnie. Tak działa
mój urok osobisty. Hahaha...
Znamy
się od akademii, kiedyś strasznie mnie nie lubiła, lecz z czasem
wszystko się zmieniło. Teraz jest moją najlepszą przyjaciółką.
Kochałem ją przez długi czas właściwie to zdawało mi się, że
ją kochałem tak naprawdę to było tylko zauroczenie. Wiem , że
ona nigdy nie pokocha kogoś innego. Dla niej zawsze będzie liczył
się tylko ten drań Uchiha. Wiem, że mogę na niej polegać pomimo
jej częstych humorków. Może się na mnie drzeć, wyzywać mnie,
bić ale wiem, że kiedy zajdzie taka potrzeba odda za mnie życie
bez zastanowienia. Nie chcę, żeby taka sytuacja kiedykolwiek
nastąpiła, ponieważ nigdy sobie bym tego nie wybaczył. Wolę,
abym to ja zginął niż ona. Śmierć przyjaciół traktuję jak
swoją własną, Gdy odchodzi jedno z nich, cząstka mnie odchodzi
razem z nimi. Ale to nie czas na takie rozmyślenia.
Rozmawialiśmy
i śmialiśmy się przez dłuższy czas. Skończywszy jeść
zaniosłem talerze do kuchni, a potem poszedłem do salonu. Gdy
wróciłem zastałem piękny widok. Pomimo tego, że już nie kocham
Sakury to nadal uważam, że jest niesamowicie piękną kobietą. Ma
niekiedy paskudy charakter ale urody odmówić jej nie można.
Zastałem ją stojącą bokiem przy oknie. Lewą rękę położoną
miała na parapecie, zaś prawą dłonią podpierała sobie głowę.
Jej wzrok był skierowany na pięknie kwitnącą różę w doniczce.
Promienie słońca wpadające przez okno oświetlały jej sylwetkę
dzięki czemu jej skóra wyglądała jakby była ze złota. Na jej
twarzy gościł malutki uśmiech. To był naprawdę piękny widok, aż
zaparło mi dech w piersi. Przystałem na chwile, aby móc nacieszyć
oczy tym widokiem. Jednak ta chwila nie trwała długo. Sakura
zorientowała się, że wróciłem i zaczęła powoli iść w moją
stronę.
-
To co gotowy? - ustała obok mnie, lecz wzrok nadal miała skierowany
w stronę okna.
-
Chwilka wezmę szybki prysznic i możemy iść ok?
-
Ehh...Tylko się pośpiesz jest już 9.35, a mamy się spotkać
zresztą o 10.00. Co za dziecko.
-
Okey. Zaraz wracam. I tak, a pro po to ty mnie zagadałaś. -
ruszyłem w stronę łazienki po drodze zgarniając ręcznik i ciuchy
na zmianę.
-
Nieważne leć już. - machnęła z rezygnacją w moją stronę.
Po
10 minutach byłem już gotowy. Moje niesforne kudły sterczały
każdy w inną stronę. Czasami się zastanawiam czy one nie żyją
własnym życiem. A o grawitacji to już lepiej nie będę mówić,
ponieważ nie wiem jak to jest możliwe, aby włosy sterczały tak
bardzo bez odrobiny żelu do włosów.
Na
czole tak jak zawsze miałem Hitai- ate. Byłem ubrany w swój
standardowy strój czyli pomarańczowe dresowe spodnie, czarny
podkoszulek oraz moją ukochaną pomarańczową bluzę z domieszką
koloru czarnego. Na nogi założyłem standardowe buty shinobi. Tak
ubrany ruszyłem w stronę salonu, gdzie czekała na mnie już
zniecierpliwiona Sakura.
-
No nareszcie. Idziemy?
-
Idziemy.- Ruszyliśmy w stronę drzwi.
Wyszliśmy
z mojego mieszkania, a potem jak zamknąłem drzwi na klucz
ruszyliśmy w stronę siedziby Kage. Szliśmy powoli podziwiając
widok Konohy o poranku. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się tak jak to
robiliśmy u mnie w mieszkaniu. Właściwie to gadałem za nas dwoje.
Haha... ja i ta moja niewyparzona gęba. Zapewne gadałbym dalej, aż
do końca naszej podróży, ale Sakura chciała zapytać o jedną
rzecz.
-
Naruto od kiedy masz tą różę?
-
Od niedawna. Mam ją już jakiś miesiąc … chyba. Tak miesiąc
jestem pewny. - odparłem po chwili zastanowienia.
-
Gdzie ją kupiłeś?- dociekała Sakura.
-
Miesiąc temu do Konohy przybyła pewna starsza pani. Handlowała
różnymi pięknymi kwiatami. Były niesamowite, niektórych nigdy na
oczy nie widziałem. Jednak najdziwniejsze było to, że tylko
nieliczni mogli je kupić. To ona musiała zawołać. Tylko wtedy
można było kupić kwiat. Gdy przechodziłem obok ta starsza pani
mnie zawołała i spytała się czy nie chciałbym kupić jednego.
Odpowiedziałem, że z chęcią. Kobieta usłyszawszy moją
odpowiedzieć poszła po pewien kwiat. Okazała się to byś
niesamowicie piękna róża. Powiedziałem, że chciałbym tamtego
storczyka, lecz kobieta odpowiedziała, że ta jest specjalnie dla
mnie. Nie wiem o co jej wtedy chodziło. Zdziwiony przytaknąłem.
Nie chciałem się kłócić z tą dziwną starszą panią.
Zapłaciłem za kwiatek i odszedłem. Oto cała historia.
-
Rozumiem. Zastanawiam mnie tylko czemu nieliczni mogli kupić te
kwiaty. Ehh... Nieważne pomyśle o tym potem. Jednak ta róża jest
niesamowicie piękna.
-
Tak to prawda.
-
Bardzo się różni o tych, które sprzedaje Ino i jej mama. Ta
twoja ma o wiele więcej kolców. Jej kolor nie jest jasny lecz
ciemny ,bardzo ciemny. Można powiedzieć, że ma kolor krwi. Patrząc
na nią ma się wrażenie, że jak się oderwie płatek i ściśnie w
dłoniach to poleci krew. Liście mają barwę ciemnej zieleni, lecz
najdziwniejsze jest to, że na końcówkach zieleń przechodzi w
czerwień. Niesamowita, a jednocześnie taka dziwna. No i...
Sakura nie zdążyła dokończyć
bo znaleźliśmy się pod siedzibą Kage. Na miejscu o dziwo czekali
już wszyscy. Sai, który szkicował coś w swoim notesie, Sasuke,
który patrzył się na górę Hokage mając na twarzy grymas
niezadowolenia. Zapewne też się wkurzył, że musieliśmy tak
wcześnie wstać. No tak nie wspomniałem wam, że Sasuke -teme
wrócił do wioski. Ten drań wrócił trzy miesiące temu. Tsunade
-obachan pozwoliła zostać mu w wiosce pod warunkiem, że przejdzie
pewien test, który udowodni jego lojalność. Udało mu się , nie
wiem co to był za test ale nieźle dał temu draniowi w kość. Nie
mógł dojść do siebie przez następny tydzień. Hahaha... dobrze
mu tak. Cieszę się, że Sasuke- teme wrócił. Zarazem jestem
jednak smutny, ponieważ to nie mi udało się go sprowadzić. Ale to
nie ważne. Najważniejsze, ze teme jest teraz z nami. Wracając do
tematu. Nawet Kakashi-sensei się nie spóźnił, a to już jest cud.
Zawsze się spóźnia przynajmniej godzinę lub dwie.
Przywitaliśmy
się i wszyscy razem ruszyliśmy do Hokage. Szedłem jako pierwszy,
więc każdy wie jak to się skończyło. Hahaha... Jak zawsze
wparowałem do gabinetu bez pukania, a reszta weszła za mną. Gdy
tylko przekroczyłem próg dało się słyszeć wrzask babuni.
-
Uzumaki!!!! Ile ja jeszcze razy mam ci mówić, abyś pukał!! - Za
biurkiem siedziała wysoka blondynka o brązowych oczach. Pomimo, że
wyglądała góra na 30 lat to tak naprawdę miała o wiele więcej.
Jednak
techniki medicjutsu są naprawdę przydatne na starość. Odwalają
kupę dobrej roboty. Hehe... Muszę się kiedyś spytać babuni jak
ona to robi.
Zaśmiałem
się w duchu ze swojego pomysłu. Ale musicie przyznać, że jest
wspaniały. Mieć np.: 50 lat, a nadal wyglądać jak 20 latek.
Marzenie każdej kobiety i Sasuke. Hehe...
Jednak
moje rozmyślenia musiały dobiec końca, ponieważ Hakoge zaczęła
się niecierpliwić. Uprzedzając wasze pytanie po czym poznałem to
odpowiem wam tak, że od dziecka obserwuje ludzi i dlatego teraz
potrafię wychwycić najmniejszą zmianę jaka zachodzi na ich
twarzy. Np. wiem, że babcia zaczyna się niecierpliwić, ponieważ
na jej czole wyskoczyła bardzo słabo widoczna zmarszczka, którą
widać tylko wtedy, gdy się bardzo dobrze przyjrzymy z bliska. Nie
chcąc jej bardziej denerwować odparłem szybko.
-
Hai Hai postaram się zapamiętać na następny raz. Jednak moja
pamięć jest bardzo słaba. - z mojej twarzy nie schodził uśmiech.
Wchodzenie do tego gabinetu bez pukania było moją tradycją .
Uwielbiam patrzeć jak Tsunade -obachan się denerwuje i na mnie
krzyczy. Czuję się wtedy jakbym miał rodzinę, której nigdy nie
miałem. Od małego jestem sam, więc Tsunade traktuję jak moją
babcie, Jest jedną z najważniejszych osób w moim życiu. Oddałbym
za nią życie bez żadnego zastanowienia. Nie wiem co bym zrobił,
gdyby umarła.
Jednak
takie wchodzenia na chama za przeproszeniem się tak wyrażę jest
niekiedy bardzo niebezpieczne. Czasami, gdy wejdę od razu muszę
robić unik, ponieważ od czasu do czasu ( czyli bardzo często )
nasza ukochana Hokage nie wytrzymuje i potrafi rzucać różnymi
rzeczami. Raz o mało co nie dostałem butelką od sake innym razem
wazonem jeszcze innym razem biurkiem dobrze słyszycie biurkiem.
Pamiętam
jak Jiraiya wparował ostatnio do biura Tsunade-hime bez pukania. To
było z miesiąc temu. Uuuu...To nie było miłe spotkanie. Do tej
pory mam ciarki jak o tym myślę. Ero-sennin nie zdążył zrobić
nawet kroku, a już leżał wbity w ścianę dwa pomieszczenia dalej.
Tamtego dnia babunia była niesamowicie wkurzona, ponieważ nie
dotarł do niej bardzo ważny raport od jednego ze szpiegów. I całą
swoją złość wyładowała na osobie, która jako pierwsza weszła
do niej do gabinetu, czyli na Jiraiyi. Przez następny tydzień
Ero-sennin leżał w szpitalu kurując się z obrażeń, które
wystąpiły po spotkaniu pierwszego stopnia z paroma ścianami. Matko
ale miałem wtedy szczęście. Miałem iść do babuni z samego rana,
ale najpierw wstąpiłem do Ichiraku na ramen. Cieszę się, że
wtedy naszła mnie ochota na ramen inaczej to ja leżałbym w
szpitalu z połamanymi żebrami. To nie byłoby miłe doświadczenie.
Bolałoby jak diabli znając siłę Tsunade-hime.
-
Ehh... Ty się chyba nigdy nie nauczysz pukać. Ale to nie jest teraz
ważne. Wezwałam was tu z innego powodu. Zapewne się już
domyślacie jakiego, więc nie przedłużając powiedzcie mi dlaczego
wasza ostatnia misja skończyła się niepowodzeniem. Hmm... No
proszę mówcie. - na jej czole zaczęła niebezpiecznie pulsować
żyłka.
Wszyscy
wstrzymaliśmy oddechy ze strachu. Wiedzieliśmy, że dostaniemy
opiernicz za nie wykonanie tej misji. Staliśmy jakbyśmy szli na
ścieńcie, chociaż to powiedzenie mało mijało się z celem,
ponieważ zła Tsunade to bardzo niebezpieczna Tsunade. Każdy
shinobi tej wioski wie, że tej kobiety nie należy denerwować. A
jak już ktoś podpadnie to ma zapewniony pobyt w szpitalu na minimum
tydzień.
Po
chwili ciszy nasz sensei odważył się odezwać. Podziwiam tego
człowieka za jego odwagę. Ja wole jeszcze trochę pożyć, więc
siedzę cicho.
-
Tsunade- sama w wyniku nieprzewidzianych zdarzeń nasza misja
skończyła się nie powodzenie.- Kakashi-sensei pomimo tego, że był
trochę bledszy niż zwykle to jednak jego głos nie załamał się.
Mówił to tak jakby misja się udała, a teraz tylko składał
raport. Niesamowite. Podziwiam jego żelazne nerwy. Ja zapewne bym
się jąkał i mówił od rzeczy tylko po to, aby złagodzić trochę
sytuację.
Ja,
Sakura-chan, Sasuke i Sai staliśmy trochę z tyłu i w duchu
kibicowaliśmy naszemu kapitanowi.
-
Możesz mi z łaski swojej powiedzieć co to były za nieprzewidziane
komplikację ?
-
Hai. Opowiem co się zdarzyło. - Sensei przełknął ślinę i
zaczął opowiadać o przebiegu naszej misji. - Wszystko szło
zgodnie z planem. Po odnalezieniu siedziby tamtych ludzi po cichu
wykradliśmy im zwój. Po czym udaliśmy się w drogę powrotna do
Konohy przez Kraj Żelaza. Gdy wieczorem zatrzymaliśmy się na
postój, aby odpocząć wyczuliśmy, że w naszą stronę kierują
się jacyś ninja. Kazałem Saiowi sprawdzić co to za ludzie.
Okazało się, że to ci sami którym wcześniej wykradliśmy zwój.
Przygotowaliśmy się do walki, ponieważ na ucieczkę było już za
późno .Po chwili z lasu wokół nas wyszło 15 osób. Wywiązała
się walka. Walczyliśmy z całych sił. Po paru minutach na polu
bitwy zostało tylko 2 wrogich ninja. Byliśmy już zmęczeni.
Oddałem zwój Naruto, aby ruszył przodem. Gdy Uzumaki wyruszył
została wznowiona walka. Jednak tamta dwójka zastawiła na nas
pułapkę. Zwabiła nas do jaskini 100 metrów na północ od pola
walki. Gdy my byliśmy w jaskini oni wydostali się tylnym wyjściem.
Jeden zasypał przednie, a drugi tylne wyjście. Zostaliśmy
uwięzieni. Nie mogliśmy się wydostać. Nie wiem co było potem,
ponieważ dopiero Naruto nas stamtąd wydostał. To tyle co mogę
powiedzieć. - Gdy skończył wrócił do szeregu, w którym staliśmy
na początku.
Wstrzymałem
oddech. Wiedziałem co teraz nastąpi. Ehh...
-
Rozumiem. Naruto możesz mi opowiedzieć co było dalej? - Tsunade
splotła dotychczas leżące na biurku dłonie i podparła nimi
brodę. Wpatrywała się we mnie wyczekująco.
Wyszedłem
z szeregu i ustałem naprzeciwko biurka. Wyprostowałem się, a ręce
splotłem z tyłu na plecach. Powoli wypuściłem powietrze z ust.
Wziąłem parę głębszych wdechów, aby się uspokoić po czym
zacząłem mówić.
-
Hai. Po tym jak rozdzieliłem się zresztą zacząłem z dużą
szybkością zmierzać w stronę Konohy. Jednak po pewnym czasie
wyczułem za sobą dwa skupiska chakry. Przyśpieszyłem jednak na
nic się to zdało. Przeciwnicy byli szybsi. Okrążyli mnie.
Wywiązał się walka, w której to ja byłem górą. Jednak przez
moją nieuwagę udało im się mnie zaskoczyć. Skupiłem się na
jednym z nich całkowicie zapominając o drugim, który niedawno
spadł w dół. Gdy pierwszy z nich zaczął formować dziwne
pieczęcie skupiłem się za bardzo na nim obawiając się
nadchodzącej techniki, która była mi nieznana. Drugi w tym czasie
wykorzystał moją nieuwagę i mnie zaatakował. Zaczęliśmy spadać
z drzewa nadal walcząc. Jednak nie zauważyłem, że z mojej
kieszeni wypadł zwój. Gdy skupiłem się na atakach tego drugiego.
Pierwszy wykorzystał sytuację i przechwycił zwój. Gdy
wylądowaliśmy skapnąłem się, że zgubiłem zwój jednak było
już za późno. Ten z którym walczyłem użył dziwnej techniki po
której straciłem przytomność. Gdy się ocknąłem nie potrafiłem
ich wytropić, więc ruszyłem sprawdzić co się stało z
Kakashim-sensei i resztą.- powiedziałem to tak szybko, że nie wiem
czy Tsunade- obachan wszystko zrozumiała.
Czekałem
z niecierpliwością co odpowie Hokage, jednak milczała jak grób
parząc na mnie ze srogą miną. Już po mnie. Nie da się mnie
uratować.
-
Uzumaki mam rozumieć, że przez twoją głupotę straciliśmy ten
bardzo podkreślam BARDZO cenny zwój? - Wraz z wypowiadaniem tego
zdania jej gniew rósł.
Stałem
tam jak słup soli bojąc się odezwać. Zbladłem strasznie, a moje
ciało zaczęło lekko drżeć. Wiedziałem co teraz nastąpi.
Choler*** obawiałem się tej chwili. Jednak zbliżała się ona
nieuchronnie.
Moja
drużyna znajdująca się za mną cofnęła się o krok do tyłu.
-
Uzumaki ty debilu wiedziałeś jak ta misja jest ważna. Chole**
przez ciebie wróg dostał w swoje ręce plany wioski Taki-gakure, z
którą mamy sojusz. - Jej złość osiągnęła najwyższy poziom.
Podniosła się gwałtownie z fotela opierając swoje dłonie na
biurku.- To kolejna zawalona przez ciebie misja w ciągu tego
miesiąca. Myślałam, że jesteś silny jednak się myliłam jesteś
totalnym nieudacznikiem. Co ja mam z tobą zrobić? No powiedz mi co,
bo ja sama nie wiem.- załamała się . Opadła ciężko na fotel, z
którego przed chwilą wstała. Złapała się obiema rękami za
głowę kręcąc nią w lewo i prawo.
-
Wiedziałem, że tak będzie. Trzeba było mi zostawić te zadanie, a
nie temu młotkowi. Pff... Wiadomo, że on potrafi popsuć nawet
najprostszą rzecz.- usłyszałem za sobą głos Sasuke, który był
przesiąknięty jadem. Zaraz za nim odezwała się reszta mojej
drużyny.
-
Ehh... Naruto twoja głupota czasami zwala mnie z nóg. - to był
głos Kakashiego.
-
Zgadzam się z Kakashim-sensei. Zwalić tak proste zadanie. Myślałem,
że stać cię na więcej Naruto. I ty niby chcesz być Hokage. - Nie
musiałem się odwracać, żeby wiedzieć kto to mówi, a nawet bałem
się odwrócić nie chciałem teraz widzieć ich wzroku na sobie,
ponieważ wiem co by pokazywał : Złość, smutek, rozczarowanie,
żal, pogardę.
-
Miałam rację mogliśmy zostawić to zadanie Sasuke-kun on by na
pewno nie stracił zwoju. - Gdy to usłyszałem zrobiło mi się
strasznie słabo. Wiedziałem, że Sakura zawsze poprze teme jednak
to i tak bolało. Nogi miałem jak z waty. Zrobiło mi się
niesamowicie duszno, ledwo mogłem oddychać. Moje serce bolało
niemiłosiernie, czułem się jakby mi ktoś wbijał w nie kolce,
albo coś takiego. Zebrało mi się na płacz jednak nie pozwoliłem
łzom płynąć. Pochyliłem głowę w dół i skłoniłem się nisko
mówiąc na jednym wydechu.
-
Gomenasai za moją głupotę. - Ledwo powstrzymywałem łzy. Od dawna
nie czułem się tak paskudnie.
-
Przepraszam tu nie wystarczy. Wrr ... Teraz muszę wysłać inną
drużynę, aby odzyskała zwój. I ostrzec Lidera Tsuki-gakure, że
są w niebezpieczeństwie. Wrr... Chole** jasna. Co za paskudny
dzień. Będę teraz zajęta, więc WYNOCHA z mojego gabinetu, ale to
już. - Szybko wyszliśmy z jej gabinetu, aby dalej nie narażać się
na jej gniew. Nie chcąc słuchać docinek reszty drużyny szybko
opuściłem pomieszczenie i ruszyłem w stronę swojego domu.
Gdy
tylko dotarłem przed mój blog szybko wszedłem po schodach na górę.
Po drodze wyjąłem klucz z kieszeni, aby nie marnować czasu. Szybko
otworzyłem drzwi, wszedłem do pomieszczenia po czym zamknąłem
drzwi i oparłem się o nie plecami. Zsunąłem się po nich w dół
nie mając już siły stać. Teraz kiedy nikt nie patrzył pozwoliłem
swoim łzom płynąć. Płakałem długo nie potrafiłem się
opanować. To było ode mnie silniejsze , tak bardzo bolało mnie
serce. Wiedziałem, że to moja wina jednak słysząc te wszystkie
słowa, które padły niedawno w gabinecie Hokage załamałem się.
Nie wiem ile tak płakałem siedząc pod drzwiami do mojego domu. Nie
obchodziło mnie to zbytnio. Gdy postanowiłem wstać było już
ciemno. Nie przebierając się ani nic ruszyłem w stronę sypialni.
Gdy tam dotarłem doczłapałem się jakoś do mojego łóżka po
czym runąłem na nie jak długi. Bolała mnie strasznie głowa od
płaczu, mój brzuch burczał głośno domagając się jedzenia,
jednak nie obchodziło mnie nic. Byłem jak w transie. Nie myślałem
o niczym po prostu bytowałem. Nie wiem nawet kiedy zasnąłem. Gdy
się obudziłem było już rano. Spojrzałem w stronę okna.
Zdziwiłem się bardzo, ponieważ jeszcze wczoraj piękna róża
dzisiaj straciła swój urok. Cała łodyga była w kolcach. A róża
zaczęła więdnąć. Wyglądała jakby miała zaraz umrzeć. Jednak
nie miałem ochoty o tym teraz myśleć. Nadal czułem się okropnie
jednak postanowiłem, że pójdę do Ichiraku na ramen. Może moja
ukochana zupka postawi mnie chociaż trochę na nogi. Jak
postanowiłem tak też zrobiłem. Wziąłem szybki prysznic po którym
założyłem długie pomarańczowe dresowe spodnie, biały
podkoszulek oraz pomarańczowo- niebieską bluzę. Tak ubrany
wyszedłem z mojego mieszkania i ruszyłem powoli w stronę Ichiraku
ramen. Po drodze mijałem wielu ludzi. Gdy tylko spojrzeli w moją
stronę ich wzrok się zmieniał z miłego na pełen pogardy i
nienawiści . Znowu powróciły, od zawsze były moim największym
koszmarem. Ludzi znów patrzyli na mnie ,,tym'' wzrokiem i szeptali
pomiędzy sobą na mój temat. Jak ja tego nienawidziłem. Oddałbym
wszystko, aby te spojrzenia i szepty zniknęły. Chciałbym, aby
ludzie mnie akceptowali jednak demon zawsze pozostanie demonem nie
ważne jak się będzie starać. Moje serce znów zaczęło boleć.
Czułem się tak jakby ktoś powoli i bardzo boleśnie rozrywał je
na maluteńkie kawałeczki, a potem te maluteńkie kawałeczki na
jeszcze mniejsze. Chciałem się teraz zapaść pod ziemię. Jednak
nie chciałem dać tym parszywym ludziom satysfakcji z mojego
cierpienia. Dlatego powstrzymałem zbierające mi się w oczach łzy.
Podniosłem głowę wysoko do góry, a do twarzy przykleiłem
sztuczny uśmiech, który zawsze pokazywałem światu, kiedy chciałem
go oszukać.
Kiedy
dotarłem do Ichiraku zauważyłem, że parę osób z mojego rocznika
jest już w środku. Chciałem zawrócił jednak było już za późno.
Zauważył mnie Kiba, który od razu zaczął mnie wołać.
-
Naruto chodź do nas. Przyłącz się. - Nie mając wyboru ruszyłem
w ich stronę. Przy stoliku siedział Kiba oraz przy nim na podłodze
leżał Akamaru. Obok Kiby siedziała Ino pijąc herbatę, a
naprzeciwko niej siedział Shikamaru jak zawsze zamyślony.
Przywitałam
się po czym poszedłem złożyć zamówienie, gdy wróciłem
usiadłem na ostatnim wolnym miejscu naprzeciwko Kiby. Rozmawialiśmy
przez dłuższy czas. Dzięki temu mój humor trochę się poprawił
jednak wszystko legło w gruzach, kiedy Kiba zaczął rozmawiać na
temat mojej ostatniej nieudanej misji. Tak jak i moja drużyna
zaczęli mówić, że lepiej byłoby kiedy to Sasuke-teme zająłby
się opieką zwoju, a nie ja. Kiba i Ino śmieli się z tego, że
zwaliłem tak ważną misję choć była łatwa. Shikamaru nic nie
mówił tylko słuchał. Miałem tego wszystkiego dość. Wyszedłem
nic nie mówiąc. Nie obchodziło mnie to co o mnie pomyślą. Miałem
to w głębokim poważaniu. Czułem się coraz gorzej zaczęło
kręcić mi się w głowie. Moje nogi zaczęły odmawiać mi
posłuszeństwa. Czułem się koszmarnie. Moje serce piekło, a z
oczu zaczęły cieknąć łzy. Nie interesowało mnie to, że ludzie
patrzą. Chciałem tylko dotrzeć do domu i tam się zaszyć. Nie
wiem jakim cudem dotarłem do domu. Gdy tylko przekroczyłem próg
poszedłem do sypialni. Minąłem wygodne łóżko i usiadłem pod
parapetem. Nawet nie zauważyłem kiedy z moich ust zaczęła lecieć
krew. Za bardzo źle się czułem, aby to zarejestrować. Powoli
zacząłem zapadać w sen. W którym śniło mi się, że zostałem
zaakceptowany przez mieszkańców wioski. Zasypiałem, a na moją
głowę zaczęły opadać płatki więdnącej róży.
-------------------------------------------------------------------------
Gabinet
Hokage.
-
Sakura skup się!! O czym tak zawzięcie myślisz, że nie możesz
skupić się na swojej pracy? - w swoim gabinecie Hokage wydzierała
się na swoją uczennicę, ponieważ ta zamiast jej pomagać stała
jak słup soli i zawzięcie o czymś myślała. - Powiesz mi czy mam
zgadywać? Jeśli masz zamiar nadal tak stać to lepiej już idź bo
zamiast mi pomagać to bardziej mnie denerwujesz.
-
Gomenasai Tsunade-sama. Po prostu od rana mam strasznie dziwne
przeczucie i ciągle myślę o tej jednej rzeczy. - Westchnęła po
czym usiadła na krzesełku, które stało naprzeciwko biurka Kage.
-
Co to za rzecz, o której tak zawzięcie myślisz ?- Usiadła na
swoim fotelu po czym pochyliła się do przodu i kładąc dłonie na
biurku oparła o nie brodę.
-
O pewnej róży, której jeszcze nigdy nie widziałem. Jest
niesamowicie piękna ale i trochę dziwna zarazem. Nigdy takiej nie
widziałem. Różni się ona bardzo od tych , które sprzedaje Ino i
jej mama. - Westchnęła na samo wspomnienie pięknej róży.
-
Jak ona wyglądała? - Spytała zaciekawiona Tsunade.
-
Ma bardzo dużo kolców. Można powiedzieć, że prawie cała łodyga
jest pokryta kolcami. Jej kolor nie jest jasny lecz ciemny ,bardzo
ciemny. Można powiedzieć, że ma kolor krwi. Patrząc na nią ma
się wrażenie, że jak się oderwie płatek i ściśnie w dłoniach
to poleci krew. Liście mają barwę ciemnej zieleni, lecz
najdziwniejsze jest to, że na końcówkach zieleń przechodzi w
czerwień. Nie widziałam w życiu piękniejszej róży. Jest
niesamowita.
-
Sakura kto ma tą różę i od jakiego czasu?- Hokage bardzo zbladła
po usłyszeniu opisu kwiatu. Już nie podpierałam rękami brody.
Osunęła się głęboko w fotel, jedno rękę kładąc na oparcie
fotela, zaś w drugiej schowała twarz bojąc się tego co zaraz
usłyszy.
-
Naruto ma ją od jakiegoś miesiąca. Mówił, że miesiąc temu do
Konohy zawitała starsza pani, która sprzedawała właśnie te
piękne kwiaty. Wspomniał jeszcze, że dopiero po tym jak zawołała
daną osobę można było kupić u niej kwiat. Innego sposobu nie
było. Podobno go zawołała.Chciał kupić storczyka, lecz ta
starsza pani odpowiedziała, że ta róża jest specjalnie dla niego.
Uzumaki nie chciał się kłócił zapłacił i odszedł. To wszystko
co wiem. Zastanawiam się właśnie dlaczego dopiero po tym jak ta
dziwna starsza pani zawołała można było kupić kwiat. Nie chciała
sprzedać innym osobom. Co o tym myślisz Tsunade-sama? - Zamyślona
Sakura nie zauważyła jak jej mistrzyni staję się coraz bledsza.
-
Jigoku no bara. To niemożliwe. To nie może być prawda. Niech to
będzie kłamstwo błagam.- Tsunade-hime z sekundy na sekundę robiła
się coraz bardziej bledsza. Jej ciało zaczęło drżeć i oblały
ją zimne poty, a do oczu zaczęły napływać łzy. Opanowała się
na tyle, aby zacząć działać. Słabym głosem zwróciła się do
swojej uczennicy.
-
Sakura masz w błyskawiczny tempie zebrać wszystkich znajomych
Naruto i udać się z nimi do jego mieszkania.
Rozumiesz mnie? - Wstała szybko, jednak potrzebowała paru sekund,
aby się otrząsną, ponieważ zakręciło jej się w głowie. Gdy
tylko wszystko wróciło do normy szybki krokiem udała się w stronę
drzwi.
-
Ale co się dzieje mistrzu? - zaniepokojona Sakura chciała
dowiedzieć się co się dzieje.
-
To nie czas na to. Mamy mało czasu Sakura. Zrób to co ci kazałam
ale to migiem.
Obie
szybko wyleciały z gabinetu. Każda w swoją stronę. Hokage do
mieszkania Naruto, a Sakura po sowich znajomych.
Kage
biegła całą drogę. Nie zwracała uwagę na gapiów. Musiała się
dostać jak najszybciej do mieszkania blond narwańca zanim będzie
za późno. Po paru minutach znalazła się przed drzwiami do jego
mieszkania. Zaczęła pukać ale nikt nie odpowiadał. Jednym szybkim
ruchem wyważyła drzwi. Po czym z prędkością światła znalazła
się w środku. Ruszyła w stronę sypialni z przeczuciem, że to
właśnie tam znajdzie Naruto. Znajdując się coraz bliżej bardziej
się denerwowała, a strach opanowywał jej ciało. Bała się
widoku, który mogła tam zastać.
Gdy
dotarła na miejsce strach sparaliżował jej ciało, ledwo mogła
złapać oddech. Do jej oczu stróżkami cisnęły się łzy. Nie
powstrzymywała ich pozwoliła im spływać po jej twarzy. Upadła na
kolana i zaniosła się gorzkim płaczem. Miała przed sobą widok
Naruto, który siedział pod parapetem obok łózka. Jego całe ciało
obsypane było płatkami zwiędłej róży. Z jego ust ciekła krew,
która brudziła mu brodę, szyję i jego ulubioną pomarańczową
bluzę. Był bledszy niż normalnie, a jego włosy oklapły.
Tsunade
z wielkim trudem doczłapała się do Naruto i schowała go w swoim
uścisku. Płakała, mocno przytulając do siebie ciało
blondyna.
---------------------------------------------------------
Nie zauważyła, kiedy z wielkim trudem otworzyłem oczy. Zareagowała dopiero wtedy, gdy się odezwałem.
---------------------------------------------------------
Nie zauważyła, kiedy z wielkim trudem otworzyłem oczy. Zareagowała dopiero wtedy, gdy się odezwałem.
-
Tsunade-obachan co ty tu robisz ?- Spytałem odwzajemniając uścisk
Hokage.
-
Czemu mi tego wcześniej nie powiedziałeś? Czemu ? Znalazłabym na
to jakiś sposób.
-
Wiesz, że nie da się tego uniknąć, Bardzo dobrze zdajesz sobie
sprawę kim była ta dziwna starsza pani.- wiedziałem, że Tsunade
jako najlepsza medic jutsu na świecie wie kim była ta kobieta.
-
Tak wiem to była Shi. Jednak dlaczego to ciebie musiała wybrać?
Choler* jasna. Błagam tylko nie ty. Nie chce cię stracić Naruto.
Nie chcę stracić kolejnej najważniejszej dla mnie osoby. Błagam
nie odchodź. Nie mój Naru-chan. - Jeszcze nigdy nie widziałem, aby
Hokage tak płakała. Z moich oczu same zaczęły lecieć łzy.
Resztkami sił zacząłem głaskać babcie Tsunade po głowie.
-
Przepraszam ale nie chciałem, aby ktoś wiedział. Myślałem, że
będę miał więcej czasu.
-
Czyli te dwie misję, które zawaliłeś to były przez to prawda?
-
Tak to przez to. Podczas walki zacząłem tracić kontakt z
rzeczywistością. Gdy się ocknąłem nie mogłem już nic zrobić.
Gomenasai.
-
Nie przepraszaj mnie debilu to nie twoja wina. - Siedzieliśmy tak
kołysząc się w przód i tył. Oboje płakaliśmy. Zacząłem
żałować teraz tego, że nie powiedziałem o tym wcześniej
Tsunade-obachan. Może wtedy zostałoby mi więcej czasu.
-
Dziękuje ci babciu za wszystko. Przebywanie z tobą oraz z Jiraiyą
było najszczęśliwszymi chwilami w moim życiu. Przeproś ode mnie
Jiraiyę i moich przyjaciół. Chciałbym się z nimi pożegnać
osobiście jednak chyba nie zdążę. - Obraz przed moimi oczami
coraz bardziej się rozmywał. Nie miałem już sił utrzymać rąk w
górze dlatego leżały one jakby bezwładnie wzdłuż mojego ciała.
-
Nie mów tak reszta zaraz powinna tu być.- Jej łzy kapały na moją
twarz, a ona co chwila je wycierała. Była bardzo blada, miała
czerwone oczy od płaczu, a jej całe ciało się trzęsło.
-
Przykro mi Tsunade ale to smutna prawda. - uśmiechnąłem się do
niej ostatkiem sił przez łzy. - Żegnaj babuniu nigdy ciebie nie
zapomnę. Od kąt cię poznałem zawsze zajmowałaś najwyższe
stanowisko w mym sercu wraz z Jiraiyą i Iruką . Dziękuje za
wszystko co dla mnie zrobiłaś i przepraszam za wszystkie kłopoty,
które na ciebie sprowadziłem. Przeproś też resztę ode mnie i
podziękuj im za wszystko w szczególności Iruce-sensei, Jiraiyi,
Kakashiemu-sensei. Kocham Cię. Żegnaj. - Jego powieki powoli
zaczęły opadać, a oddech zamierać. Tsunade płakała przytulając
do piersi swojego ulubieńca. Wydał ostatnie tchnienie w momencie, w
którym opadł ostatni płatek róży. Umarł, a ona zaczęła
jeszcze głośniej płakać. Nadal tuliła do piersi jego bezwładne
ciało wołając jego imię i prosząc, żeby nie odchodził.
Jego
przyjaciele przybyli jednak było już za późno. Widok, który
zastali zmroził im krew w żyłach. Wszyscy bez wyjątku zaczęli
płakać. Hinata zemdlała, Kakashi, Jiraiya i Iruka osunęli się na
podłogę, ponieważ ich nogi odmówiły posłuszeństwa. Sasuke nie
ukrywał swoich uczuć płakał jak każdy nie mogąc sobie wybaczyć,
że nic nie zauważył. Wszyscy obwiniali się za to, że nic nie
zauważyli. Odszedł ich przyjaciel ten który sprawił, że są
teraz tu wszyscy razem. To dzięki niemu wielu z nich jest teraz
szczęśliwych. Zmienił wiele osób. Potrafił przebić się przez
mrok w ich sercach. To dzięki niemu są teraz tym kim są. Wiele
osób dużo mu zawdzięcza, ponieważ ten narwany dzieciak miał dar
zmieniania ludzi. Lecz teraz już nikomu nie pomoże. Zostawił po
sobie smutek, ponieważ odszedł zbyt wcześnie z tego świata.
Umarł, a razem z nim umarła cząstka każdego z nich.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
* Myśl
*Ryūketsu no supaiku - Krwawe kolce.
*Jigoku no bara - Piekielna róża. (Jej kolce oznaczają tak naprawdę ilość ran w sercu jej posiadacza, gdy zabraknie miejsca na łodydze różą usycha zwiastując śmierć.)
* Shi - Śmierć.
Przepraszam, że tak długo nic nie wstawiałam. Jednak bycie maturzystką jest strasznie męczące. ;( Tyle nauki, że nie wiadomo w co ręce włożyć. Nie wiem jak niektórzy znajdują czas na zabawę. Ehh... Z góry przepraszam notka miała wyglądać inaczej. Jak dla mnie średnio wyszło, lecz jej korektą zajmę się dopiero w przyszłym tygodniu. Z góry przepraszam za wszystkie błędy interpunkcyjne. Nie przedłużając Pozdrawiam i do zobaczenia w następnej notce, która ukaże się nie wiem kiedy.
- Kitsune21
Poprawiać!? Nie żartuj. Wręcz Brak mi słów. Nie mogę wymyślić konstruktywnej opinii.
OdpowiedzUsuńPrzez ciebie płaczę T_T. Łzy same zaczęły lecieć mi z oczu. One shot wspaniały i cudowny. No nie wiem jak to można jeszcze nazwać. Jeśli dam radę dopiszę :).
Wymyśliłaś tą różę czy gdzieś przeczytałaś o niej informację? Pytam się, bo równo dwa miesiące temu, przyśniło mi się, jak konałem pod nią w pokoju. Teraz absolutnie nie robię sobie jaj, chociaż to tak wygląda, ale do 1 kwietnia jeszcze jest trochę czasu. Twój opis zgadza się z tym co pamiętam. Powiem, że przeżyłem istne deja vu czytając końcówkę. Teraz mam temat do myślenia na cały tydzień.
Nie ma to jak sny o własnej śmierci, a potem przeczytać coś podobnego. Brzmi to jak s-f, ale człowiek nigdy nie zrozumie otaczającego nas świata.
Oby tak dalej koleżanko. Właśnie takie notki należą do tych najpiękniejszych. Powodzenia w pisaniu następnej i życzę dużo weny oraz czasu, którego ci brakuje. Pozdrawiam wielce.
Mess.
Cieszę się, że ci się podobało. ;)
UsuńCo do róży to sama wpadałam na ten pomysł po tym jak na swoją osiemnastkę dostałam właśnie bukiet zrobiony z tych pięknych kwiatów. Patrząc na te róże i słuchając piosenki Ashes Remain - Right Here w mojej głowie pojawił się właśnie pomysł na tego One Shota.
A pro po piosenek zauważyłam, że zacząłeś interesować się zespołem który lubię. Chodzi mi o Skillet i ich piosenkę Monster. Hehe... Czyżby dzięki mojej liście piosenek ?
Co do twojego snu to muszę ci powiedzieć, że myślimy bardzo podobnie. Poprzednio sweetaśnie różowy fartuszek teraz róża. Hehe... mam już pomysł na następne dwa One Shoty ale obawiam się, że będziesz miał podobny pomysł.
Zastanawiam się jak ty mój drogi kolego znajdujesz czas na pisanie notek. Jesteś tak samo jak ja maturzystą jeśli się nie mylę. A u ciebie notki wychodzą co parę dni. Jakie zdajesz przedmioty rozszerzone bo ja chemie i biologie.
Pozdrawiam Kitsune21 ;)
Piosenkę znałem wcześniej, ale przypomniała mi się dzięki twojej liście :P. Z kolegą dość często szukamy fajnych playlist i słyszeliśmy ten zespół.
UsuńSny to sny. Nie raz miałem tak powalone, że strach mówić ^^. Ty dałaś różowy fartuszek, ja coś innego, ale także różowe.
Mam nadzieję że nie, jeśli chodzi o One shoty :). Prawie skończyłem swój, ale okazało się że jest to ciut przydługa kontynuacja Cień Błysku i teraz nie mogę go wydać, gdyż wyjawię imiona :/ i trochę z akcji, więc będzie miał swój numer. Oczywiście poinformuje że to on :).
Zrobiłem spory zapas wpisów podczas choroby. Miałem w pewnym momencie pięć gotowych notek do opublikowania i dlatego teraz takie tempo. Powoli się kończą, a #26 ma już 4500 słów i nadal nie jest skończony. Dość długa akcja do tego doprowadziła.
Owszem jestem maturzystą i zdaje akurat te same przedmioty co ty XD, czyli chemia i biologia. Chcę dostać się na studia dentystyczne. Czas mam rozplanowany (i tak się go nie trzymam ^^). Czyli do 20:00-21:00 nauka, a później siedzę do 1:00 i piszę. Następnego dnia czuję się jak zombie ;). Trochę w tym roku olałem oceny i uczę się bezpośrednio do matury. Jadę teraz tylko by mnie dopuszczono, więc dwójki i czasami trójki. Pały też się zdarzają, ale jak to mówią, ,,Uczeń bez jedynki to jak żołnierz bez karabinu", czyli mam już Ak47 kilka pistoletów i działo przeciw lotnicze(próbna maturka której nie da się poprawić, waga x4) XD. Najlepsze jest to, że lekarz z którym mieliśmy krótki wykładzik powiedział, że matury są teraz jak testy dla studentów w środku studiów. Całkowicie się z nim zgadzam, bo widziałem egzamin o dwa lata starszego kuzyna :/. Wiele poleceń jest na bardzo szczegółowe przemyślenie problemu, a trafienie czasami w klucz odpowiedzi graniczy z cudem.
Pozdrawiam. Mess.
Kochana. Jesteś. Mistrzem. Normalnie, mistrzyni dramatu!!! Serce pękało mi z każdym kolejnym słowem, serio. Może nie widać tego u mnie za zewnątrz ale w środku krzyczę z rozpaczy. No masakra., nie wiem co mam napisać bo ból ściska mi moje krwawiące serduszko. Jezus Maria, ty uśmierciłaś Naruto!!!
OdpowiedzUsuńA co do poruszonego tematu proroczych snów.., ja też miewam sny w których niekoniecznie umieram, ale dzieje się mi krzywda. Może to nasze uśpione instynkty odzywają się w nas, właśnie podczas snu? Kto wie...
I chciałabym podziękować w tym miejscu za tak miłe komentarze na moim blogu. Boziu, od razu cieplej zrobiło mi się na sercu.
Ok, życzę mega dużo weny. Wiem, jak to jest przygotowywać się do matury i pisać bloga.. Znam ten ból.
Jeszcze raz powiem, shot po prostu boski. Czekam na więcej. :*
Wow Wow zatkało mnie to cholernie zatkało.
OdpowiedzUsuńOstatnie zdania to czytałem już trochę zamglone przez łzy.
A mówią, że chłopaki nie płaczą. Straszne bujdy.
Niestety prawdą jest, że - Najbardziej cierpi ten kto najgłośniej się śmieje.
To prawda, że czekam na powrót do głównej historii ale nie mam nic przeciwko takim urozmaiceniom.
Jeszcze raz mega.
Pozdro Elon :D
O rany. Jeszcze nigdy nie miałam tak sprzecznych uczuć po przeczytaniu jednego rozdziału. Na początku się śmiałam (szczególnie przy tym --> Mieć np.: 50 lat, a nadal wyglądać jak 20 latek. Marzenie każdej kobiety i Sasuke. XD) Ale potem prawie się popłakałam. Bardzo dobrze wyszło Ci odwzorowanie zachowań bohaterów, a śmierć Naruto została bardzo dobrze przedstawiona. Myślę, że z takimi umiejętnościami daleko zajdziesz :) Weny życzę.
OdpowiedzUsuńO i jestem. Szczerze powiem, że zdziwiła mnie tematyka. Bardzo oryginalnie!
OdpowiedzUsuńNie potrafię się tu zbytnio rozpisać, wybacz. Po prostu ciekawie napisany shot.
Były jednak błędy! Stylistyczne, choć małe jak mrówka w zoo, ale były.
Bardzo dziękuje ci za szczerość. ;) Tak to prawda są błędy, ponieważ rozdział nie był poddany korekcji. Obecnie posiadam już na swoim komputerze poprawioną wersję, więc wieczorem notka zostanie zastąpiona tą bez błędów. ;)
UsuńPozdrawiam Kitsune21.
Witam. Dość dawno mnie tu nie było, ale czas to nieubłagane stworzenie z którym zmagam się od dobrego miesiąca :/, więc za to przepraszam.
OdpowiedzUsuńJak tam poszła maturka ^^? Bo w moim odczuciu (i mojej szkoły) podstawa całkiem spoko, a rozszerzenia to istne przegięcie z poziomem i złożonością zadań. Nie będę tego wymieniał, bo ciarki mnie przechodzą na samo ich wspomnienie. Brrr.
Oczywiście tego pytania nie odpuszczę ;). Kiedy następny rozdzialik? Tęsknie za dobrą i wciągającą akcją.
Życzę dużo wolnego czasu, dobrych procentów z matur (i nie tylko ^^), zdania na wymarzone studia, zapału, weny, weny oraz weny :D.
Pozdrawiam Mess.
Dziękuje, że wpadłeś. ;)
UsuńJeśli chodzi o matury to powiem tak :
- Podstawy poszły mi dobrze
- Rozszerzenia lepiej nie mówić
- Ustne - J.Polski - 90%
- J.Angielski - 60%
Ogólnie się ciesze. Tylko te pierniczone rozszerzenia mnie dołują. ;(
A tobie jak poszło ?
Co do nowego rozdziału to jestem w trakcie pisania. Po maturach zrobiłam sobie wolne od wszystkiego. ^.^ Musiałam odpocząć od tego całego stresu. Obecnie piszę z siostrą inną historię, która zostanie też tu opublikowana. Obecnie jest już prawie skończona, więc postaram się wstawiać rozdział co piątek. Do mojego głównego opowiadania wrócę jak opublikują całą historię DW. Jest krótka, więc szybko pojawi się Naruto.
Dziękuje ci za wszystkie życzenia. ;)
Ja tobie życzę bardzo wysokich wyników z matur, dostania się na swoją wymarzoną uczelnie, aby nie dopadł cię leń tak jak mnie oraz mega fajnych wakacji no i oczywiście WENY tego nie może zabraknąć. ;)
Pozdrawiam Kitsune21.
Ustny polski 87%, a angielski 47%. Zawsze byłem noga z języków obcych ;), a po odpowiedzi cała moja grupa modliła się o zdanie przez następne 15 min. Koleżanka o mało nie zmiażdżyła mi ręki przez jej uścisk podczas błagań skierowanych do góry, ale co ja tam będę się tym przejmował. Wytrzymałem XD.
OdpowiedzUsuńZa to radość kolegi bezcenna. Wybiegł z sali i wydarł się przez okno ,,Zdałem!!!"
Pisemne podstawy myślę że na 70% będą.
Co do rozszerzeń. ZAŁAMKA. Biologia praktycznie nie sprawdzała twojej wiedzy, tylko czytanie ze zrozumieniem. Poczułem się jak na angielskim. Mam nadzieję, że te 70-80% będzie.
Chemia. No i tu całej mojej klasie czoło spotkało się z drewnianym blatem. Nawet pierwsze zadanie było w trudniejszej wersji niż na próbnych, w zbiorach, vademecum itd. Nie wiem czy uda mi się zdobyć 30%. Na razie staram się o tym nie myśleć i iść do przodu.
Przez ten cały egzamin straciłem ochotę do robienia czegokolwiek. Mój język pisania zaczął kuleć i staram się wrócić do normy. Wena nie rozpieszcza głównej serii. Przynajmniej poboczna jakoś idzie, ale także nie ma rarytasów. Trzeba coś wymyślić albo stanie się nudna.
Mess.