środa, 30 grudnia 2015

Rozdział 1

Ohayo tu Kitsune21. ^.^  Myślałam, że nie skończę tego rozdziału przed nowym rokiem ale po zobaczeniu komentarzy wzięłam się w garść i oto rozdział. Miłego czytania. :)

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
                                                        

                                                           Tatsuya Suzuki

- Giń potworze! Takie ścierwa jak ty nie powinny żyć!-takie raniące słowa słyszał codziennie. Nie spierał się z nimi bo już od dawna wiedział , że to prawda. Był potworem bo jak inaczej można nazwać czternastolatka, który zabija dla przyjemności. Nienawidził siebie,a raczej swojej drugiej uśpionej strony. Mimo, że był grzecznym, cichym chłopcem ,który nie lubił przemocy, to jego druga strona kochała ją , karmiła się nią ,czerpała przyjemność z zabijania i torturowania. Była alternatywną wersją jego. Wersją, której z głębi serca nienawidził i nie akceptował. Wiele razy chciał popełnić samobójstwo, ale zawsze wtrącała się ta mroczna część jego samego i niwelowała jego zamiar. Nie ważne co robił - nie mógł pozbyć się swojego drugiego ja.
Ale nie zawsze tak było. Kiedyś miał kochającą rodzinę , był normalnym chłopcem bez jakichkolwiek poważnych problemów. Jego dotychczasowe dylematy dotyczyły co zjeść na kolacje. Kochał swoja mamę, młodszą siostrę, która była jego oczkiem w głowie i swojego ojca , który był dla niego wzorcem. Jego życie w tamtym czasie było idealne. Miał swoje własne miejsce. Czuł się potrzebny, kochany i wspierany. Aż do pewnej koszmarnej nocy ,gdy jego świat legł w gruzach.
---------------------------------------------------------
Tamtej pamiętnej nocy miał 9 lat. To była piękna noc. Księżyc był w pełni i oświetlał swoim blaskiem biały puch, który okrywał ziemię jak kołdrą. Na niebie tańczyły małe białe gwiazdki, co w połączeniu ze srebrną poświatą dawało niesamowity efekt bajkowej krainy. Wydawało się, że nic nie może zakłócić spokoju tej nocy. Dopóki na niebie nie pojawiły się czarne smugi. Poruszały się one w nieprzewidywalny sposób, ale zarazem pewnie i zwinnie. Ninja z innej wioski.
Członkowie klanu Suzuki spali spokojnie w swoich rezydencjach. Ich dzień był taki jak zwykle pełen rutyny. Chodzili na stragany do parku i odwiedzali rodzinę. Późne wieczory spędzali spokojnie na rozmowach w rodzinnym gronie, a rodziną była cała wioska. W takie noce jak ta, gdy księżyc świecił jasno na niebie starsi opowiadali historie z dawnych lat. To one tuliły do snu przyszłe pokolenie wojowników. Gdy opowieści się kończyły wszyscy rozchodzili się do swoich domów i odpływali w sen. Czuli się bezpiecznie, bo jaki głupiec odważył by się zaatakować klan, który był bardzo szanowany ze względu na potęgę jaką władał. Nieliczni członkowie potrafili obudzić w sobie Kekkei Genkai Shouton, który pozwalał władać elementem kryształu. Obecnie tylko 2 ludzi z 50 w całym klanie obudziło w sobie tą ukrytą moc. Pierwszą była głowa rodu , zaś drugą jego brat. Nikt nie spodziewał się jednak, że w jedną noc prawie wszyscy członkowie tej wyśmienitej rodziny zostaną wymordowani.
Postacie ubrane na czarno wdarły się na teren klanu Suzuki. Poruszając się bardzo cicho, niczym podmuch wiatru. Wchodziły do domów niezauważone i jednym szybkim ruchem pozbawiały ofiary życia. Wykonując powierzone im zadanie cieszyli się , że idzie im tak gładko , gdyż biorąc je spodziewali się dużych komplikacji ze względu na potęgę Kekkei Genkai tego rodu. Ich obawy sprawdziły się po pewnym czasie, gdy głowa klanu i jego brat ruszyli na pomoc członkom swojej rodziny. Wrodzy ninja stracili prawie całą swoją determinację, gdy coraz więcej ich towarzyszy padało martwych na ziemie. Po pewnym czasie tylko nieliczni zostali na polu bitwy. Reszta, zaś wycofała się, aby dokończyć ich misję. Do potyczki z głową rodu oraz jego bratem stanęli najmocniejsi z oprawców.
-Nie ujdzie wam to na sucho wy skur****** !!! - Krzyczał wysoki brązowowłosy mężczyzną będący głową klanu. Powalają na ziemie kolejnego przeciwnika.
- Shouton ; Shuriken no Jutsu - Mocą kryształu tworzył shurikeny i wysyłał ich salda na nieprzyjaciół. Był bardzo dobrze wyszkolony. Poniekąd nie został głową klanu za piękne oczy. Nie przestawał atakować ani na chwilę wyszukując kolejnych wrogów których zamierzał zgładzić.
-Już nam to uszło na sucho staruchu !-wrzasnął dowódca wrogich ninja. - Wiedziałem, że nie mielibyśmy z wami szans w uczciwej walce, więc przygotowaliśmy dla ciebie i twojego brata niespodziankę. Spodoba wam się na pewno. Pewnie równie mocno co fakt, że wasz klan został prawie doszczętnie zgładzony. - Odparł ze złowieszczym uśmieszkiem wysoki mężczyzna ubrany w bojowy strój, wyróżniający się od reszty jedynie tym, że miał odsłoniętą twarz. Dzięki czemu można było zobaczyć jego wygląd. Miały czarne długie włosy związane w kucyk oraz jarzące się czerwone oczy wyrażające chęć mordu. Gwizdnął na jednego ze swoich towarzyszy , który rozumiejąc sygnał ruszył do jednego z domów.
- Myślisz, że będę czekał. Haha... Zabiję was tu i teraz ! Wtedy pomszczę moich ludzi, których zabiliście !! A ciebie dzięki mojemu Kekkei Genkai zamknę w krysztale tak, aby wystawała tylko sama głowa, wtedy mi wszystko wyśpiewasz. Teraz gadaj : kto i dlaczego kazał wybić nasz klan ? - Krzyczał przywódca wymarłego już prawie klanu Suzuki, szykując się wraz z bratem do zaatakowania kolejnego napastnika. Mieli to przećwiczone, latami doskonalili techniki przekazywane z pokolenia na pokolenie i opracowywali swoje własne. Już mieli zadać cios ...
- Na waszym miejscu wstrzymał bym się z tym atakiem chyba, że chcecie, aby wasze kochane żony oraz dzieci ucierpiały.- Śmiał się złowieszczo czerwonooki mężczyzna patrząc jak determinacja gaśnie w oczach przeciwników.
-Co im zrobiliście ? Gdzie oni są ? - Krzyczał przywódca, przytrzymując swojego brata przed rzuceniem się na człowieka , który był zagrożeniem dla ich ukochanej rodziny.
-Spokojnie chwilowo są cali. To czy przeżyją zależy już od was moi drodzy.- Odparł z lisim uśmiechem. Patrząc na horyzont, gdzie niedawno wysłał swojego towarzysza.-O wilku mowa. Właśnie idą wasze pociechy.
Za jednego z domów wyszedł pewien mężczyzna ciągnąc za sobą troje dzieci – dziewczynkę wyglądającą na 6 lat oraz dwóch chłopców w wieku bodajże 9 lat. Za nim szło jeszcze dwoje ludzi prowadząc ze sobą dwie kobiety. Obu obrońcom klanu na ten widok serce stanęło. Dzieci płakały wołając w niebo głosy o pomoc, próbując się wyrwać lecz z marnym skutkiem. Kobiety wyglądały za to o wiele gorzej. Ich ubrania były podarte i zakrwawione. Siniaki oraz rany na ciele świadczyły o niedawno stoczonej bitwie. Ich twarze były spuchnięte oraz czerwone od płaczu. Obie były zmęczone pojedynkiem, ponieważ ledwo stały na nogach. Mężczyźni podeszli do swojego przywódcy i brutalnie popchnęli kobiety pod jego nogi. Zaś osoba trzymająca dzieci ustała z boku i czekała na rozwój wydarzeń.
Brązowowłosi mężczyźni stali złapani w pułapkę bojąc się o życie swoich rodzin. Nie mogli zrobić nic, prócz wyczekiwania na ciąg dalszy tego koszmaru. Byli otoczeni ze wszystkich stron, ponieważ reszta skończyła już swoje zadanie i oczekiwała na dalsze rozkazy przyglądając się przedstawieniu, które przyrządził dla nich ich szef. Sytuacja dla obrońców klanu była jedną wielką tragedią. Wszędzie panował chaos. Ich wspaniały klan został wybity, nie ważne gdzie spojrzeć było widać płonące domy oraz zakrwawione ciała rodaków leżące bez życia w kałużach krwi. Sami zostali uwięzieni w pułapce gdzie każdy ich ruch decyduje o tym czy ich ukochana rodzina przetrwa. Pomimo potęgi jaką władali w tej sytuacji byli bezsilni zdani na kaprys wroga. No może nie do końca bezsilni. Istniało jedno bardzo ryzykowne rozwiązanie.
- Zabijcie nas ale nie krzywdźcie naszych rodzin. - Odparł ojciec Tatsuyi, któremu w głowie kiełkował już plan uratowania rodziny. Wystarczyło wykorzystać kryształy, które każdy z klanu Suzuki nosił ukryte w biżuterii i klanowej odzieży. Yatsuhiro wraz ze swoim bratem Taro wyczuwali je nawet teraz. Mogli w parę sekund wznieść obronne kokony dookoła swoich rodzin, ale byli by wtedy bezbronni. Ten atak zużywa wiele czakry.
I jeśli zamknęli byśmy się wszyscy to wróg mógłby wykorzystać sytuacje, kiedy jesteśmy w kokonach i je zbić mocniejszym atakiem. Jest to bardzo niebezpieczne bo jeśli by się to im udało to nasza porażka jest gwarantowana. Jedno z nas musi zostać na zewnątrz i pozbyć się reszty wrogów. Jeśli ja użyłbym tego ataku to na polu walki został by mój brat Taro i nie miałbym jak mu pomóc. Z drugiej strony to on mógłby wykonać to jutsu , ale nie wiadomo ile czasu by mu to zajęło. Taro jest ode mnie o kilka lat młodszy, a w treningu i umiejętnościach to wielka przepaść.
Sekundy mijały a Yatsuhiro wciąż stał i obserwował rodzinę i przeciwników, którzy w każdej chwili byli gotowi do kontrataku. Wymienił porozumiewawcze spojrzenie z Taro. Jeden z porywaczy wykonał ruch przyciągając mocniej do siebie jedno z dzieci wtedy bracia ruszyli. Yatsuhiro zaczął wykonał z wręcz piekielną szybkością pieczecie. Taro za to osłaniał go ale zarazem próbował dostać się bliżej do swoich bliskich. Przeciwnicy byli zdziwieni tym, że dwaj bracia jednak odważyli się na atak. Kiedy przeszło im pierwsze zdziwienie postanowili zaatakować zakładników, ale Taro już działał.
-Shouton : Supaiku – Z ziemi wyrosły kryształowe kolce odgradzając poranione kobiety od czerwonookiego oprawcy. Napastnik, który trzymał dzieci miał za to mniej szczęścia , ponieważ kolce, który wyrosły z ziemi przebiły mu ręce. Rany były za poważnie i doprowadziły do śmierci. Dzieci uwolniły się i szybko podbiegły do swoich mam. Taro był szczęśliwy, ponieważ udało mu się uwolnić rodzinę. Akurat w tym momencie jego brat skończył przygotowywać jutu.
- Shouton ; Gōkei bōei no Jutsu - Z ubrań Yatsuhiro, dzieci oraz zmęczonych kobiet zaczęła emanować ciepłym białym światłem aura, która zaczęła pokrywać członków klanu Suzuki, żeby później wytworzyć taflę o kształcie plastrów miodu, pokrywając całe ciała rodziny. Na polu bitwy pozostał tylko Taro. Był szczęśliwy, ponieważ jego rodzina była po części bezpieczna. Teraz musiał jedynie pilnować, aby jutsu nie zostało przerwane. Był potężnym wojownikiem, ale dużo brakowało mu do jego brata. Chociaż teraz kiedy wiedział że wszyscy mu bliscy są bezpieczni. Mógł dać upust swojemu gniewowi, który kumulował się w nim od kąt obudził się i zauważył, że jego ukochany klan jest atakowany. Obudziła się w nim dzika żądza krwi. Mógł teraz zemścić się na wrogich ninja za to, że wybili prawie cały klan Suzuki.
- To teraz zacznie się zabawa- rzekł zastępca klanu ze złowieszczym uśmieszkiem.
Przeciwników zostało około 30. Był przekonany, że szybko się z nimi upora i zajmie się ich szefem, który przyglądał się temu wszystkiemu z uśmiechem na ustach. Nie czekał na ich pierwszy ruch. Musiał się śpieszyć, ponieważ nie wiedział na ile czasu jego bratu starczy chakry aby utrzymać technikę. Rzucił się w wir walki, lecz nie zapomniał aby chronić też kryształowe kokony. Przeciwnicy rzucili się na niego z dzikim rykiem. A on z uśmiechem na ustach odpierał ataki kunaiem , który nie wiadomo skąd pojawił się w jego ręku. Pierwszy przeciwnik poległ od rzutu kunaiem , ponieważ próbował dostać się do kokonów. Taro znudził się samą obroną więc przeszedł do ataku.
- Shouton : Kurisutaru tsume – z jego kostek na ręku wyrosły kryształowe pazury. Z jeszcze większym zapałem ruszył do walki parując ataki kolejnych przeciwników oraz zadając im obrażenia dzięki pazurom na rękach. Powolną śmiercią poprzez wykrwawienie zginęło już pięcioro ,a na swój koniec czeka jeszcze 24 osób. Taro nie obchodziło to, że był cały we krwi swoich wrogów. Liczyło się to, aby osoby które podniosły rękę na jego rodzinę umierały w agonii. Kolejny przeciwnik rzucił się na niego z kataną. Zaczął atakować lewy bok. Taro odskoczył i sparował atak pazurami lewej ręki. Następnie prawą przeciął katanę przeciwnika na parę części .Bezbronny osobnik chciał odskoczyć lecz Taro był szybszy. Wbił przeciwnikowi pazury centralnie w serce. Następny ruszał na niego z lewej, dwaj kolejni z tyłu. Brat Yatsuhiro odwołał pazur i zaczął szybko składać pieczęcie do następnej techniki.
- Shouton : Supaiku – z jego ciała wyrosły kryształowe kolce. Przeciwnicy, którzy zaatakowali nie zdążyli odskoczyć. Nadziali się na kolce lecz nie umarli, ponieważ wysunęły się one w takich miejscach aby zranić przeciwnika i zadać mu jak najwięcej bólu ale go nie zabić. Technika zniknęła , a wrogowie wylądowali na ziemi. Krzycząc umierali w agonii. Nie chciał aby umarli od razu. Co to to nie. Chciał żeby cierpieli i patrzyli jak po kolei wybija ich towarzyszy. Rozkoszował się tym. To była zemsta za każdą krzywdę wyrządzoną jego rodzinie.
Kolejnych 5 ruszyło na niego prawie jednocześnie. Atakowali go kunaiami ze wszystkich stron. Wyciągnął dwie katany, które miał ukryte pod płaszczem i zaczął parować nadchodzące ataki. Kataną trzymaną w prawej ręce powalił jednego z przeciwników trafiając go w sam środek brzucha. Następny poległ po tym jak Taro odciął mu lewą rękę .Kolejni trzej walczyli zaciekle próbując zaatakować go od tyłu. Zastępca głowy klanu zrobił szybki obrót i zaatakował ich obiema katanami tnąc po torsach. Przeciwnicy padli pod wpływem głębokich ran na piersi. Pozostała połowa. Wrogowie zaczęli atakować z dystansu. Shurikeny latały w powietrzu, a on tańczył pomiędzy nimi. Znudziło mu się uciekanie więc zaczął składać pieczęcie do następnej techniki.
- Shouton : Shuriken no Jutsu – z jego ciała zaczęły wydobywać się małe shurikeny. Leciały idealnie do celu jakby do przeciwnika była przywiązana nitka. Poległo kolejnych sześciu po tym jak w ich ciała wbiła się masa shurikenów. Zostało dziewięciu plus przywódca. Koniec był bliski.
- Katon ; Goukakyuu no Jutsu – Jeden z jego przeciwników posłał w jego stronę wielką ognistą kule. Nie czekając przeszedł do samoobrony.
- Shouton ; Kabe no Jutsu – Przed nim wyrosła wysoka ściana chroniąca go przed ognistą kulą. Jeden z przeciwników poruszając się z zniewalającą prędkości zaszedł go od tyłu i próbował obezwładnić. To był jego największy błąd.
- Shouton ; Hōdō no Jutsu – Ściana rozpadła się, a kryształ z niej zaczął pokrywać ciało Taro powłoką z małymi kolcami. Osobnik, który chciał go obezwładnić nadział się na nie . Z nie wiadomo jakich przyczyn nagle odskoczył zostawiając Taro w spokoju. Upadł na kolana i łapiąc się za głowę wrzeszczał w niebo głosy, a z jego całego ciała zaczęły wydobywać się kryształy. Nie czekając na rozwój wydarzeń brązowowłosy zastępca głowy klanu zaczął szarżować na przeciwnika. Wywiązała się walka taijutsu. Ocalała ósemka nie nacieszyła się długo życiem, ponieważ wystarczył jeden atak Taro, a wszyscy zaczęli się zwijać z bólu. Z ich ciał tak jak i z ciała pierwszego śmiałka zaczął wydobywać się kryształ. Został tylko czarnowłosy przywódca. Jednak to nie było pociechą dla brata Yatsuhiro, ponieważ zostało mu bardzo mało chakry, a przeciwnik był pełny sił. Nie wiedział jak silny jest dowódca wrogów bo do tej pory stał na uboczu i tylko się przyglądał.
- Cóż.-rzekł uśmiechając się czerwonooki- właśnie tego się spodziewaliśmy po osobie władającą tak potężnym Kekkei Genkai. - Zaczął powoli iść w stronę Taro. - Jednak muszę cię rozczarować, ponieważ nie wygrasz tego starcia. Gdy z tobą skończę zajmę się tymi pier******** kokonami, a gdy je zniszczę zabiję resztę twojej ukochanej rodziny. Ale nie martw się ty tego nie zobaczysz bo zginiesz w tym momencie. - Odparł zbliżając się do brązowowłosego.
- Nie ważne ile chakry mi zostało pokonam cię. Nie pozwolę ci już więcej krzywdzić mojej rodziny – Zaczął szykować się do ataku na wroga lecz przeciwnik nagle zniknął.
- Co do... - Nie dokończył, ponieważ nagle wyczuł za sobą czyjąś obecność. Nie zdążył się odwrócił, kiedy usłyszał.
- Jesteś za wolny. - Wyszeptał mu do ucha czerwonooki – Dobrze walczyłeś lecz to nie wystarczy, aby mnie pokonać. Jesteś za słaby. Jednak trochę mnie zaciekawiłeś więc powiem ci jak mnie zwą. Wołają na mnie Chōkyōshi kaminari.
- To niemożliwe ty jesteś... - Ledwo wyszeptał przerażony Taro.
- Haha... Kocham to uczucie, które czuję jak patrzę na przerażonych ludzi. Uwielbiam gdy kulą się przede mną ze strachu. Ale to musi poczekać, gdyż mam zadanie do wykonania. Nie przedłużając. Żegnaj posiadaczu Kekkei Genkai Shouton. Nie musisz się martwić zaopiekuję się twoją rodziną. Hahaha... - Z szaleńczym uśmiechem na ustach wbił kunai prosto w serce Taro. Oczy brązowowłosego zaczęły przygasać. Upadł na ziemię. Zaczęło mu się robić coraz zimniej. Walczył nie chciał umierać, a raczej nie mógł. Musiał przecież obronić swoją rodzinę. Nie mógł pozwolić aby wróg wygrał ,nawet pomimo tego, że był to Chōkyōshi kaminari. Ostatkiem sił widział jak czerwonooki zbliża się do kryształowych kokonów. Widział przerażone twarze dzieci, które cały czas krzyczały, aby się nie poddawał. Zrozpaczoną twarz swojej żony, która przez łzy wołała jego imię. Zapragnął przytulić ją po raz ostatni. Wziąć w ramiona i wyszeptać do jej ucha, że ją kocha i zawsze przy niej będzie. Chciał przytulić swojego syna i powiedzie, żeby nigdy się nie poddawał i bronił mamę za wszelką cenę. Żałował, że nie zobaczy jak jego syn dorasta. Nie będzie mógł być przy nim kiedy ten stanie na ślubnym kobiercu. Nie będzie mógł mu pomagać z problemami. Spojrzał na swojego brata, lecz widząc na jego twarzy niewyobrażony smutek, cierpiał jeszcze bardziej ale nie fizycznie, tylko psychicznie. Jego serce krwawiło z rozpaczy. Jego obraz zaczął się rozmazywać, ciało stawało się coraz cięższe. Ostatkiem sił wyszeptał :
- Przepraszam. Zawiodłem was. Pomimo, że teraz odchodzę to zawsze cząstka mnie będzie z wami. Żegnajcie. - Zaczął spadać, a zjawisku temu towarzyszył odgłos wołania go przez jego rodzinę. Słyszał jak krzyczą jego imię jak proszą, żeby się nie poddawał. Jednak to była ostatnia rzecz jaką usłyszał , ponieważ jego spadanie dobiegło końca.
- Teraz wasza kolej. - Rzekł czarnowłosy będąc coraz bliżej kryształowych kokonów. - Zabawę czas zacząć. Hahaha....
Ciąg dalszy nastąpi...
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
   
* Chōkyōshi kaminari - pogromca piorunów ( z jap.)
* myśli danej osoby

 Liczę, że rozdział wam się spodoba ;) W jego tworzeniu pomagała mi papillondigo. Bez niej nie ukazał by się tak szybko ^.^  Dziękuje za wszystkie komentarze i wejścia na bloga. Ten rozdział to prezent na zakończenie roku 2015 oraz początek roku 2016 ;) Sayonara w następnym roku.
                



piątek, 25 grudnia 2015

One Shot - Spadająca Gwiazda

Konoha budziła się do życia, promienie Słońca rozpromieniały okolicę. Handlarze i kupcy wychodzili na targ jak co rano, stragany wypełniał się pięknymi towarami za wszystkich krajów. Wszyscy mogli znaleźć coś dla siebie nieważne czy szukali mistycznej wazy, świeżych owoców czy kompletu broni. Właśnie to wszystko było dzięki odwadze i poświęceniu shinobi, którzy wyruszali na misje w imieniu swojej wioski. Ale tak naprawdę każdy zaczynał od nauki w akademii. Teraz to właśnie tam zaczynały się poranne zajęcia , które prowadził Iruka-sensei.
- Witajcie dzieciaki ! Sądząc po waszych mianach jesteście nie zadowoleni bo znowu trzeba było wcześnie wstać co ? Przykro mi ale jeśli chcecie w przyszłości wyrosnąć na wspaniałych ninja musicie się teraz trochę pomęczyć . -Stwierdził uśmiechnięty Umino.
- Ale Iruka-sensei nie dało by się przesunąć zajęć na późniejszą godzinę ? - Zapytał zaspany Shikamaru, który prawie leżał na ławce.-O tej godzinie nawet więźniowie nie muszą wstawać, a my jesteśmy podobno przyszłością wioski.
- Przykro mi ale nie , ponieważ na późniejszą godzinę mają starsze klasy. Nie marudźcie już !Mamy sporo materiału do przerobienia na dzisiaj , więc czas najwyższy zaczynać .Ale najpierw sprawdzę obecność!
Sensei otworzył dziennik i odczytał kolejne osoby z listy. W między czasie zauważył, że klasa wydaje się jakoś dziwnie spokojna.
- Naruto Uzumaki !
-...
-Czy ktoś widział Naruto ?
- A kogo to obchodzi ? - odparła jedna z dziewczynek.
- Ehh... Co się z nim dzieje ? Nie ma go już tydzień , wieczorem zajdę do niego i sprawdzę co się dzieje.
- Skoro obecność sprawdzona to zaczynamy.
Cały dzień lekcji minął szybko, a Iruce towarzyszyło to przyjemne uczucie dumy. Obserwując swoich podopiecznych wyrastających na wspaniałych ninja, dopiero wtedy zdajesz sobie sprawę jak cię to uszczęśliwia. Każdy z nich jest inny i na swój sposób wyjątkowy nie można powiedzieć, że ktoś niczym się nie wyróżnia choćby Lee uczeń, który nie potrafi korzystać z technik ninja . Zbliżający się koniec roku to czas na refleksji. Wszystkie te rozmyślania towarzyszyły mu przez cały dzień tak samo jak i przez drogę do domu Naruto. Ale teraz kiedy się do niego zbliżał zaczął myśleć o czymś innym.
- Zaczynam się martwić o tego dzieciaka. Może zachorował i dlatego nie przychodzi ?Albo wpadł na jakiś głupi pomysł jak to Naruto? Jak na przykład stwierdzenie, że dwu tygodniowe mleko zostawione na blacie to produkt pierwszej jakości. Nie byłby to pierwszy raz ...
Idąc dalej rozmyślał co się mogło stać , że Naruto nie przychodzi od tygodnia do akademii .W ostatnim czasie polubił tego rozbrykanego chłopca. Wiedział jak ciężkie życie ma to dziecko i dlatego jego tygodniowa nieobecność martwiła go. Długo się nad tym nie zastanawiał.
Uzumaki mieszkał sam w niedużej kawalerce w bloku, który znajdował się w centrum miasta. Po dotarciu przed drzwi domu blondwłosego chłopca zapukał ale nikt nie otwierał . Chciał już odejść ale coś go natchnęło aby sprawdzić czy drzwi są otwarte .Przeczucie się sprawdziło .Wszedłszy do środka zobaczył , że nikogo nie ma. Sama kawalerka nie była jakoś wyszukana czy duża, ale na pewno jego. Potwierdzały to porozrzucane ubrania i stosy pudelek po ramen. Na szczęście nigdzie nie było widać tego nieszczęsnego mleka. Poza tym, że wszystko było jak zwykle jedna rzecz rzuciła mu się w oczy. Okno przez które można wejść na dach było otwarte.
- Obyś był na dachu Naruto.
Jego myśl się sprawdziła , gdyż mały blondwłosy chłopczyk siedział na dachu wpatrując się w gwiazdy.
-Naruto ?
-Ohayo Iruka-sensei! Co sensei tu robi ?
-Szukałem cię , ponieważ od tygodnia nie ma cię w akademii.
-Jakby to kogoś obchodziło.-odparł smutno.
-Mnie obchodzi.-powiedział wchodząc na dach i siadając obok Naruto -Przyszedłem bo zacząłem się martwić.-na twarzy Naruto pojawił się leciutki uśmiech.
-Dziękuje Iruka-sensei.
-Co tu właściwie robisz Naruto i dlaczego nie przychodzisz do szkoły ?
-Nie przychodzę bo mam dość ,patrzenia na ludzi , których wzrok jak tylko spocznie na mnie wyraża odrazę i mówi ,, Czemu jeszcze żyjesz ?Już dawno powinieneś być martwy !! ''Boli mnie gdy to widzę . Od zawsze jestem sam ale ta samotność mnie zabija od środka. Nie mam już siły i chęci aby dalej żyć . Ale nie mam też siły aby te życie sobie odebrać .- Odparł chłopiec ze łzami w oczach.
-Naruto wiem , że ci ciężko ale nie możesz tak mówić.- Iruka sam po części go rozumiał. Ale teraz miał to już za sobą i chciał go wesprzeć. Po swoim doświadczeniu wiedział, że nie poddawanie się to podstawa. Tylko nie wiedział jak to powiedzieć.- Wiem co czujesz, ja też ...
-Nic sensei nie wie ! Nie wiem sensei jak to jest zawsze byś sam, nie zna tego bólu , kiedy wszyscy mają rodziców , i zawsze z najdrobniejszym problemem mogą polecieć do nich z płaczem , a oni zawsze pomogą swojemu dziecku .Zawsze jestem sam nawet nie znam imion swoich rodziców ,a co mówić o wyglądzie. Zawsze radziłem sobie sam , musiałem patrzeć na te radosne minki i jedyne co mogłem robić to im zazdrościć . Nie zna sensei bólu, który towarzyszy tym okrutnym spojrzeniom , nie musi się sensei bać jak przeżyć kolejny dzień aby nie zostać złapanym i pobitym do nieprzytomności. Nie musi się bać , że w szpitalu jakaś pielęgniarka postanowi się senseia pozbyć i wstrzyknie mu śmiertelną dawkę środku nasennego albo jakąś truciznę .Niech sensei nie mówi , że nie mogę tak myśleć bo nie wie sensei jak to wszystko boli !!- Naruto cały się trząsł, jego oczy były czerwone od łez , ponieważ podczas mówienia przypomniały mu się wszystkiego złe rzeczy ,które mu się przytrafiły w życiu.
Umino przysunął się bliżej chłopca i chciał go objąć ale Naruto odepchnął go i szybko się odsunął.
-Niech mnie sensei zostawi !!- Mówił przez łzy Uzumaki.
Iruka przybliżył się do chłopca jeszcze raz i mocno do siebie przytulił aby blondyn się nie wyrwał.
-Puść mnie sensei !!
- Nie puszczę cię Naruto. Teraz ty mnie posłuchasz.
-Niby co mi chcę sensei powiedzieć.Że mam być cierpliwy , że wszystko z czasem się ułoży, Jeśli tak myślisz sensei to naprawdę jesteś łatwowierną osobą.-Szamotał się chłopczyk próbując się wydostać.
-Nie.Chcę ci powiedzieć , że też znam ból samotności.
-Nie wierzę ci sensei!
Umino westchnął i zaczął opowiadać.
-Moi rodzice zginęli , kiedy byłem mały podczas jednego z ataków na wioskę.Byłem zrozpaczony , byli najważniejszymi osobami w moim życiu i tak nagle odeszli. Mimo upływu czasu nie moglem się z tym pogodzić.Widok szczęśliwych rodzin sprawiał , że moje serce niemiłosiernie bolało , chciałem wtedy tylko jednego aby poczuli mój ból.Do tej pory gdy widzę szczęśliwe rodziny to w sercu czuję malutkie ukucie.
Gdy skończył opowiadać miał łzy w oczach.
-Sensei ja przepraszam nie wiedziałem.
-Nic się nie stało Naruto nie mogłeś tego wiedzieć .
Siedzieli w ciszy zapłakani , przytulając się do siebie ,ponieważ obaj pragnęli poczuć bliskość drugiej osoby .Pragnęli poczuć się potrzebni oraz , że nie są sami.Siedzieli tak przez dłuższy czas podziwiając gwiazdy dopóki nie odezwał się Umino.
- A tak właściwie Naruto dlaczego tu siedziałeś ?
-Czekałem.
-Czekałeś ? Ale na co ?- zapytał zdziwiony Iruka.
-Na spadającą gwiazdę.-Odparł chłopiec wpatrzony w czarne niebo pełne lśniących gwiazd.
-Po co ?-Spytał zdziwiony Umino.
-Aby spełniła moje życzenie.
-Wierzysz w to Naruto? Przecież to tylko taki zabobon. Nie ma takiej siły , która spełnia życzenia.
-Jeśli się czegoś pragnie z głębi serca i jest to szczere pragnienie to wierzę w to , że gwiazdy wysłuchają tego życzenia i je spełnią .- W glosie chłopca można było usłyszeć nadzieję , a zarazem i determinację .
-Niech będzie.A jakie masz życzenie ?- Spytał zaciekawiony.
Naruto przez pewien czas siedział cicho wpatrując się w gwiazdy.Lecz gdy zaczął mówić na niebie można było dostrzec spadającą gwiazdę tak jakby i ona była zaciekawiona życzeniem chłopca.
-Chciałbym zniknąć i pójść w miejsce gdzie wreszcie będę szczęśliwy.-Powiedział po cichu chłopiec wpatrując się w spadającą gwiazdę.
-Naruto...- Zaczął Umino ale chłopiec mu przerwał.
-Tak wiem co chcesz powiedzieć sensei, że moje życzenie jest złe .Ale ja chcę mieć nadzieję , że gwiazdy jednak nas słuchają i niekiedy zrobią wyjątek aby spełnić czyjeś nadzieję . Wiem , że to głupie i nie powinienem prosić o takie rzeczy ale jak to się mówi ,,Nadzieja umiera ostatnia'', a to jest moja ostatnia nadzieja na zaznanie szczęścia.-Mówił chłopiec nawet nie patrząc na swojego sensia. Ze wzrokiem nadal utkwionym w gwiazdy.
Umino mocniej przytulił do siebie chłopca .
-Wierzę , że twoje życzenie się kiedyś w jakimś stopniu spełni i będziesz szczęśliwy.-Szeptał Iruka po cichu chłopcu do ucha.Siedzieli jeszcze tak długo dopóki Naruto nie zasnął.
Kolejnego dnia Iruka wciąż rozmyślał o Naruto .Zastanawiał się jak chłopiec sobie teraz radzi? Czy jego życzenie rzeczywiście się spełni? Czy przyjdzie dziś do szkoły?
Takie myśli krążyły Umino po głowie w drodze do akademii , w której za 5 minut miały zacząć się zajęcia.
-Dzień dobry dzieciaki !-powiedział z nieco przyblakłym uśmiechiem jak na niego.
-Dzień dobry Iruka-sensei !- Odparła cała klasa.
Umino rozejrzał się po klasie i westchnął bo nigdzie znów nie widział Naruto.
-Najpierw sprawdzimy obecność.
Po dotarciu do literki U .Iruka bardzo się zdziwił , ponieważ na liście nie widniało nazwisko Naruto .
-Nie widzieliście dzisiaj Naruto Uzumakiego ?- Spytał klasę Umino.
-Jakiego Naruto sensei ?Przecież żaden Naruto Uzumaki nie chodzi z nami do klasy .-Odparła Sakura.-Może pomylił go sensei z inną klasą.
-....
Umino jeszcze bardziej się zdziwił, przecież to niemożliwe .Swoje rozmyślenia musiał przełożyć jednak na bok , ponieważ lekcja od dawna już trwała ,a temat sam się nie zrealizuję.
Po zajęciach postanowił pójść do parku żeby zaczerpną świeżego powietrza i poukładać kłębiące się myśli, ponieważ, nadal będąc w szoku. Siedział w parku rozmyślając nad sytuacją , która zdarzyła się rano.
-Jak to możliwe , że nikt go nie pamięta oprócz mnie ?
To była główne pytanie. Siedział tak i rozmyślał długi czas i zapewne rozmyślał by jeszcze długo , gdyby nie pewna sytuacja , którą zauważył.Mały blondwłosy chłopiec szedł trzymając się za rękę młodo wyglądającej kobiety. Maluch opowiadał coś kobiecie z uśmiechem na ustach , a ona rozbawiona kiwała głową. Śliczny obrazek,ale jedna rzecz się Iruce nie zgadzała , przecież to był Naruto . Umino przyglądał się temu ze zdziwieniem. Myślał o co tu chodzi i kto to jest? Odpowiedz na niemo zadane pytanie przyszła szybko, gdyż kobieta nazwała chłopca Rin, a blondynek nazwał ją mamą. Właśnie wtedy uświadomił sobie , że życzenie Naruto się spełniło .Zniknął Naruto samotny chłopiec , który przeżył już w swoim życie więcej cierpienia niż niejeden dorosły , a na jego miejscu pojawił się Rin chłopiec , który ma rodzinę i jest kochany. Naruto czy raczej teraz Rin jest wreszcie szczęśliwy już nie jest sam i już nie będzie musiał zaznawać bólu prześladowania.
-Cieszę się , że twoje życzenie się spełniło Naruto.
Umino wstał i ruszył w drogę powrotną do akademii .Zastanawiając się nad mocą gwiazd oraz nad celem ich istnienia.

Gwiazdy jednak czasami spełniają życzenia ale tylko te , które pochodzą z głębi serca. Pomagają tylko tym , którzy stracili już wszystko.Są ostatnią nadzieją człowieka , a jak to się mówi ,, Nadzieja umiera ostatnia''
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Mój pierwszy One Shot ;) Liczę , że ta historia spodobała się wam chociaż trochę.Do zobaczenia w następnej notce . ;)

czwartek, 24 grudnia 2015

Prolog

A oto taki prezencik ode mnie na święta ;)

 Nazywam się Kyuubi no Kitsune i opowiem wam historię pełną bólu, cierpienia i samotności, a zarazem zawierającą uczucia takie jak zaufanie , przyjaźń czy miłość.Jest to opowieść o ludziach, których połączyło przeznaczenie.Mieli wiele nazw, wrogowie nazywali ich shinigami , przyjaciele zaś opiekunami.Można ich też nazwać ludźmi o 100 twarzach bo zawsze grali , no może nie zawsze.Tylko w swoim towarzystwie odsłaniali swoje prawdziwe ja.Pochodzili z różnych wiosek lecz pomimo tego nigdy nie pozwolili , aby ktoś zniszczył ich wioskę ani tą , w której się urodzili , ani tą , w której obecnie mieszkali .Wioska znaczyła dla nich tyle co ich domu, za który byli gotów zginąć.  Każdy z tej piątki miał dar dzięki , któremu zmieniał świat na lepsze. Nie patrzyli powierzchownie ich wzrok sięgał dalej do głębi serca do części , w której człowiek chowa swoje najgłębsze uczucia.Byli nieuchwytni jak wiatr, szybcy jak błyskawica, dokładni jak ziemia,opiekuńczy ale i zarazem destrukcyjni jak woda ,a ich wola walki była tak wielka i gorąca jak ogień .Byli cieniami , którzy chronili wioskę po cichu. Nie chcieli rozgłosu, lecz mimo , że go nie chcieli to go zdobyli.Haha... wiele im zawdzięczam to dzięki nim mogę być sobą,nie muszę już grać ,stali się moimi przyjaciółmi za co im dziękuje.Jeśli zaciekawiła was ta historia zostaniecie i dotrwajcie do końca , a nie zawiedziecie się.Jeśli, zaś zostajecie tylko po to, aby z nich drwić ostrzegam spale was albo zjem. Chociaż nie...Spalę was. Nie będę dotykał takich śmieci jak wy skoro nie potraficie docenić ludzi takich jak oni.Ale wracają nie powiedziałem przecież jak się nazywali haha...Nazywali się Kitsune no Ishi , a oto ich historia.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
* Kitsune no Ishi - Lisia wola ( z jap.)

Liczę,że prolog was zaciekawił xD Obiecuję,że w niedługim czasie dodam zakładkę Bohaterowie, wiec dowiecie się o głównych bohaterach trochę więcej ;) Dziękuje, że znaleźliście czas i czytacie moje wypociny  ;) Sayonara w następnej notce. ;)

Wesołych Świąt ;)

Ohayo to znowu ja ;) Przepraszam , że tak długo czekaliście ale Święta więc sporo przygotowywań xD
Dziękuje za tyle wejść na bloga , a najbardziej dziękuje Ecleette za twój komentarz nawet nie wiesz jaka jestem dzięki temu szczęśliwa wspaniały prezent na święta dziękuję. ;) Co do nagłówka to tylko chwilowe dopóki nie znajdę odpowiedniego nagłówka z Naru ;)

Ale wracając do życzeń .Życzę wam Wesołych Świąt oraz niezapomnianego Sylwestra i oby następny rok był lepszy od poprzedniego ;) WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO !!! ;)

środa, 2 grudnia 2015

Ohayo ^.^

                                                  
Nazywam się Kitsune21 i jestem autorką tego mizernego bloga xD
Na tym blogu pojawiać się będą opowiadania z serii Naruto , które zrodzą się w moim twórczym umyślę.
Notki będą pojawiać się nieregularnie , gdyż to wszystko będzie zależeć od mojej weny oraz wolnego czasu.
Jeśli ktoś przeczyta moje wypociny i mu się spodobają niech zostawi po sobie mały ślad w formie komentarza. Będę prze szczęśliwa jeśli zostawicie ;)
W zakładce Ulubione znajdziecie spis moich ulubionych blogów liczę , że i może wam się spodobają tak jak mi ^.^Jeśli macie jakieś propozycję blogów do przeczytania lub chcecie zareklamować swój to piszcie w komentarzach w zakładce SPAM.
Nie rozpisując się więcej. Życzę wam , abyście spędzili miło czas na moim blogu oraz ,aby pisana przeze mnie historia was nie zanudziła

Sayonara ! I widzimy się w następnej notce  ;)