Muszę was przeprosić, ponieważ rozdział miał być w tamtym tygodniu, ale przez nawał pracy nie udało mi się go wstawić na czas. Sumimasen!
No i muszę wam przyznać, że jestem zaskoczona ^^ Pod ostatnią notką ukazało się, aż 9 komentarzy. Skakałam z radości za każdym razem, gdy liczba komentarzy rosła. :) Jesteście najlepsi.^^
W szczególności chce podziękować wszystkim tym którzy zostawili komentarz czyli:
- Kawa
- Ecleette
- Saba20
- Viki
- Kimiko Moon
- Nakurishi
- Mess
- Elon
Ale nie tylko, chcę podziękować wszystkim tym, którzy zawitali na mojego bloga. Dziękuje za 2500 wejść na bloga.;)
Dōmo arigatō!
A teraz już się zamykam i życzę miłego czytania. ;)
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kyuubi no Kitsune
Witajcie
ponownie. Poznaliście już historię życia Tatsuyi. Nie miał
łatwego życia nie sądzicie? Z chęcią rozszarpałbym wszystkich
mieszkańców Tsuki - gakure za to jak traktowali tego chłopca. Nic
by nie zostało z tej wiochy. Haha... Jedyną osobą, którą
zostawiłbym przy życiu jest kage tamtej wioski, ponieważ był
jedynym, który nie odwrócił się od Tatsu i opiekował się nim
jak wrócił. Uważam, że ten chłopak jest niesamowity, ponieważ
pomimo bólu jakiego zaznał nadal potrafi się uśmiechać. Chowa go
w sobie nie pokazując światu zewnętrznemu. Podziwiam takich ludzi,
ponieważ to świadczy o ich sile. Ale nie rozpisując się o Tatsu
pora, abyście poznali Naomi. Kolejna osoba, która zmieniła mój
pogląd na świat. Niesamowita dziewczyna o silnym charakterze
pochodząca z Hana – gakure. Zaczynamy...
Naomi Uchiha
Witajcie
nazywam się Naomi Mishima. Dobrze usłyszeliście Mishima nie
Uchiha. Zapewne zastanawiacie się dlaczego tak. Zacznijmy od tego,
że moja mama nazywa się Kyoko Mishima i jest córką Kazuo Mishimy
kage wioski, w której mieszkamy. Mój tata Jun Shiokawa ożenił się
z mamą 16 lat temu i przyjął jej nazwisko klanowe, ponieważ nie
pochodził on z żadnego klanu. Po dwóch latach ich małżeństwa
urodziłam się ja. Moi rodzice byli bardzo szczęśliwi.
Rozpieszczali mnie jak tylko mogli, ale nie tylko oni. Byłam oczkiem
w głowie moich rodziców i dziadka. Po tacie odziedziczyłam czarne
włosy, a po mamie czarne oczy. Wszystko byłoby wspaniale, gdybym w
wieku 10 lat nie uruchomiła Sharingana. Wtedy moje życie legło w
gruzach. Tata dowiedział się o zdradzie mamy.
--------------------------------------------------------------------------------
Dzień
zaczął się jak zwykle. Obudziłam się gdy pierwsze promienie
słońca wpadły do mojego pokoju rażąc mnie w oczy. Zgramoliłam
się z łóżka o mało co nie zahaczając głową o róg szafki.
Wzięłam ciuchy i poszłam do łazienki. Po szybkim prysznicu
zeszłam na dół już odświeżona. Miałam na sobie swoje ulubione
ciuchy. Białe krótkie kimono z trzy czwartymi rękawami, przepasane
na brzuchu czerwonym paskiem zawiązanym z tyłu na kokardę. Do tego
czarne krótkie spodenki sięgające do połowy ud. Na nogach zaś
miałam standardowe buty shinobi. Włosy związałam w kucyk czerwoną
kokardką.
Udałam
się do kuchni coś zjeść, ponieważ mój brzuch burczał
niemiłosiernie. Tam czekali już na mnie moi rodzice. Mama szykował
kanapki podśpiewując cicho pod nosem swoją ulubiona piosenkę, a
tata siedział przy stole czytając gazetę. Weszłam do
pomieszczenia, kiedy czajnik zaczął gwizdać co oznaczało, że
woda się zagotowała.
-
Ohayo Oto-san Oka-san.- Przywitałam się siadając przy stole.
-
Ohayo Naomi- chan.- Odparła moja mama stawiając przede mną talerz
z kanapkami.
-
Ohayo Nami- chan - Odparł tata odkładając gazetę na bok i biorąc
łyk kawy, którą przed chwilą zaparzyła mu mama.
-
Oto- san miałeś mnie tak nie nazywać. Jestem już za duża. -
pomimo moich słów skierowanych do taty cieszyłam się w duchu.
Wiem, że to strasznie dziecinne ale kiedy Oto -san mnie tak nazywa
to zawsze odczuwam takie przyjemne ciepło wewnątrz siebie.
-
Nigdy nie przestane cię tak nazywać. Zawsze będziesz moją małą
słodką Nami- chan. - Na jego twarzy gościł szeroki uśmiech, a w
oczach można było zobaczyć iskierki radości takie jak u małego
dziecka, które cieszy się z nowej zabawki.
Oto-
san... - Odparłam z pretensja w glosie, lecz tata tylko się zaśmiał
patrząc na moje zarumienione policzki. Zawsze się rumienie kiedy
tak mówi. To już tradycja.
Gdy
trochę się uspokoiłam zaczęłam jeść kanapki, które
przygotowała dla mnie Oka- san.
-
Itadakimasu – na twarzy moich rodziców pojawił się leciutki
uśmiech.
-
I jak wyspana? - mama usiadła przy mnie z kawą w ręku. Popatrzyła
na mnie upijając z kupka łyk gorącego napoju.
-
Yhym – tylko tyle udało mi się wykrztusić, ponieważ buzię
miałam pełna jedzenia.
-
Nie będzie nas dzisiaj cały dzień. Wrócimy dopiero wieczorem bo
idziemy z tatą na misję. Poradzisz sobie ?
-
Oczywiście, że tak. Nie wierzycie we mnie ? - w moi głosie można
było usłyszeć pretensję. Moi rodzice ciągle się o mnie martwią,
kiedy idą na misję, a ja zostaje sama w domu. Mam już 10 lat ale
nadal traktują mnie jak bym miała 5. Zawsze przed ich misja
przerabiamy ten schemat. Kocham ich i wiem, że się o mnie martwią.
Jednak boję się myśleć co zrobią jak skończę akademię i pójdę
na pierwszą poważna misję.
-
Oczywiście, że w ciebie wierzymy kochanie, ale wiesz rodzice już
tak mają. Zawsze będziemy się o ciebie martwić. Nawet jak
będziesz już dorosła i sama założysz swoją rodzinę. Wtedy
zobaczysz jak to jest być rodzicem. - skończywszy mówić wstała
od stołu. Wzięła ode mnie pusty talerzyk po kanapkach oraz od taty
pustą szklankę i udała się w stronę zlewu, aby pozmywać.
-
Liczę tylko na to, że nie za szybko to nastąpi. Masz jeszcze czas
na dorastanie Nami- chan. Twój chłopka będzie miał ze mną
ciężko. Najpierw poddam go paru testom, aby sprawdzić czy, aby na
pewno się nadaję. Liczę, że jeszcze przez parę lat nie będę
musiał się jednak tym martwić. - w jego oczach można było
dostrzec niebezpieczny błysk.
-
Oto- san... - byłam czerwona jak burak. Współczuję mojemu
przyszłemu chłopakowi będzie miał bardzo ciężkie zadanie.
Udobruchać mojego tatę. Już sobie to wyobrażam. Szybciej tata
pogoni go z kataną w ręku niż ten przekroczy próg naszych drzwi.
-
Chwilowo nie musisz się tym martwić, a teraz zbieraj się bo
jeszcze się spóźnimy. Naomi- chan ty też się pośpiesz bo
spóźnisz się na zajęcia. - odparła mama wychodząc z kuchni.
-
Hai.- odpowiedzieliśmy razem w tym samym czasie. Popatrzyłam na
tatę, a potem wybuchliśmy śmiechem. Wstałam od stołu i ruszyłam
w stronę drzwi. Zauważyłam kątem oka, że oto- san powoli udaję
się na górę. Wychodząc krzyknęłam :
-
Wychodzę do zobaczenia wieczorem. - w odpowiedzi usłyszałam :
-
Do zobaczenia. Uważaj na siebie i miłego dnia. - usłyszałam z
góry głos mamy.
-
Do zobaczenia. Miłego dnia ale pamiętaj o naszej rozmowie. Zero
chłopaków inaczej pogadają sobie z moja kataną. - Odparł tata
będą na schodach z leciutkim grymasem wymalowanym na twarzy.
-
Hai Hai będę pamiętać. Udanej misji. Powodzenia. - zamknęłam
drzwi i powoli ruszyłam w stronę akademii.
Idą
rozkoszowałam się ciepłem promieniami słonecznymi, które
oświetlały moje ciało. Leciutkim wiaterkiem, który muskał moje
włosy podnosząc je lekko do góry. Zapachem kwiatów, który unosił
się w powietrzu. Kocham poranki wiosną. Wiosna i lato to moje
ulubione pory roku, ponieważ wtedy mogę podziwiać piękno świata,
który mnie otacza.
Nawet
nie zauważyłam, kiedy dotarłam na miejsce. Weszłam do dużego
budynku i udałam się do sali, w której za parę minut miały
rozpocząć się zajęcia. Po dotarciu weszłam do klasy, w której
siedziało już parę osób. Usiadłam obok mojej najlepszej
przyjaciółki Mariko Tsurumi, która siedziała w ostatniej ławce
przy oknie. To było nasze ulubione miejsce. Zawsze tam siadałyśmy
taki nasz mały zwyczaj.
-
Naomi - krzyknęła półgłosem zrozpaczona przyjaciółka - Ten
stary pryk jeszcze nie przyszedł i nie zaczął gadać, a ja już
mam dość. Po ostatniej lekcji znaki śnią mi się po nocach, nie
czekaj nawiedzają mnie i próbują przeciągnąć na ciemną stronę
mocy! Ratuj mnie z tego pogrążonego w czeluściach rozpaczy miejsca
- westchnęła teatralnie naśladując swoją matkę, nawet mówiła
tak jak ona, stylem pełnym dramaturgi - Strzępy smutnej
rzeczywistości zasłaniają mi oczy, czy to ty moja droga.
Mariko
zaczęła wymachiwać w powietrzu i szukać przyjaciółki. Na ogół
była, no cóż taka. Zawsze wesoła, rozgadana, wszędzie jej było
pełno. Jednak dziś było słychać inną nutę w jej brzmieniu.
Tak, nutę rozpaczy.
-
Pociesz mnie Naomi ! Jestem w kawałkach, a moje życie straciło
sens !
-
Co się stało? - zapytała ostrożnie Naomi.
-
Kartkówka, czuję to w kościach. Spóźni się, aby nam dopiec. Da
nam mniej czasu żebyśmy zawalili. Założę się, że dostaje
dodatkową premię za każdego nie przepuszczonego ucznia.
-
Rozumiem za przepuszczonego ale, żeby za nie przepuszczonego. Nie
sądzę. To by było zbyt dziwne.
-
Wszystko jest możliwe.
Spojrzałam
na Mariko. Duże błękitne oczy przyjaciółki zaszkliły się z
przejęcia. Długie zgrabne nogi prężące się pod stołem i mysie
włosy do ramion. Chłopcy często się w nią wpatrywali. Ze
wszystkich w roczniku to ona była najbardziej wygadana, śmiała i
określana jako pyskata. Cóż nie każdy w wieku 9 lat nazywa
swojego senseia starym, wyłysiałym dinozaurem, który żeruje na
marzeniach innych i wysysa życie ze swoich młodych ofiar, aby
utrzymać się przy życiu. Zrobiła to żywo gestykulując i
modelując głosem. Biedny Sensei nie wiedział co powiedzieć, kiedy
już się zdecydował, że ją zgani za jej zachowanie Mariko
powiedziała miłym głosem takim jak to nasz nauczyciel wielokrotnie
wcześniej "Jeśli nie podoba ci się odpowiedź, to zastanów
się po co pytałeś. Dla prawdy czy nie koniecznie". Wszystkich
zatkało, Senseia najbardziej ze wszystkich. Jego mina w tamtym
momencie była przekomiczna. Przez parę dobrych minut zbierał
szczękę z podłogi. Zapewne stałyby tak jeszcze długo, ale
uczniowie wybuchnęli śmiechem po otrząśnięciu się z szoku.
Głośnym śmiechem sprowadzili senseia na ziemię. Od tego czasu
minął prawie rok, a ona nie była pytana ani razu więcej.
Prawdopodobnie dla bezpieczeństwa ego naszego nauczyciela.
Przyjaciółka
jak zawsze miała racje co do takich spraw. Na dzień dobry
napisaliśmy kartkówkę ze znaków.
Uczyłam
się ich wcześniej w domu. Mój tata uważa, że wszystko czego
uczymy się w szkole, kiedyś może nam ocalić życie. Dlatego
jestem dobrą uczennicą. Właściwie to szybko pochłaniam wiedzę i
nauka nie wymaga ode mnie dużego wysiłku, ponieważ prawie wszystko
zapamiętuje za pierwszym razem. Mam to po mamie. Determinację do
nauki odziedziczyłam zaś po tacie. Chociaż słowo odziedziczyć tu
nie pasuje, raczej zostało mi to wpojone przez tatę. Oto- san
kładzie bardzo duży nacisk na edukację. Dlatego nie martwię się
oceną z tej kartkówki. Z Mariko jest inaczej. Strasznie nie lubi
się uczyć . Wiedza opornie wchodzi jej do głowy. Ona woli działać
zamiast myśleć dlatego to ja zawsze muszę ją ratować z kłopotów,
w które często się pakuje. Nie dziwię się, że boi się oceny z
dzisiejszej kartkówki, ponieważ nie zna ona prawie żadnego znaku.
Rozpoznaje je, ale mylą jej się nawzajem. Te koszmary senne
naprawdę ją wykończą, ponieważ przypieczętowały jej dzisiejszą
porażkę.
Lekcje
dobiegły końca. Powoli zaczęłyśmy zbierać się do wyjścia.
Jednak zanim wyszłyśmy usłyszałyśmy, że ktoś woła Marike.
Odwróciłyśmy się, aby sprawdzić kto to jest. Okazało się, że
dwaj najprzystojniejsi chłopacy z klasy idą w naszą stronę.
-
Mari- chan co ty na to, aby wybrać się z nami na ramen. - rzekł
Suzuro.
Jego
blond kosmyki okalały powleczoną słońcem skórę. Jego chód
wyrażał pewność siebie, a w błękitnych oczach iskrzyły się
ogniki. Jedyny problem był w tym, że te oczy były zwrócone na
Mariko, a nie na mnie. Przywykłam do bycia w jej cieniu, jeśli
chodzi o popularność. Mój charakter bardzo się różni od
charakteru mojej przyjaciółki. Jesteśmy jak ogień i woda. Ja
jestem spokojna ,a ją można nazwać ,, szaloną'' oczywiście w
pozytywnym sensie. Wszystkich zaraża swoim uśmiechem, potrafi
poprawić człowiekowi humor jednym słowem,a czasami zepsuć . Mnie
zaś można nazwać szarą myszką. Nie wyróżniam się, ponieważ
to by było zbyt niebezpieczne. Uważam, że czasami lepiej jest
pozostać w cieniu. I mówię to ja wnuczka Kage śmieszne nie ? Dla
mnie nie całkiem. Niekiedy lepiej się nie wyróżniać, ponieważ
ludzie tylko na to czekają. Kiedyś nie byłam taka cicha. Zmieniło
się to dopiero 2 lata temu, kiedy zobaczyłam, że niektórzy
próbują wykorzystać moje powiązanie z Kage. Byłam bardzo śmiała,
zawsze wesoła, wszędzie mnie było pełno. Byłam wtedy jak Marika.
Ale po incydencie, kiedy to zostałam zamknięta w szafce na całą
noc w szkole oraz kiedy zostałam pobita wiele razy przez swoich
rówieśników. Moje zachowanie uległo zmianie. Ale nie tylko to
zmieniło tak mój charakter. Wydarzyła się jeszcze jedna rzecz w
moim życiu, o której wie tylko mój dziadek. To po tamtej sytuacji
postanowiłam zmienić moje postępowanie. Jednak w obecnej chwili nie powiem wam o co chodzi. Od tamtej pory się nie
wyróżniam i mam święty spokój. Pomimo swojej popularności
Marika ma bardzo słabe oceny, dlatego w naszym duecie to ja jestem
tą mądrzejsza. Jednak zazdroszczę jej jednej rzeczy - podoba się
chłopakom. Chociaż bolało mnie, że i Noreki nie zwracał na mnie
w ogóle uwagi. Wbijał swoje zielone spojrzenie w jakiś odległy
punkt za oknem. Był typowym myślicielem. Chłodny, zadumany i
bardzo przystojny. Jednak nie miał tego czegoś co posiadał Suzuro
– silnego charakteru, który zawsze wychodził z inicjatywą.
-
Suzuro, Noreki bardzo chętnie, ale razem z Naomi miałyśmy iść do
jej dziadka. - Powiedziała smutno Marika, na co chłopcy pokiwali
głowami ze zrozumieniem. - Ale jestem pewna, że nic się nie stanie
jeśli przełożymy to na kiedy indziej, a teraz wszyscy razem
wybierzemy się na ramen, prawda? - rzekła dobitnie.
Chłopcy
rozchmurzyli się i nawet nie wspomnieli o tym, że zapraszanie mnie
nie było w planie. Wybraliśmy się wszyscy razem do najlepszej
budki z ramen w mieście- u Kiyohise i złożyliśmy zamówienia.
Siedziałam
cicho zajadając się ramenem. Przysłuchując się o czym rozmawiała
reszta. Żartowali coś o naszych nauczycielach, opowiadali o swoich
wyczynach. Głownie Suzuro, który jest tym dowodzącym w ich
znajomości. Noreki kiwał głową, na potwierdzenie słów
przyjaciela, ale jak zwykle nic nie mówił. Czasami przelotnie na
mnie spojrzał, ale nie wiedziała o co mu może chodzi. Przecież
nie czytałam w myślach. Nie była pewna czy on o tym wie. Może
zakłada, że skoro wywodzi się z klanu o umiejętnościach
psychicznych to i inni potrafią się komunikować telepatycznie.
Albo może on umiał czytać w myślach ?
"Noreki
jest taki przystojny, władczy i tajemniczy. Chciałaby być jego
dziewczyną, ale nie mam odwagi nic mu powiedzieć" - myślałam
intensywnie. Okej zero reakcji, inne podejście
"
Przecież widziałam go nago w gorących źródłach jak to dobrze że
się nie odzywa, bo spaliła bym się ze wstydu... " - wciąż
nic. Cóż, przynajmniej mam pewność, że moje myśli są
bezpieczne przed jego umysłem. O matko o czym ja myślę haha...-
zaśmiałam się w duchu. Czasami powraca moja dawna śmiałość i
niekiedy tak jak Marika mam zbzikowane pomysły.
Nasz
wypad na ramen skończył się , a zaczął się "trening w
sektorze 32". Chociaż określenie tego jako trening to raczej
jak nazwanie pochmurnego dnia pięknym. Nigdy tam nie byłyśmy z
Mariką, ale chłopcy zapewnili, że będzie fajnie więc poszłyśmy.
Była to dość zaniedbana część lasu wychodząca dość daleko od
wioski. Pole treningowe było małe i bardzo ładne, ale to nie to
tak nas zachwyciło. Bardziej niesamowity był wodospad, który
wypływał z kamiennej ściany po zachodniej części pola
treningowego. Strumyk z tego wodospadu ciągnął się przez całą
długość polanki i znikał głęboko za drzewami. Na około
wszędzie pięknych kolorowych kwiatów, cisza i spokój. To był
niesamowity widok. Mogę śmiało powiedzieć, że zakochałam się w
tym miejscu od pierwszego wejrzenia. Od teraz jest to moje ulubione
miejsce. W związku z tym, że oni jak twierdzili bardzo dobrze ja
znali, postanowiliśmy zostać tutaj do wieczora. Zebraliśmy jagody
i inne owoce sezonowe, które znajdowały się w lesie. Zajadając
się nimi położyliśmy się na trawie i zaczęliśmy obserwować
chmury, które znajdowały się na niebie. Ta czynność bardzo
odpowiadała Norekiemu. I tak to przecież zwykle robił. Nie ważne
czy na lekcji w klasie czy na zewnątrz, w restauracji, kinie czy na
rynku. On zawsze parzył w niebo czegoś szukając, a może
dostrzegając coś czego nikt poza nim nie widział?
"Strasznie
dużo o nim dziś myślę, muszę przestać". - Upomniałam się
w myślach.
Ułożyliśmy
się jedno przy drugim. Głową przy głowie, twarzami zwróconymi ku
niebu. Było pięknie. Niesamowicie niebieskie z białymi puchatymi
elementami. Nie dziwię się, że Noreki często się w nie wpatruje.
Jest niesamowite. Każda osoba na świecie może dostrzec na nim coś
innego. Jest wiele kombinacji, a jakie one będą to już zależy od
naszej wyobraźni.
-
Patrz to tygrys- krzyknął Suzuro ewidentnie wskazują na pandę.
-
Nie prawda. To jest butelka perfum - rzekła z przekonanie Mariko.
-
A te uszy to co, nie przerobione płatki róż ? - zapytałam.
-
Czepiasz się, a ty niby co tam widzisz ?
-Pandę.
-Pandę?-zapytała
zdziwiona
-
Tak pandę, masz z tym jakiś problem. - i znowu odezwało się moje
dawne ja. Coś dzisiaj strasznie dużo się udziela. Lepiej, żeby
przestało. Muszę się pohamować, bo inaczej znowu stanę się taka
jak dawniej i będę miała kłopoty. Ehhh... Życie jest ciężkie.
Czy raczej lepiej to ujmując dzieci potrafią zachowywać się
czasami jak diabły wcielone. Do te pory po tamtym incydencie boje
się małych pomieszczeń.
-Nie
w ogóle. Po prostu nie wiem jak można pomylić perfumy z pandą.
-A
ja nie wiem jak można pomylić tygrysa z perfumami, panda ma chociaż
oczy i uszy, co więcej to też zwierze futerkowe. - Poczułam się
dowartościowana i zrobiło mi się cieplej na duszy. Suzuro trzymał
moją stronę. To trochę dziwne przecież nigdy nie zwracał na mnie
uwagi, a teraz mnie broni. Nie będę się nad tym zastanawiać.
Zobaczymy co z czasem przyniesie los.
-
Chmury są różne i każdy może widzieć w nich coś innego ... -
rzekł Noreki przerywając walkę na spojrzenia tamtej dwójki - ...
choć tym razem to ewidentnie panda. - stwierdził, a ja oblałam się
rumieńcem. Zerknął na mnie co nie polepszyło mojego stanu, a
wręcz przeciwnie. Stałam się jeszcze bardziej czerwona.
-
I ty Brutusie przeciwko mnie? - zapytał teatralnie Suzuro udając,
że wbija mu się sztylet w serce.- Przecież widać, że to tygrys.
Zobacz tam ma ogon,uszy i nawet widać lekko zarysowane kocie wąsy.
- Mówił pokazując na poszczególne wymieniane przez niego
fragmenty chmury, które miały niby przypominać tygrysa.
-
Nie jestem po niczyjej stronie poza moją własną. - odrzekł
Noreki.
-
Ale teraz zgodziłeś się z Naomi, prawda ? - Marika jak zawsze
musiała wcisnąć swoje trzy grosze.
Przekręcił
w jej stronę swoja idealną twarz i rzekł spokojnie.
-Panda
to panda - odwrócił się znów w stronę nieba obserwując chmurki.
A ja dostrzegła go w nowym świetle. Może ma w sobie nawet więcej
niż Suzuro tylko ja tego nie dostrzegałam tak jak nikt nie
dostrzega tego co on widzi w ty naszym niebie.
Leżeliśmy
tak jeszcze przez dłuższy czas. W pewnym momencie zostałyśmy
same, ponieważ Suzuro nie spodobała się jedna wypowiedz Mariki.
Nie dziwię się mu, że się obraził i poszedł .Na jego miejscu
postąpiłabym tak samo. Przebywając z Maiką trzeba się liczyć z
tym, że niektóre jej wypowiedzi mogą sprawić, że czuję się do
niej urazę. Potrafi palnąć niekiedy taką rzecz,że od razy z
miejsca można ją znielubić. Przyzwyczaiłam się do tego, więc
nie zwracam na jej słowa niekiedy już uwagi.
Gdy
poszedł Suzuro , Noreki też się zmył. My zostałyśmy jeszcze
jakiś czas, aby popatrzeć z tego pięknego miejsca na gwiazdy. Było
już bardzo ciemno, kiedy postanowiłyśmy z Mariką wracać. Nie
chciałyśmy wracać jednak kiedyś trzeba. To miejsce nocą było
jeszcze piękniejsze. Księżyc oświetlał swoją poświatą wodę,
co nadało jej niesamowitego efektu. Wyglądała jakby się
błyszczała, zaś na samym środku strumienia można było zobaczyć
odbijający się w wodzie księżyc. To było niesamowite. Nie mogła
oderwać oczu przez dłuższy czas. Dopiero szturchnięcie mnie w
łokieć przez Marikę pozwoliło wybudzić mi się z transu, w który
wpadałam oczarowana widokiem tej polanki. Zaczęliśmy wracać
jednak kręcąc się po lesie zrozumiałyśmy jedną rzecz.
Zgubiłyśmy się. Byłyśmy tu pierwszy raz i nie znałyśmy dobrze
tych terenów.
,,Oby
moi rodzice jeszcze nie wrócili bo jak zobaczą, że jeszcze nie ma
mnie w domu to wpadną w szał.''
Miałam
już dość chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu i nie
słyszeć już narzekania Mariki. Lubię ją ale w obecnej chwili
działa mi na nerwy.
Kręciłyśmy
się tak jeszcze przez dłuższy czas. Nie wiedziałyśmy gdzie
jesteśmy. Szłyśmy i szłyśmy, a wioski jak nie widać tak nie
widać. W pewnej chwili usłyszałyśmy szelest w krzakach.
Zaalarmowane hałasem ustałyśmy w pozycji bojowej gotowe do walki.
Hałas wzmagał się coraz bardziej z każdą sekundą. Bałyśmy
się. Jeszcze nigdy nie musiałyśmy stawać bezpośrednio do walki.
Moje
ciało drżało ze strachu.
Usłyszałyśmy
ryk niedaleko siebie. Obie zamarłyśmy z przerażenia. Marika
schowała się szybko za mną.
Z
krzaków wyłonił się ogromny niedźwiedź. Ze strachu cofnęłyśmy
się parę kroków. Był ogromny, a stał na czterech nogach. Wolę
nie widzieć jak będzie wyglądać, gdy stanie na dwóch. Nie
mogłyśmy się ruszyć nasze ciała odmówiły posłuszeństwa.
Trzęsłyśmy się jak osiki. Niedźwiedź spojrzał na nas i
zaryczał. Zaczął powoli iść w naszą stronę. To koniec...
Cdn...
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
* Myśl danej osoby
I jak podobał wam się rozdział ? Nie ma w nim tyle akcji, co w poprzednim, ponieważ nie chciałam, aby wszyscy moi główni bohaterowie mieli, aż tak drastyczną przeszłość jak Tatsuya Suzuki. Liczę jednak na to, że polubicie Naomi tak samo jak Tatsuye ;)
W pisaniu rozdziału pomagała mi jak zawsze Papilondigo ;) Bez niej by mi się nie udało.^^
Jeszcze raz wam za wszystko dziękuje. ;)
Nie przedłużając. Sayonara i widzimy się w następnej notce.