środa, 27 stycznia 2016

Rozdział 2

Witam po dłuższej przerwie ;) 

Muszę was przeprosić, ponieważ rozdział miał być w tamtym tygodniu, ale przez nawał pracy nie udało mi się go wstawić na czas. Sumimasen!
No i muszę wam przyznać, że jestem zaskoczona ^^ Pod ostatnią notką ukazało się, aż 9 komentarzy. Skakałam z radości za każdym razem, gdy liczba komentarzy rosła. :) Jesteście najlepsi.^^
W szczególności chce podziękować wszystkim tym którzy zostawili komentarz czyli:
- Kawa                                                    
- Ecleette
- Saba20
- Viki
- Kimiko Moon
- Nakurishi
- Mess
- Elon 

Ale nie tylko, chcę podziękować wszystkim tym, którzy zawitali na mojego bloga. Dziękuje za 2500 wejść na bloga.;)

Dōmo arigatō!
 A teraz już się zamykam i życzę miłego czytania. ;)

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
                                                                     Kyuubi no Kitsune
 
Witajcie ponownie. Poznaliście już historię życia Tatsuyi. Nie miał łatwego życia nie sądzicie? Z chęcią rozszarpałbym wszystkich mieszkańców Tsuki - gakure za to jak traktowali tego chłopca. Nic by nie zostało z tej wiochy. Haha... Jedyną osobą, którą zostawiłbym przy życiu jest kage tamtej wioski, ponieważ był jedynym, który nie odwrócił się od Tatsu i opiekował się nim jak wrócił. Uważam, że ten chłopak jest niesamowity, ponieważ pomimo bólu jakiego zaznał nadal potrafi się uśmiechać. Chowa go w sobie nie pokazując światu zewnętrznemu. Podziwiam takich ludzi, ponieważ to świadczy o ich sile. Ale nie rozpisując się o Tatsu pora, abyście poznali Naomi. Kolejna osoba, która zmieniła mój pogląd na świat. Niesamowita dziewczyna o silnym charakterze pochodząca z Hana – gakure. Zaczynamy...
--------------------------------------------------------------------------
                                                       
                                                            Naomi Uchiha
Witajcie nazywam się Naomi Mishima. Dobrze usłyszeliście Mishima nie Uchiha. Zapewne zastanawiacie się dlaczego tak. Zacznijmy od tego, że moja mama nazywa się Kyoko Mishima i jest córką Kazuo Mishimy kage wioski, w której mieszkamy. Mój tata Jun Shiokawa ożenił się z mamą 16 lat temu i przyjął jej nazwisko klanowe, ponieważ nie pochodził on z żadnego klanu. Po dwóch latach ich małżeństwa urodziłam się ja. Moi rodzice byli bardzo szczęśliwi. Rozpieszczali mnie jak tylko mogli, ale nie tylko oni. Byłam oczkiem w głowie moich rodziców i dziadka. Po tacie odziedziczyłam czarne włosy, a po mamie czarne oczy. Wszystko byłoby wspaniale, gdybym w wieku 10 lat nie uruchomiła Sharingana. Wtedy moje życie legło w gruzach. Tata dowiedział się o zdradzie mamy.
--------------------------------------------------------------------------------
Dzień zaczął się jak zwykle. Obudziłam się gdy pierwsze promienie słońca wpadły do mojego pokoju rażąc mnie w oczy. Zgramoliłam się z łóżka o mało co nie zahaczając głową o róg szafki. Wzięłam ciuchy i poszłam do łazienki. Po szybkim prysznicu zeszłam na dół już odświeżona. Miałam na sobie swoje ulubione ciuchy. Białe krótkie kimono z trzy czwartymi rękawami, przepasane na brzuchu czerwonym paskiem zawiązanym z tyłu na kokardę. Do tego czarne krótkie spodenki sięgające do połowy ud. Na nogach zaś miałam standardowe buty shinobi. Włosy związałam w kucyk czerwoną kokardką.
Udałam się do kuchni coś zjeść, ponieważ mój brzuch burczał niemiłosiernie. Tam czekali już na mnie moi rodzice. Mama szykował kanapki podśpiewując cicho pod nosem swoją ulubiona piosenkę, a tata siedział przy stole czytając gazetę. Weszłam do pomieszczenia, kiedy czajnik zaczął gwizdać co oznaczało, że woda się zagotowała.
- Ohayo Oto-san Oka-san.- Przywitałam się siadając przy stole.
- Ohayo Naomi- chan.- Odparła moja mama stawiając przede mną talerz z kanapkami.
- Ohayo Nami- chan - Odparł tata odkładając gazetę na bok i biorąc łyk kawy, którą przed chwilą zaparzyła mu mama.
- Oto- san miałeś mnie tak nie nazywać. Jestem już za duża. - pomimo moich słów skierowanych do taty cieszyłam się w duchu. Wiem, że to strasznie dziecinne ale kiedy Oto -san mnie tak nazywa to zawsze odczuwam takie przyjemne ciepło wewnątrz siebie.
- Nigdy nie przestane cię tak nazywać. Zawsze będziesz moją małą słodką Nami- chan. - Na jego twarzy gościł szeroki uśmiech, a w oczach można było zobaczyć iskierki radości takie jak u małego dziecka, które cieszy się z nowej zabawki.
Oto- san... - Odparłam z pretensja w glosie, lecz tata tylko się zaśmiał patrząc na moje zarumienione policzki. Zawsze się rumienie kiedy tak mówi. To już tradycja.
Gdy trochę się uspokoiłam zaczęłam jeść kanapki, które przygotowała dla mnie Oka- san.
- Itadakimasu – na twarzy moich rodziców pojawił się leciutki uśmiech.
- I jak wyspana? - mama usiadła przy mnie z kawą w ręku. Popatrzyła na mnie upijając z kupka łyk gorącego napoju.
- Yhym – tylko tyle udało mi się wykrztusić, ponieważ buzię miałam pełna jedzenia.
- Nie będzie nas dzisiaj cały dzień. Wrócimy dopiero wieczorem bo idziemy z tatą na misję. Poradzisz sobie ?
- Oczywiście, że tak. Nie wierzycie we mnie ? - w moi głosie można było usłyszeć pretensję. Moi rodzice ciągle się o mnie martwią, kiedy idą na misję, a ja zostaje sama w domu. Mam już 10 lat ale nadal traktują mnie jak bym miała 5. Zawsze przed ich misja przerabiamy ten schemat. Kocham ich i wiem, że się o mnie martwią. Jednak boję się myśleć co zrobią jak skończę akademię i pójdę na pierwszą poważna misję.
- Oczywiście, że w ciebie wierzymy kochanie, ale wiesz rodzice już tak mają. Zawsze będziemy się o ciebie martwić. Nawet jak będziesz już dorosła i sama założysz swoją rodzinę. Wtedy zobaczysz jak to jest być rodzicem. - skończywszy mówić wstała od stołu. Wzięła ode mnie pusty talerzyk po kanapkach oraz od taty pustą szklankę i udała się w stronę zlewu, aby pozmywać.
- Liczę tylko na to, że nie za szybko to nastąpi. Masz jeszcze czas na dorastanie Nami- chan. Twój chłopka będzie miał ze mną ciężko. Najpierw poddam go paru testom, aby sprawdzić czy, aby na pewno się nadaję. Liczę, że jeszcze przez parę lat nie będę musiał się jednak tym martwić. - w jego oczach można było dostrzec niebezpieczny błysk.
- Oto- san... - byłam czerwona jak burak. Współczuję mojemu przyszłemu chłopakowi będzie miał bardzo ciężkie zadanie. Udobruchać mojego tatę. Już sobie to wyobrażam. Szybciej tata pogoni go z kataną w ręku niż ten przekroczy próg naszych drzwi.
- Chwilowo nie musisz się tym martwić, a teraz zbieraj się bo jeszcze się spóźnimy. Naomi- chan ty też się pośpiesz bo spóźnisz się na zajęcia. - odparła mama wychodząc z kuchni.
- Hai.- odpowiedzieliśmy razem w tym samym czasie. Popatrzyłam na tatę, a potem wybuchliśmy śmiechem. Wstałam od stołu i ruszyłam w stronę drzwi. Zauważyłam kątem oka, że oto- san powoli udaję się na górę. Wychodząc krzyknęłam :
- Wychodzę do zobaczenia wieczorem. - w odpowiedzi usłyszałam :
- Do zobaczenia. Uważaj na siebie i miłego dnia. - usłyszałam z góry głos mamy.
- Do zobaczenia. Miłego dnia ale pamiętaj o naszej rozmowie. Zero chłopaków inaczej pogadają sobie z moja kataną. - Odparł tata będą na schodach z leciutkim grymasem wymalowanym na twarzy.
- Hai Hai będę pamiętać. Udanej misji. Powodzenia. - zamknęłam drzwi i powoli ruszyłam w stronę akademii.
Idą rozkoszowałam się ciepłem promieniami słonecznymi, które oświetlały moje ciało. Leciutkim wiaterkiem, który muskał moje włosy podnosząc je lekko do góry. Zapachem kwiatów, który unosił się w powietrzu. Kocham poranki wiosną. Wiosna i lato to moje ulubione pory roku, ponieważ wtedy mogę podziwiać piękno świata, który mnie otacza.
Nawet nie zauważyłam, kiedy dotarłam na miejsce. Weszłam do dużego budynku i udałam się do sali, w której za parę minut miały rozpocząć się zajęcia. Po dotarciu weszłam do klasy, w której siedziało już parę osób. Usiadłam obok mojej najlepszej przyjaciółki Mariko Tsurumi, która siedziała w ostatniej ławce przy oknie. To było nasze ulubione miejsce. Zawsze tam siadałyśmy taki nasz mały zwyczaj.
- Naomi - krzyknęła półgłosem zrozpaczona przyjaciółka - Ten stary pryk jeszcze nie przyszedł i nie zaczął gadać, a ja już mam dość. Po ostatniej lekcji znaki śnią mi się po nocach, nie czekaj nawiedzają mnie i próbują przeciągnąć na ciemną stronę mocy! Ratuj mnie z tego pogrążonego w czeluściach rozpaczy miejsca - westchnęła teatralnie naśladując swoją matkę, nawet mówiła tak jak ona, stylem pełnym dramaturgi - Strzępy smutnej rzeczywistości zasłaniają mi oczy, czy to ty moja droga.
Mariko zaczęła wymachiwać w powietrzu i szukać przyjaciółki. Na ogół była, no cóż taka. Zawsze wesoła, rozgadana, wszędzie jej było pełno. Jednak dziś było słychać inną nutę w jej brzmieniu. Tak, nutę rozpaczy.
- Pociesz mnie Naomi ! Jestem w kawałkach, a moje życie straciło sens !
- Co się stało? - zapytała ostrożnie Naomi.
- Kartkówka, czuję to w kościach. Spóźni się, aby nam dopiec. Da nam mniej czasu żebyśmy zawalili. Założę się, że dostaje dodatkową premię za każdego nie przepuszczonego ucznia.
- Rozumiem za przepuszczonego ale, żeby za nie przepuszczonego. Nie sądzę. To by było zbyt dziwne.
- Wszystko jest możliwe.
Spojrzałam na Mariko. Duże błękitne oczy przyjaciółki zaszkliły się z przejęcia. Długie zgrabne nogi prężące się pod stołem i mysie włosy do ramion. Chłopcy często się w nią wpatrywali. Ze wszystkich w roczniku to ona była najbardziej wygadana, śmiała i określana jako pyskata. Cóż nie każdy w wieku 9 lat nazywa swojego senseia starym, wyłysiałym dinozaurem, który żeruje na marzeniach innych i wysysa życie ze swoich młodych ofiar, aby utrzymać się przy życiu. Zrobiła to żywo gestykulując i modelując głosem. Biedny Sensei nie wiedział co powiedzieć, kiedy już się zdecydował, że ją zgani za jej zachowanie Mariko powiedziała miłym głosem takim jak to nasz nauczyciel wielokrotnie wcześniej "Jeśli nie podoba ci się odpowiedź, to zastanów się po co pytałeś. Dla prawdy czy nie koniecznie". Wszystkich zatkało, Senseia najbardziej ze wszystkich. Jego mina w tamtym momencie była przekomiczna. Przez parę dobrych minut zbierał szczękę z podłogi. Zapewne stałyby tak jeszcze długo, ale uczniowie wybuchnęli śmiechem po otrząśnięciu się z szoku. Głośnym śmiechem sprowadzili senseia na ziemię. Od tego czasu minął prawie rok, a ona nie była pytana ani razu więcej. Prawdopodobnie dla bezpieczeństwa ego naszego nauczyciela.
Przyjaciółka jak zawsze miała racje co do takich spraw. Na dzień dobry napisaliśmy kartkówkę ze znaków.
Uczyłam się ich wcześniej w domu. Mój tata uważa, że wszystko czego uczymy się w szkole, kiedyś może nam ocalić życie. Dlatego jestem dobrą uczennicą. Właściwie to szybko pochłaniam wiedzę i nauka nie wymaga ode mnie dużego wysiłku, ponieważ prawie wszystko zapamiętuje za pierwszym razem. Mam to po mamie. Determinację do nauki odziedziczyłam zaś po tacie. Chociaż słowo odziedziczyć tu nie pasuje, raczej zostało mi to wpojone przez tatę. Oto- san kładzie bardzo duży nacisk na edukację. Dlatego nie martwię się oceną z tej kartkówki. Z Mariko jest inaczej. Strasznie nie lubi się uczyć . Wiedza opornie wchodzi jej do głowy. Ona woli działać zamiast myśleć dlatego to ja zawsze muszę ją ratować z kłopotów, w które często się pakuje. Nie dziwię się, że boi się oceny z dzisiejszej kartkówki, ponieważ nie zna ona prawie żadnego znaku. Rozpoznaje je, ale mylą jej się nawzajem. Te koszmary senne naprawdę ją wykończą, ponieważ przypieczętowały jej dzisiejszą porażkę.
Lekcje dobiegły końca. Powoli zaczęłyśmy zbierać się do wyjścia. Jednak zanim wyszłyśmy usłyszałyśmy, że ktoś woła Marike. Odwróciłyśmy się, aby sprawdzić kto to jest. Okazało się, że dwaj najprzystojniejsi chłopacy z klasy idą w naszą stronę.
- Mari- chan co ty na to, aby wybrać się z nami na ramen. - rzekł Suzuro.
Jego blond kosmyki okalały powleczoną słońcem skórę. Jego chód wyrażał pewność siebie, a w błękitnych oczach iskrzyły się ogniki. Jedyny problem był w tym, że te oczy były zwrócone na Mariko, a nie na mnie. Przywykłam do bycia w jej cieniu, jeśli chodzi o popularność. Mój charakter bardzo się różni od charakteru mojej przyjaciółki. Jesteśmy jak ogień i woda. Ja jestem spokojna ,a ją można nazwać ,, szaloną'' oczywiście w pozytywnym sensie. Wszystkich zaraża swoim uśmiechem, potrafi poprawić człowiekowi humor jednym słowem,a czasami zepsuć . Mnie zaś można nazwać szarą myszką. Nie wyróżniam się, ponieważ to by było zbyt niebezpieczne. Uważam, że czasami lepiej jest pozostać w cieniu. I mówię to ja wnuczka Kage śmieszne nie ? Dla mnie nie całkiem. Niekiedy lepiej się nie wyróżniać, ponieważ ludzie tylko na to czekają. Kiedyś nie byłam taka cicha. Zmieniło się to dopiero 2 lata temu, kiedy zobaczyłam, że niektórzy próbują wykorzystać moje powiązanie z Kage. Byłam bardzo śmiała, zawsze wesoła, wszędzie mnie było pełno. Byłam wtedy jak Marika. Ale po incydencie, kiedy to zostałam zamknięta w szafce na całą noc w szkole oraz kiedy zostałam pobita wiele razy przez swoich rówieśników. Moje zachowanie uległo zmianie. Ale nie tylko to zmieniło tak mój charakter. Wydarzyła się jeszcze jedna rzecz w moim życiu, o której wie tylko mój dziadek. To po tamtej sytuacji postanowiłam zmienić moje postępowanie. Jednak w obecnej chwili nie powiem wam o co chodzi. Od tamtej pory się nie wyróżniam i mam święty spokój. Pomimo swojej popularności Marika ma bardzo słabe oceny, dlatego w naszym duecie to ja jestem tą mądrzejsza. Jednak zazdroszczę jej jednej rzeczy - podoba się chłopakom. Chociaż bolało mnie, że i Noreki nie zwracał na mnie w ogóle uwagi. Wbijał swoje zielone spojrzenie w jakiś odległy punkt za oknem. Był typowym myślicielem. Chłodny, zadumany i bardzo przystojny. Jednak nie miał tego czegoś co posiadał Suzuro – silnego charakteru, który zawsze wychodził z inicjatywą.
- Suzuro, Noreki bardzo chętnie, ale razem z Naomi miałyśmy iść do jej dziadka. - Powiedziała smutno Marika, na co chłopcy pokiwali głowami ze zrozumieniem. - Ale jestem pewna, że nic się nie stanie jeśli przełożymy to na kiedy indziej, a teraz wszyscy razem wybierzemy się na ramen, prawda? - rzekła dobitnie.
Chłopcy rozchmurzyli się i nawet nie wspomnieli o tym, że zapraszanie mnie nie było w planie. Wybraliśmy się wszyscy razem do najlepszej budki z ramen w mieście- u Kiyohise i złożyliśmy zamówienia.
Siedziałam cicho zajadając się ramenem. Przysłuchując się o czym rozmawiała reszta. Żartowali coś o naszych nauczycielach, opowiadali o swoich wyczynach. Głownie Suzuro, który jest tym dowodzącym w ich znajomości. Noreki kiwał głową, na potwierdzenie słów przyjaciela, ale jak zwykle nic nie mówił. Czasami przelotnie na mnie spojrzał, ale nie wiedziała o co mu może chodzi. Przecież nie czytałam w myślach. Nie była pewna czy on o tym wie. Może zakłada, że skoro wywodzi się z klanu o umiejętnościach psychicznych to i inni potrafią się komunikować telepatycznie. Albo może on umiał czytać w myślach ?
"Noreki jest taki przystojny, władczy i tajemniczy. Chciałaby być jego dziewczyną, ale nie mam odwagi nic mu powiedzieć" - myślałam intensywnie. Okej zero reakcji, inne podejście
" Przecież widziałam go nago w gorących źródłach jak to dobrze że się nie odzywa, bo spaliła bym się ze wstydu... " - wciąż nic. Cóż, przynajmniej mam pewność, że moje myśli są bezpieczne przed jego umysłem. O matko o czym ja myślę haha...- zaśmiałam się w duchu. Czasami powraca moja dawna śmiałość i niekiedy tak jak Marika mam zbzikowane pomysły.
Nasz wypad na ramen skończył się , a zaczął się "trening w sektorze 32". Chociaż określenie tego jako trening to raczej jak nazwanie pochmurnego dnia pięknym. Nigdy tam nie byłyśmy z Mariką, ale chłopcy zapewnili, że będzie fajnie więc poszłyśmy. Była to dość zaniedbana część lasu wychodząca dość daleko od wioski. Pole treningowe było małe i bardzo ładne, ale to nie to tak nas zachwyciło. Bardziej niesamowity był wodospad, który wypływał z kamiennej ściany po zachodniej części pola treningowego. Strumyk z tego wodospadu ciągnął się przez całą długość polanki i znikał głęboko za drzewami. Na około wszędzie pięknych kolorowych kwiatów, cisza i spokój. To był niesamowity widok. Mogę śmiało powiedzieć, że zakochałam się w tym miejscu od pierwszego wejrzenia. Od teraz jest to moje ulubione miejsce. W związku z tym, że oni jak twierdzili bardzo dobrze ja znali, postanowiliśmy zostać tutaj do wieczora. Zebraliśmy jagody i inne owoce sezonowe, które znajdowały się w lesie. Zajadając się nimi położyliśmy się na trawie i zaczęliśmy obserwować chmury, które znajdowały się na niebie. Ta czynność bardzo odpowiadała Norekiemu. I tak to przecież zwykle robił. Nie ważne czy na lekcji w klasie czy na zewnątrz, w restauracji, kinie czy na rynku. On zawsze parzył w niebo czegoś szukając, a może dostrzegając coś czego nikt poza nim nie widział?
"Strasznie dużo o nim dziś myślę, muszę przestać". - Upomniałam się w myślach.
Ułożyliśmy się jedno przy drugim. Głową przy głowie, twarzami zwróconymi ku niebu. Było pięknie. Niesamowicie niebieskie z białymi puchatymi elementami. Nie dziwię się, że Noreki często się w nie wpatruje. Jest niesamowite. Każda osoba na świecie może dostrzec na nim coś innego. Jest wiele kombinacji, a jakie one będą to już zależy od naszej wyobraźni.
- Patrz to tygrys- krzyknął Suzuro ewidentnie wskazują na pandę.
- Nie prawda. To jest butelka perfum - rzekła z przekonanie Mariko.
- A te uszy to co, nie przerobione płatki róż ? - zapytałam.
- Czepiasz się, a ty niby co tam widzisz ?
-Pandę.
-Pandę?-zapytała zdziwiona
- Tak pandę, masz z tym jakiś problem. - i znowu odezwało się moje dawne ja. Coś dzisiaj strasznie dużo się udziela. Lepiej, żeby przestało. Muszę się pohamować, bo inaczej znowu stanę się taka jak dawniej i będę miała kłopoty. Ehhh... Życie jest ciężkie. Czy raczej lepiej to ujmując dzieci potrafią zachowywać się czasami jak diabły wcielone. Do te pory po tamtym incydencie boje się małych pomieszczeń.
-Nie w ogóle. Po prostu nie wiem jak można pomylić perfumy z pandą.
-A ja nie wiem jak można pomylić tygrysa z perfumami, panda ma chociaż oczy i uszy, co więcej to też zwierze futerkowe. - Poczułam się dowartościowana i zrobiło mi się cieplej na duszy. Suzuro trzymał moją stronę. To trochę dziwne przecież nigdy nie zwracał na mnie uwagi, a teraz mnie broni. Nie będę się nad tym zastanawiać. Zobaczymy co z czasem przyniesie los.
- Chmury są różne i każdy może widzieć w nich coś innego ... - rzekł Noreki przerywając walkę na spojrzenia tamtej dwójki - ... choć tym razem to ewidentnie panda. - stwierdził, a ja oblałam się rumieńcem. Zerknął na mnie co nie polepszyło mojego stanu, a wręcz przeciwnie. Stałam się jeszcze bardziej czerwona.
- I ty Brutusie przeciwko mnie? - zapytał teatralnie Suzuro udając, że wbija mu się sztylet w serce.- Przecież widać, że to tygrys. Zobacz tam ma ogon,uszy i nawet widać lekko zarysowane kocie wąsy. - Mówił pokazując na poszczególne wymieniane przez niego fragmenty chmury, które miały niby przypominać tygrysa.
- Nie jestem po niczyjej stronie poza moją własną. - odrzekł Noreki.
- Ale teraz zgodziłeś się z Naomi, prawda ? - Marika jak zawsze musiała wcisnąć swoje trzy grosze.
Przekręcił w jej stronę swoja idealną twarz i rzekł spokojnie.
-Panda to panda - odwrócił się znów w stronę nieba obserwując chmurki. A ja dostrzegła go w nowym świetle. Może ma w sobie nawet więcej niż Suzuro tylko ja tego nie dostrzegałam tak jak nikt nie dostrzega tego co on widzi w ty naszym niebie.
Leżeliśmy tak jeszcze przez dłuższy czas. W pewnym momencie zostałyśmy same, ponieważ Suzuro nie spodobała się jedna wypowiedz Mariki. Nie dziwię się mu, że się obraził i poszedł .Na jego miejscu postąpiłabym tak samo. Przebywając z Maiką trzeba się liczyć z tym, że niektóre jej wypowiedzi mogą sprawić, że czuję się do niej urazę. Potrafi palnąć niekiedy taką rzecz,że od razy z miejsca można ją znielubić. Przyzwyczaiłam się do tego, więc nie zwracam na jej słowa niekiedy już uwagi.
Gdy poszedł Suzuro , Noreki też się zmył. My zostałyśmy jeszcze jakiś czas, aby popatrzeć z tego pięknego miejsca na gwiazdy. Było już bardzo ciemno, kiedy postanowiłyśmy z Mariką wracać. Nie chciałyśmy wracać jednak kiedyś trzeba. To miejsce nocą było jeszcze piękniejsze. Księżyc oświetlał swoją poświatą wodę, co nadało jej niesamowitego efektu. Wyglądała jakby się błyszczała, zaś na samym środku strumienia można było zobaczyć odbijający się w wodzie księżyc. To było niesamowite. Nie mogła oderwać oczu przez dłuższy czas. Dopiero szturchnięcie mnie w łokieć przez Marikę pozwoliło wybudzić mi się z transu, w który wpadałam oczarowana widokiem tej polanki. Zaczęliśmy wracać jednak kręcąc się po lesie zrozumiałyśmy jedną rzecz. Zgubiłyśmy się. Byłyśmy tu pierwszy raz i nie znałyśmy dobrze tych terenów.
,,Oby moi rodzice jeszcze nie wrócili bo jak zobaczą, że jeszcze nie ma mnie w domu to wpadną w szał.''
Miałam już dość chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu i nie słyszeć już narzekania Mariki. Lubię ją ale w obecnej chwili działa mi na nerwy.
Kręciłyśmy się tak jeszcze przez dłuższy czas. Nie wiedziałyśmy gdzie jesteśmy. Szłyśmy i szłyśmy, a wioski jak nie widać tak nie widać. W pewnej chwili usłyszałyśmy szelest w krzakach. Zaalarmowane hałasem ustałyśmy w pozycji bojowej gotowe do walki. Hałas wzmagał się coraz bardziej z każdą sekundą. Bałyśmy się. Jeszcze nigdy nie musiałyśmy stawać bezpośrednio do walki.
Moje ciało drżało ze strachu.
Usłyszałyśmy ryk niedaleko siebie. Obie zamarłyśmy z przerażenia. Marika schowała się szybko za mną.
Z krzaków wyłonił się ogromny niedźwiedź. Ze strachu cofnęłyśmy się parę kroków. Był ogromny, a stał na czterech nogach. Wolę nie widzieć jak będzie wyglądać, gdy stanie na dwóch. Nie mogłyśmy się ruszyć nasze ciała odmówiły posłuszeństwa. Trzęsłyśmy się jak osiki. Niedźwiedź spojrzał na nas i zaryczał. Zaczął powoli iść w naszą stronę. To koniec...
Cdn...
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
* Myśl danej osoby 
I jak podobał wam się rozdział ? Nie ma w nim tyle akcji, co w poprzednim, ponieważ nie chciałam, aby wszyscy moi główni bohaterowie mieli, aż tak drastyczną przeszłość jak Tatsuya Suzuki. Liczę jednak na to, że polubicie Naomi tak samo jak Tatsuye ;)
W pisaniu rozdziału pomagała mi jak zawsze Papilondigo ;) Bez niej by mi się nie udało.^^
Jeszcze raz wam za wszystko dziękuje. ;) 
Nie przedłużając. Sayonara i widzimy się w następnej notce.
 

6 komentarzy:

  1. Rozdział bardzo mi się podobał.
    Ciekawa historia Naomi... ciekawi mnie jaki incydent się wydarzył który zmienił podejście Naomi, które zna tylko dziadek.
    Widzę że zapowiada się kontynuacja jej opowiesci, w której wydaje mi się że aktywuje sharingana, takie moje wnioski.

    Pozdrawiam i życzę weny oraz czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie ujęłaś relacje międzyludzkie w tym rozdziale. Nie piszę za wiele, bo kwitnę z nudów w szkole.
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział fajnie ułożony. Co tam, że nie ma akcji! Jest wpis i to się dla mnie liczy ^^. Nienawidzę cię za to, że zakończyłaś w takim momencie, ale ja też tak postępuję u siebie ;). Zaczyna się coś dziać? Pach, nie ma kontynuacji. Proszę czekać do następnego rozdziału XD.
    Niech Kyuu w końcu ci pomoże, a nie tylko narzeka na twego lenia. Tak Kyuu. Stanę po stronie autorki, gdyż to nie od nas zależy kiedy mamy wenę, a kiedy nie. Zmotywuj nas, a i ciebie znajdzie się więcej :).
    Pozdrawiam. Mess.

    OdpowiedzUsuń
  4. Notka bardzo wciągająca. Poznaliśmy nowego bohatera. No bohaterke. Ogólnie to już jak przeczytałem fragment z zaproszeniem na ramen. To wiedziałem, ze coś się wydarzy. Tylko, ze to chłopaki coś zrobią naazym bohaterkom. Ale niestety " Nie każdy ma tak nasrane jak ja" Jak to czasami mawia mi Zaxir. Heheh. Co jeszcze spobała mi się postać Mariko. Ona nie da sobie w kaszę dmuchać. I żadne znaki nie przeciągną jej na ciemną strone mocy. Heheh a niech tylko spróbują to oberwą kataną pożyczoną od ojca Naomi, bo ona za młoda na romanse. Wiem, że zapraszałaś nas oboje ale Zaxir ma sesje i jak to mawia tyle roboty, że rzygać się chce. A ja ferie. Heheh. No nic czekam z niecierpliwością na nexta Pozdro Elon

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak ja nie lubię takich zakończeń! Znaczy jak się je samemu pisze to są spoko, gorzej jak się je czyta xD Super rozdział! Polubiłam Naomi i jestem ciekawa jej dalszej historii :D Czekam na kolejny genialny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam.. i powiedz mi dlaczego przerwałaś w takim momencie...!??? Czekam na ciąg dalszy, przesyłam mnóstwo weny.

    OdpowiedzUsuń